Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak niewiele trzeba, by doprowadzić do katastrofy. Jak zaledwie dwa słowa, mogą zmienić czyjeś życie do stopnia, w którym nie widzi on już sensu dalszej egzystencji?
„Wolę być martwym, niż żyć wiedząc o tym, że cię zawiodłem"Następnego poranka obudziłam się, słysząc pukanie do drzwi. Zasnęłam na kanapie z Alaną, a może straciłam przytomność przez alkohol? Kto to wie...
Podniosłam się i podeszłam do drzwi. Spojrzałam na siebie w lustrze i jęknęłam. Wyglądałam strasznie. Może nawet gorzej niż Connor dzień wcześniej...
Zarzuciłam kaptur i przetarłam oczy, by otworzyły się szerzej. By nie pachniało ode mnie alkoholem, zaczęłam żuć dwie gumy miętowe na raz. Otworzyłam drzwi i wymusiłam na sobie uśmiech.
Na ganku stała osoba, której nie spodziewałam się tam zobaczyć.
Zoe.
- Cześć - przywitała się dość poważnie, jak na nią.
- Cześć, co cię sprowadza? - zapytałam drżącym, zaspanym głosem.
- Mam coś dla ciebie - mruknęła i wyciągnęła z torby kopertę. Podała ją mnie i uśmiechnęła się słabo. - Jakby co... to będę czekać w samochodzie.
Odwróciła się i wróciła do swojego granatowego SUV-a. Chwilę patrzyłam za nią nieprzytomna. O co chodziło..?
Zamknęłam drzwi i obudziłam Alanę, po drodze do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czesać włosy, drugą ręką otwierając kopertę.
Wyciągnęłam z niej zwiniętą kartkę, chyba list. Rozwinęła go i położyłam na pościeli obok mnie. Szybko przebrałam się w czyste ubrania i zabierając list, poszłam do łazienki umyć zęby. Szczotkując, zaczęłam czytać.„Sam już nie wiem, co miałbym tu w ogóle napisać. Kogo pożegnać, skoro wszyscy już pożegnali mnie? Zoe, Lena, mama, tata... wszystkich zawiodłem. I zdaję sobie z tego sprawę.
Zoe. Chciałbym, byś wiedziała, że nawet to, że bywasz strasznie wredną suką, nigdy mi nie przeszkadzało. Gdybyśmy mogli porozmawiać, może okazałabyś się tak miła, jak opisują cię inni. Ale nigdy nie rozmawialiśmy o tym. I nigdy już nie porozmawiamy. O niczym.
Mamo, zawsze starałaś się mi pomóc. Ale nie można pomóc komuś, kto nie chce pomocy. Więc nie mogłaś nic zrobić i nie obwiniaj się (wiem, że będziesz się obwiniać, ale wina jest tylko i wyłącznie we mnie).
Tato, nigdy nie chciałem cię tak nazywać. Nie chciałem cię nazywać własnym ojcem, bo ty nie nazywałeś mnie własnym synem. Nie chciałeś mnie takiego, więc ja nie chciałem ciebie w ogóle. I było nam tak wygodnie. Więc teraz zapewne nic się nie zmieni. Obyś kiedyś zobaczył w Zoe to dziecko, o którym zawsze marzyłeś.
Lena. Ufałaś mi. Nie wiem jak, ale ufałaś mi. Wierzyłaś w to, że będę lepszym człowiekiem. Wierzyłaś w to, że będziesz ze mną szczęśliwa. Ale... nie pozwalałaś mi wytłumaczyć ci tego, że nie jestem tym, za kogo mnie miałaś. Widziałaś we mnie coś, czego nie widział nikt inny. Widziałaś moje zalety i usuwałaś moje wady. Ale niektórych nie da się tak po prostu usunąć... Myślałaś, że będziemy szczęśliwi. Ja przez chwilę naprawdę byłem. Ty chyba też. Jednak ja wszystko zjebałem. Ufałaś mi. Wolę być martwym, niż żyć, wiedząc o tym, że cię zawiodłem.
Skoro wy pożegnaliście już mnie, to ja pożegnam was.
Pa"
Skończyłam czytać, odkładając szczoteczkę na kran. Przepłukałam twarz wodą i wytarłam ją w ręcznik, co jakiś czas upewniając się, że list nie jest jedynie moim koszmarem. Nie. To nie sen.
„Jakby co... to będę czekać w samochodzie".
Pobiegłam na dół, ignorując nawoływania Alany i wsiadłam do samochodu, spoglądając na Zoe znacząco. Ruszyła bez słowa, przekraczając limit prędkości conajmniej dwukrotnie.
CZYTASZ
Two Friends, True Friends | Dear Evan Hansen
FanficLena Hansen. Najlepsza przyjaciółka? Terapeutka? Zaufana czy oszustka? Piękna, delikatna i czuła - co może być nie tak? Porzucona i zraniona... Czy jeśli jej złamane serce spotka nową miłość, dziewczyna porzuci wcześniejsze wierzenia? ~~~ Witam was...