#5 Kochać to niszczyć ,a być kochanym to być zniszczonym.

6.9K 352 26
                                    

   Otworzyłam jedno oko.Potem drugie.Gorąca woda spływała po mnie parząc moje ciało ,ale miałam to konkretnie w dupie.Po prostu stałam opierając czoło o ścianę.

   Może i nigdy nie deklarowałam bycia czystą od procentów do końca życia ,ale...Upijanie się będąc mną było naprawdę niebezpieczne.Mogłam coś chlapnąć,nie zachować ostrożności lub po prostu rozpierdolić się samochodem.Cholera.

   Wyszłam z kabiny łapiąc z ręcznik i wytarłam wychudzone ciało.Prócz paru blizn nie moja skóra była bez skazy.Efekt operacji oraz braku osobistego narażania się.Nikt przecież nie zrani mnie przez internet.

   Fizycznie.

   Nałożyłam soczewki na naturalnie czerwone oczy i związałam włosy w koka.A potem zrobiłam makijaż.Nie pamiętam już dnia ,w którym moje rysy oraz niedoskonałości widziały światło dzienne.W ogóle nie pamiętam dnia ,w którym byłam całkowicie naturalna.To musiało być gdy miałam osiemnaście lat? Nie. Szesnaście.

   Zeszłam na dół czując pulsujący ból w głowie.

   James spał na swoim stałym miejscu jakim był brzeg narożnika.Roztarłam oczy mierząc go obojętnym wzrokiem.Mimo wszytko podeszłam biorąc koc z fotela i zarzucając go na jego ciało.Drgnął niespokojnie mamrocząc coś pod nosem.

   Machnęłam na do ręką i biorąc ze stolika tablet poszłam do kuchni.Przygotowałam sobie kawę po irlandzku bo jak często słyszałam od barmanów " czym się otrułaś tym się wylecz" po czym zasiadłam na stołku barowym leniwie stukając w ekran tabletu.Znajdując potrzebne informacje wyjęłam z jednej z szuflad pusty notatnik i długopis chwilę stukając nim w kartki z genialnym pomysłem żeby zamiast pisania kazać mu nauczyć się obsługiwania się technologią.

  Ostatecznie zabrałam się do pisania stawiając wyuczone litery do złudzenia przypominające komputerową czcionkę.Moje pismo było bez wyrazy.

***

-Wiesz że mamroczesz przez sen?-zagadnęłam uśmiechnięta przełączając programy w telewizorze.

-Nie-odparł-Co to?-spytał patrząc otępiale na notatnik ,który przed nim leżał.

-Twoje życie w dużym uproszczeniu-odparłam-Możesz go sobie zabrać i pisać co tam chcesz.Może instrukcję obsługi ekspresu?-zakpiłam wesoło.

-Dzięki-ze zmarszczonymi brwiami otworzył oprawiony w skórę notes.

-Tylko...-zawiesiłam się ,a moja kpiąca i wesoła postawa szybko wyparowała.

   Wzdrygnęłam się przełykając ślinę i próbując ją ciągnąć.Mój nastrój potrafił zmieniać się jak w kalejdoskopie.Ku mojej uldze po latach nauczyłam się go opanowywać.Nie tyle co opanowywać co bardziej gładko przechodzić z jednego na drugi.

-Oni wszyscy nie żyją?-spytał raczej retorycznie.

-James minęło jakieś dziewięćdziesiąt lat-przekrzywiłam głowę wyciszając telewizor ,w którym leciały wiadomości-Wszyscy ,o których tam pisałam już przewracają się w grobie.Może prócz dwóch osób ,ale...

-Kogo?-przerwał mi gwałtownie wbijając we mnie jasne oczy pełne nadziei.

-Peggy Carter i Steve Rogers znany raczej jako Kapitan Ameryka.Ale Peggy jest pewna w fakcie że nie żyjesz ,a Steve ... Walczyłeś z nim ostatnio.Znaczy Zimowy Żołnierz-zreflektowałam się.

   Nie pokarzę mu teraz tych nagrań.Mam wrażenie że to za dużo jak na niego i jak na jeden dzień.

-Mogę go zobaczyć?-spytał.

-Mogę pokazać ci jego zdjęcie albo potem włamać się do kamer wieży Starka i... Ale to za dużo roboty jak na jeden dzień-uruchomiłam laptopa włączając przeglądarkę i wrzucając zdjęcia blondyna na ekran telewizora-James nie rób nic pochopnie.On jest przeświadczony w fakcie że jesteś w jednej z baz Hydry.Oswój się z tą rzeczywistością  i naucz funkcjonować od nowa.Powinieneś być w miarę stabilny psychicznie oraz spacyfikowany pod względem komend wydawanych przez Hydrę zanim się z nim spotkasz-przełknęłam ślinę.

   Jego oczy ,które były złamane przez długą chwilę na nowo stały się chłodne i obojętne.

-Jeśli nie chcesz tego zrobić ze względu na siebie zrób to dla niego.On widzi w tobie przyjaciela-próbowałam jakoś złagodzić swoje słowa-Nie jesteś dla niego człowiekiem pozbawionym wspomnień,maszyną gotową zabić na rozkaz czy kimś kto nie radzi sobie z codziennością.James!

   Brunet wstał idąc na piętro ,a w ręce ściskał notatnik.

*****

Dziś długo.I bez sensu.Z dużą ilością głupiej i bezsensownej paplaniny ,ale chyba tego potrzebowałam żeby móc jakoś wdrożyć się w te ff.

W każdym razie przepraszam i do zobaczeni ;*



Destroyed //Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz