„Wizyta u Murphy'ch 1/2"

67 11 5
                                    

Rozmowa z Alaną dała mi do myślenia. Odkąd wyszłam z biblioteki, nie byłam w stanie skupić się na niczym poza Connorem i tym, co może on czuć. Czułam się winna i miałam straszne wyrzuty sumienia. Czy okazałam mu za mało zainteresowania? Czy za dużo mówiłam o sytuacji z Jaredem? Z pewnością to wszystko była moja wina...
Westchnęłam ciężko i wsiadłam do autobusu, zajmując miejsce na samym tyle. Otworzyłam torbę i wyciągnęłam z niej książkę. Nie udało mi się przeczytać jednak ani jednej strony — czytałam dwa słowa i gubiłam sens zdania. Odłożyłam głupią lekturę szkolną i wbiłam wzrok w podłogę. Poczułam, jak ktoś siada obok mnie, więc jedynie przesunęłam się trochę bliżej ściany, by zrobić tej osobie więcej miejsca. Prawie cały autobus był pusty, a ten ktoś musiał usiąść akurat obok mnie! Chamstwo...
Na chwilę uniosłam wzrok, by spojrzeć na niewychowanego dupka, ale niestety nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Patrzyłam w oczy mojemu byłemu chłopakowi.
Momentalnie cała się spięłam, odwróciłam głowę i w myślach modliłam się o to, by po otworzeniu oczu już go nie zobaczyć. Niestety, z każdą sekundą odczuwałam jego obecność mocniej.
- Cześć... - usłyszałam cichy pomruk i już wiedziałam, że to nie będzie przyjemna przejażdżka do domu.
- Hej - odpowiedziałam krótko, nie patrząc na niego.
Jeśli moje obliczenia były poprawne, to Jared miał wysiąść za osiem przystanków — czyli dokładnie jeden przede mną. Mieszkaliśmy bardzo blisko siebie, a ja znałam drogę do jego domu na pamięć. Mogłabym tam dotrzeć z zamkniętymi oczami.
- Jak tam..? - zapytał, wpatrując się w swoje kolana.
Kiedy przeszliśmy na tak formalne rozmówki..?
- W porządku - kiwnęłam głową i odgarnęłam włosy z twarzy.
- Czemu Connora tak długo nie ma..? - zapytał, jakby go to interesowało.
- Nieważne - odpowiedziałam. Wolałam nie mówić o tym, że tak naprawdę nie miałam pojęcia, jaki jest powód nieobecności Connora.
- Wiesz... Przepraszam za wszystko - westchnął ciężko.
- Evan mi powiedział - ucięłam jego zdanie. - Wiem wszystko. I... Wybaczyłam ci. Już dawno.
Jared podniósł wzrok. - Co?
- Tak, wybaczyłam ci. Nie ma sprawy... - wzruszyłam ramionami. - I wiem o wszystkich uczuciach, o których mówiłeś Evanowi.
Jared odwrócił głowę i przetarł powieki dłońmi.
- Przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób zniszczyłem twój związek z Connorem - mruknął tylko.
- Nie zniszczyłeś. Wszystko jest między nami w jak najlepszym porządku - skłamałam. Nie musiałam mu mówić o wszystkim. Nie wiedziałam nawet, kim dla siebie teraz jesteśmy, nie mogłam go przecież nazywać „mój były chłopak" do końca życia.
- Cieszę się - przytaknął i wyjrzał za okno.
- Twój przystanek - zauważyłam cicho.
- To prawda... - uśmiechnął się słabo. - Do zobaczenia.
- Pa - odwzajemniłam słaby uśmiech i odwróciłam wzrok, czekając aż wyjdzie.
Po chwili byłam już sama. Siedziałam w ciszy, bijąc się z myślami. „Czemu nie mogę być zwyczajną nastolatką ze zwyczajnymi problemami?!" ciągle zadawałam sobie to pytanie.

~~*~~

Najdroższa dzielnica miasta faktycznie była najdroższa. Domy tam postawione, wyglądały jak małe pałace. Ogródki były idealnie wymodelowane. Wszystko wręcz zbyt perfekcyjne.
Stanęłam na ganku i rozejrzałam się. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi. Nie minęło dużo czasu, zanim wrota otworzyły się przede mną i stanęła w nich niska kobieta o rudych włosach. Miała na sobie wyprasowaną koszulę i wygodne (ale i tak markowe) jeansy. Wyglądała na obrzydliwie bogatą, ale może to ja nastawiłam się zbyt negatywnie...
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się słabo i dygnęłam delikatnie. - Nazywam się Lena Hansen i przyszłam przekazać Connorowi materiały z zajęć i zapytać, jak się czuje - wymyśliłam na sobie tak wiele pewności siebie, że chyba cała się trzęsłam.
- Lena Hansen..? - kobieta uniosła brwi. - To ty wyciągnęłaś go z anoreksji?
„Prosto z mostu"
- T-Tak... Znaczy, on sam się z niej wyciągnął, ja tylko pomagałam... - mruknęłam cicho.
- Boże, tak długo chciałam cię poznać. Cynthia Murphy, mama Connora i Zoe - uśmiech tej kobiety zarażał optymizmem. - Wchodź, proszę.
Weszłam do środka i zsunęłam buty, kładąc je przy ścianie. Zdjęłam płaszcz i przewiesiłam go przez ramię, ale Cynthia jedynie zabrała go i powiesiła na wieszaku. Posłałam jej słaby uśmiech.
- Dlaczego Connor opuścił zajęcia..? - zapytałam po chwili.
- Connor zamknął się w swoim pokoju i od wtorku z niego nie wychodzi... No chyba że w nocy. Wtedy się uaktywnia, zjada coś, bierze prysznic, wychodzi gdzieś... W ciągu dnia pewnie śpi - westchnęła ciężko. - Ale przynajmniej je. Tyle dobrze - dodała po chwili.
„Ta kobieta jest tak entuzjastyczna... W ogóle nie podobna do Connora" pomyślałam.
- Jego pokój jest na górze, w dół korytarza - powiedziała spokojnie. - Ale jeśli wolałabyś chwilę odpocząć, to możesz spokojnie zostać tutaj. Chciałabyś herbaty?
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Wyciągnęłam z torby dziennik i zajrzałam do środka. - Hmm.. Ale mniej więcej za pół godziny Connor powinien napić się herbaty, najlepiej z cukrem i cytryną. I porcję węglowodanów - dodałam po chwili, spoglądając na kobietę. Stała jak wryta.
- M-Masz... Masz tam jego plan posiłków..? - zapytała po chwili.
Trochę speszona, pokiwałam głową.
- Czy mogłabym... Mogłabym kopię? By móc prowadzić tą dietę w weekendy..? - wydawała się wzruszona, ale tak naprawdę nie wiedziałam, co myślała.
- Oczywiście.. - pokiwałam głową i wyciągnęłam z torby wydrukowany plan. - Trzymałam kopię dla Connora, ale jej nie chciał - wytłumaczyłam i podałam jej kartkę. - Pokój w dół korytarza?
- Czwarte drzwi po lewej.
- Jasne. Dziękuję.
Wspięłam się po krętych schodach i zaczęłam odliczać drzwi po lewej stronie korytarza. Są i czwarte.
Skierowałam się ku nim, gdy te trzecie otworzyły się zamaszyście. Poczułam jedynie jak wpadam na nie, miażdżąc swój nos.
- O Boże, przepraszam! - usłyszałam przerażony okrzyk, zanim upadłam na tyłek, uderzając się o ścianę tyłem głowy.

Two Friends, True Friends | Dear Evan HansenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz