Alana nie rozumie, co mi się dzieje. Ja też nie rozumiem.
Spoglądamy na siebie przerażone, obydwie mruczymy coś pod nosami, aż w końcu ona odzywa się pierwsza:
- Myślę, że jesteś zakochana.
Myślę chwilę, nie zaprzeczając od razu. Nie jestem pewna, co odpowiedzieć. Tak naprawdę ta wersja wydaje się najbadziej prawdopodobna.
Ja. Zakochana. W chłopaku, którego ledwo poznałam? Ale przynamniej z nim rozmawiałam, nie tak jak z tym wysokim chłopakiem, który przypadkowo wylał farbę na stolik, a ja pomagałam mu ją sprzątać. Nasze dłonie się wtedy spotkały i...
- Poza tym ty chyba też mu się podobasz - Alana wyrywa mnie z zamyślenia. Biorę kolejny łyk swojej herbaty i odsuwam papierowy talerzyk z resztką jedzenia wzdłuż stolika aż do kosza. Jakoś straciłam apetyt.
- Znowu się patrzy - mówi, jakby opowiadała mi coś o zajęciach. Niepostrzeżenie daje mi również znak. Sygnał. „Jared patrzy się na mnie ze swojego stolika". - Uśmiecha się. Wskazuje głową w naszym kierunku, mówiąc coś do... Do twojego brata! O nie, idzie tutaj! Razem z Evanem!
Zamieram. Co robić? Jak reagować? Udaję, że Alana opowiedziała właśnie najśmieszniejszy żart, jaki kiedykolwiek usłyszałam i śmieję się głośno, zakrywając twarz włosami.
- Hej, Lena! - słyszę męski głos za mną i odwracam się, udając zaskoczoną.
- C-Cześć, Jared! - jąkam się lekko, na co Evan spogląda na mnie rozkojarzony. Nie wie, że coś dziwnego zaczyna się ze mną dziać. Nie wie, że zaczynam zachowywać się podobnie do niego.
- Możemy się dosiąść? - pyta, a ja patrzę na Alanę, szukając w niej wsparcia.
- Jasne - mówi ciemnoskóra dziewczyna, a ja złoszczę się. Jak może mi to robić?!
- Dzięki - uśmiecha się Jared i razem z Evanem siadają na krzesłach pomiędzy mną, a Alaną. Jared siada obok niej, co dało mi możliwość wymienienia znaczących spojrzeń z bratem.
Jared i Alana zapoznają się ze sobą, podają sobie ręce i uśmiechają się do siebie uprzejmie, ale nic poza tym w nich nie widzę. Alana w ogóle się przy nim nie krępuje. Jared nie patrzy na nią z takim samym uśmiechem, jak teraz, gdy przeniósł wzrok na mnie. Kulę się w sobie i pierwszy raz żałuję, że wyrzuciłam jedzenie i nie mam czym się zająć.
- Więc jak tam pierwszy dzień w nowej szkole? - zagaduje Kleinman.
- Wspaniale!
- W porządku.
- Ok...
Brat spogląda na mnie smutno. - Co się dzieje, Lena?
- Nic - odpowiadam i podnoszę z podłogi torbę. - Mam teraz sztukę - mówię, nie patrząc się za siebie i odchodząc od stolika szybkim krokiem.
Szturmując w stronę drzwi wyjściowych ze stołówki wpadam na kogoś szturmującego w identyczny sposób, w tym samym kierunku.
- Przepraszam! - piszczę szybko i przyspieszam kroku, wybiegając z sali. Obracam się dopiero, gdy jestem już przy drzwiach sali plastycznej. Cholera, wpadłam na Connora Murphy'ego.
Chłopak, który w drugiej klasie rzucił w wykładowcę drukarką, nie miał zbyt dobrej reputacji w szkole. I nie dziwię się. Jest strasznie agresywny — to dopiero mój pierwszy dzień szkoły, a już widziałam go zaangażowanego w dwóch potyczkach i jednej ostrej kłótni. Ale ta kłótnia wywołała u mnie... bardzo negatywne uczucia. Nie względem chłopaka, a względem tej szkoły.
Chłopak w czarnej bluzie wchodzi do sali plastycznej, gdzie ja siedzę już przy jednej z podwójnych ławek. Zajmuję jedyną pustą ławkę, przez co nowoprzybyły ma do wyboru miejsce obok bruneta w okularach w pierwszym rzędzie tuż obok biurka nauczycielki, miejsce przy blondynce w niezwykle obcisłej bluzce i miejsce obok mnie. Nie patrzę na niego, nie chcąc narazić się na kontakt wzrokowy.
Po dłuższej chwili chłopak dokonuje wyboru, a ja słyszę jak torba opada na podłogę obok mnie, krzesło szura po podłodze, a chwilę później ktoś na nim siada.
- Mam nadzieję, że było wolne? - mówi nagle, a ja szybko podnoszę głowę, spoglądam na niego i zamieram. Murphy chyba mnie dzisiaj prześladuje. Cały czas widzę go WSZĘDZIE. A teraz jeszcze siada obok mnie..?
- Jasne - mówię cicho, przygryzając wargę i odwracając głowę w stronę ławki.
- Dzisiaj chciałabym byście spróbowali wykonać rysunek realistyczny. Michael, dosiądź się do Chloe. Musicie mieć partnerów obok was! Wykonajcie na papierze siebie nawzajem dowolną techniką. Pamiętajcie o szczegółach i jak największej dokładności! Macie rysować realistycznie - nauczycielka mówi dość melodyjnym głosem. Jest to moja druga lekcja z nią i jestem w stanie ignorować ten sposób mówienia. Czasami denerwuje, ale są się przyzwyczaić...
- Nie będzie ci to przeszkadzało, jeśli będę co jakiś czas prosił, byś spojrzała w moim kierunku, prawda? - pyta chłopak obok, nie podnosząc nawet głowy znad swojej kartki.
- Nie ma problemu - mówię tylko, starając się go nie zdenerwować. Nie boję się go, ale nie chcę by przeze mnie znowu czymś rzucił w nauczyciela. Obawiam się, że pani Garret nie przeżyłaby rzutu drukarką... Śmieję się pod nosem na tą myśl.
Connor spogląda na mnie podejrzliwie, ale ja jedynie posyłam mu nerwowy uśmiech i zaczynam szkicować.Kątem oka spoglądam na jego kartkę i zamieram. Faktycznie, narysował mnie. I zrobił to naprawdę profesjonalnie. Jego praca wygląda jak zdjęcie, wykończona cienkopisem i farbami. Na jego rysunku doprawdy jestem ja, ubrana w białą koszulkę z prawdopodobnie jakimś chwytliwym hasłem (po chwili spoglądam ponownie i czytam napis „#TeamSocialAnxiety", co wywołuje u mnie rumieniec i lekki uśmiech), opierającej się o biurko z tym samym nerwowym uśmiechem, który posłałam mu wcześniej. Wyłapał nawet takie detale jak pieprzyk na nosie, a ani razu nie prosił bym mu się pokazała! Uśmiecham się do siebie i wykańczam swój rysunek. Po chwili podsuwam go chłopakowi pod brodę.
Nie spodziewam się, że go skomentuje. Przecież mnie nie zna, dlaczego miałby mieć ochotę ze mną rozmawiać?
W pewnym momencie jednak zostaję pozytywnie zaskoczona.
- Naprawdę tak wyglądam? - pyta, wskazując na uśmiech, który dorysowałam z wyobraźni.
- Tak wyglądasz lepiej - mówię poważnie, a on patrzy na mnie skrzywiony.
- Ja się nie uśmiecham. Uśmiech jest dla słabych - prycha i odsuwa od siebie moją pracę. - Zapamiętaj to sobie.
Wydymam wargi i patrzę na swój rysunek. Connor na obrazku a szeroki uśmiech na twarzy, rozczochrane włosy (co akurat w żaden sposób nie odróżnia się od jego naturalnego wyglądu) i czerwoną bluzę zamiast czarnej. Chciałam ubarwić rysunek, pokazać Connorowi, że można inaczej. Ale on nie przyjmuje tego do wiadomości.
Patrzę na niego kątem oka i wzdycham. Z uśmiechem wyglądałby tak cudownie...~~~ chwilowo wracamy do teraźniejszości, koniec wspomnień. Do dawnych czasów pierwszej klasy liceum wrócimy za niedługo!
Proszę o szybkie info, czy podobały wam się rozdziały dotychczas i czy chcielibyście, bym uwzględniła coś w kolejnych! Macie jakieś cytaty, może sytuacje, albo po prostu macie pytania?
Kocham was bardzo mocno i wiem, że mówię to za rzadko, ale to prawda. Kocham was.
Dobranoc!~Ileniss
CZYTASZ
Two Friends, True Friends | Dear Evan Hansen
Fiksi PenggemarLena Hansen. Najlepsza przyjaciółka? Terapeutka? Zaufana czy oszustka? Piękna, delikatna i czuła - co może być nie tak? Porzucona i zraniona... Czy jeśli jej złamane serce spotka nową miłość, dziewczyna porzuci wcześniejsze wierzenia? ~~~ Witam was...