Rozpinam parę guzików czarnej koszuli i podciągam rękawy biorąc głębszy wdech.
-Wszystko w porządku?-spytał pochylając się nad moim ramieniem ,a ja prawie zeszłam na zawał.
-Tak-skinęłam rozciągając wargi w delikatnym uśmiechu i wsuwając dłonie do kieszeni długiej spódnicy.
-Pieprzysz-stwierdził przyglądając się uważnie mojej twarzy.
-Nie,ja jestem pieprzona ,na wszystkie możliwe sposoby...-mruknęłam z przekąsem ściskając jego policzki jako że miałam do nich bliżej niż zawsze.
Obcasy dawały swoje.
Odchyliłam głowę do tyłu nie pozwalając się pocałować.Bo kurwa.Miałam różową szminkę ,której gorąco nie znosiłam co nie zmieniało faktu że nie mogłam jej zetrzeć na jego buźce.Skórze.
Cokolwiek.
Nasza popieprzona relacja podchodząca pod związek jak ...Nie nadawała się do przedstawienia ludziom.Więc udawaliśmy przyjaciół.
-Nie idźmy tam-objął mnie za to wtulając nos w moją szyję.
-Idziemy Jamie-położyłam ręce na jego ramionach-Nie obchodzi mnie w tym momencie czego chcesz-odepchnęłam zdziwionego moim chłodem Barnesa od siebie.
Wyglądał jakby dostał w policzek.
Ale nie ode mnie.
Myślę że dopiero taki od Rogersa mógłby go zaboleć i wprowadzić w równe oniemienie.
-Obiecałam Starkowi że przyjdziesz i masz tam być-oznajmiłam twardo celując w jego pierś palcem-Inaczej przestanie chronić twoją dupę.
Zagryzłam wargę nie mając pojęcia po jaką kurwę się tłumaczę.Wyminęłam go i krokiem ,który mógłby rozpierdolić parkiet weszłam do sali pełnej ludzi.
Odetchnęłam powietrzem przesączonym drogim alkoholem i perfumami po czym z delikatnym uśmiechem podeszłam do barmana.Kątem oka widziałam jak spięty James także wchodzi na salę od razu kierując się w stronę balkonów na ,których mógłby zapalić.
-Szykuje się ciężki wieczór?-spytał barman przesuwając drinka w moją stronę.
-Tak-skinęłam z uśmiechem-Aż tak widać?
-Nie-pokręcił głową-Ale większość ludzi tutaj jest wysoko postawionych i próbuje zachować trzeźwość tak długo jak się da.Jesteś pierwszą ,która zamówiła coś mocniejszego-wyszczerzył się-Frederic.
Wytarł wytatuowane od czubków palców dłonie po czym podał mi prawą.Ujęłam ją patrząc jak ciemny tusz kontrastuje z moją jasną cerą i powstrzymałam się od pisku.
Pocałował jej wierzch kurewsko zimnymi wargami.
-Przepraszam-uśmiechnął się delikatnie wzruszając ramionami.
-Jesz kostki lodu?-parsknęłam rozcierając dłoni.
-Być może-wyszczerzył się nieznacznie dotykając palcami białej wiszącej na jego ciele koszuli.
-Z doświadczenia powiem ci że nic to nie daje-wzięłam swój kieliszek machając lekko zawiedzionemu mężczyźnie i odeszłam pociągając łyk alkoholu.
Stosunkowo szybko wmieszałam się w tłum wdając się w mało istotne dyskusje z paroma biznesmenami.Od kobiet trzymałam się z daleka czując znajomą zawiść.Od barmana z resztą też.
Co nie oznacza że nie piłam.
Oh ,nie.
Wysyłałam moich rozmówców po drinki mimo wszystko czasem wyłapując od Frederica zrezygnowany uśmiech i kręcenie głową mówiące tyle co "padniesz najszybciej".Nie prawda.Nazywam się... Ale na pewno mam mocną głowę!
Właśnie oparłam się o balustradę balkonu okalającego część wierzy i wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów wsuwając jednego między wargi.Odpaliłam go zaciągając się nikotyną ,rozkoszując chłodnym nocnym powietrzem.Pode mną żyło miasto ,które "nie sypia" ,a za mną był gwar coraz bardziej skłonnych do zabawy ludzi ,ale te dźwięki miały w sobie coś kojącego.
Nie stałam długo sama bo po chwili po mojej prawej pojawił się delikatnie podpity Banner.
Chwilę stałam śmiejąc się po trochu z tego jak nieporadnie spróbował prowadzić rozmowę ,a trochę z samego faktu że dał się namówić na jakikolwiek alkohol.
-Przepraszam ,ale muszę znaleźć kolegę-oznajmiłam kątem oka odnajdując bruneta-Obiecałam że oddam mu paczkę zanim całą opróżnię.
Odeszłam zanim zdążył odpowiedzieć ,ale nie sądzę żeby był o to zły.Nie sądzę żeby w ogóle pamiętał naszą konwersację.
Podeszłam do mężczyzny wspierając się na jego ramieniu i wkładając mu do kieszeni swoje papierosy zamiast jego pustej paczki.Odwrócił się do mnie zdziwiony ,ale nie trwało to chwili jak zauważył na kim zawiesiłam wzrok.
Jego mięśnie się spięły, a ja mogłam tylko patrzeć na to jak reaguje i nie móc nic z tym faktem zrobić.
-Carmen, James-Stark przywitał się lekko unosząc szklankę szkockiej oraz lustrując nas podpitym wzrokiem zza ciemnych okularów.
Uśmiechnęłam się słodko widząc że dołącza do nas wysoki blondyn.Oblizał wargi będąc nie większym szoku niż ostatnio Peggy.
A ja ze Starkiem poczułam się niczym przyzwoitki ,wzięte cholera wie na co i po co.
Bo ta stara para idiotów jak na razie tylko mierzyła się wzrokiem.
*****
Miałam się zmieścić w jednym rozdziale.
Ale zajęłam się pierdoleniem o wszystkim i o niczym.
I rozbiję to na na dwa.
A tak to myślę że jeszcze z 3 albo max 5 rozdziałów i będzie po wszystkim.
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanficOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.