-Lubisz tą muzykę?-spytał łaskocząc mój policzek poruszanymi przez oddech kosmykami.
Pierwszy raz od dawna był tak przylepny.Nie wiem czy doprowadziły do tego koszmary ,które wróciły czy ma to związek z wykorzystaniem całej amunicji bez cholernego tłumika za co go już ojebałam ,ale to chyba nie był nic dobrego.
Siedziałam między jego zgiętymi w kolanach nogami,opierając się o jego leniwie poruszający się tors i obejmowana niepewnie w talii.
Nie powiem jak cholernie denerwował mnie fakt że obchodził się ze mną jak ze szkłem ,a dla równego rozrachunku potrafił jeszcze złapać mnie tak żeby zostawić na mojej skórze sińce.
-Lubię każdą muzykę-odparłam odchylając głowę na jego ramię i patrząc na jego profil oświetlany przez latarnie.
Siedzieliśmy na moście słuchając muzyki z koncertu ,który odbywał się na rynku.
Barnes nie lubi chyba nagłych rozbłysków i wybuchów.
Wywrócił w tym świetle bardziej szarymi niż niebieskimi oczami.Lustrował uważnie brukowaną ulicę obok ,po której akurat starsza kobieta pchała wózek inwalidzki z najprawdopodobniej mężem.Oboje byli uśmiechnięci ,ale jak widać koncerty z takim "rozmachem" i o tak późnej porze też nie były wskazane.
-Mogłabyś być z kimś na wózku?-mruknął.
-Byłam-skinęłam-Z mężczyzną niezrównoważonym psychicznie również-wyciągnęłam nogę widząc na czubku buta kroplę-Tacy ludzie wymagają więcej poświęcenia,czasu i ...Ale ty wyrabiasz normę za nich obu z nadwyżką-parsknęłam widząc że wyrwałam go tym z zamyślenie.
-Przynajmniej się nie nudzisz-zmarszczył nos widząc na nas coraz liczniejsze kropki-Zaczyna padać.
-Wiem-podniosłam się po czym podałam mu rękę żeby "pomóc mu wstać".
Złapał ją z kpiną ,a ja odchyliłam się do tył mimo wszystko prawie nie ruszając go z miejsca.Szarpnęłam go raz,drugi ,trzeci ku jego rozbawieniu i zainteresowanie paru przechodniów uciekających przed deszczem do domu.
-Dobra ,koniec przedstawienia-burknęłam zrezygnowana-Ruszaj ten swój okrągły tyłek.
Wstał z ociąganiem jak cholerny kot po czym zeskoczył z murku.Położył dłonie na mojej talii pomagając mi zeskoczyć po czym zmarszczył lekko brwi.
-Schudłaś?-przełknęłam ślinę.
-Nie wyspałeś się?-odcięłam się jednak jego wzrok nie stopniał-Nie ważne chodź.
Pociągnęłam go na środek ulicy.
-Co ty robisz?
Położyłam jego rękę na jego ramieniu drugą splatając z jego palcami.Patrzył na mnie jak na wariatkę puki nie kopnęłam go znacząco w kostkę.Drgnął kładąc drugą rękę na moim boku.
-Jak na człowieka ,który ostatni tydzień spędził przed telewizorem cholernie mało wiesz mrożonko-oznajmiłam zmuszając go do ruszenia się z miejsca.
Deszcz przybierał na sile ,ludzie z wolna zaczęli ulatniać się z koncertu ,a kapela postanowiła zagrać coś wolniejszego od wcześniejszych mocnych coverów.Zaczęłam powoli poruszać się w rytm muzyki płynącej z rynku ,po chwili orientując się że James przejął.Wciąż skwaszony obrócił mnie nawet.
-Będziesz chora-stwierdził.
Kolejne nuty ,więcej ludzi więcej mojego szczęścia.
-Przeziębisz się cholerna wariatko-syknął delikatnie prowadząc mnie po śliskim bruku ,a ludzie patrzyli na nas jak na pomylonych.
-Adrienne!-podniósł głos ,gdy byłam lekko odchylona do tyłu ,a ja położyłam ręce na jego policzkach przyciągając go do pocałunku.
To było tak cholernie prze idealizowane.Deszcz,taniec na ulicy i pocałunek wywołujący zachwyt wśród otaczających nas ludzi.Roześmiałam się kiedy przerwała nam jakaś dziewczyna piszcząc na ten widok.
Wyjęłam aparat z jego kieszeni i podbiegłam do grupki nastolatków pod parasolem.
-Możecie zrobić nam zdjęcie?-spytałam podając im polaroida.
Z czerwonymi z zimna policzkami ,mokrymi włosami i uśmiechem musiałam wyglądać dość osobliwie ,ale chuj.
-Jasne-przytaknęła wyciągając po niego ręce.
-Daj to Rosalie-jej ręce odtrącił szatyn biorąc w blade ręce urządzenie-Nie po to studiuję fotografię żeby zdjęcia robiła jakaś... Ha, tfu.Politechnika-prychnął teatralnie.
Blondyn obok parsknął śmiechem mrugając do mnie.A ja dopiero teraz poznałam w nich moich towarzyszów z samotnej wyprawy na wino.
-Idź się ustaw-machnął na mnie ręką.
Wróciłam do bruneta ,który mrużył na mnie oczy.
-Nie bądź zły -mruknęłam sięgając do niego na palcach-Chciałam mieć z tobą ładne zdjęcie.
Bo pod koniec tego miesiąca wyjeżdżasz.
-Nie jestem zły-rozluźnił się trochę-Ale...Martwię się.
Objął mnie w pasie ,a ja westchnęłam odchylając się tak jak mi na to pozwolił i rozpostarłam ramiona wystawiając język do zimnych kropli deszczu.
-Moi starzy mają lepsze zdjęcia od was!-krzyknął blondyn i teraz oboje się zaśmialiśmy.
James wystawił mu środkowy palce i to też zostało uwiecznione.
-Nuda!-zawtórowała mu blondynka.
Barnes przechylił mnie mocno do tyłu prawie pozwalając mi położyć się na ziemi i całując lekko.Blondyn zakrył fotografowi oczy mrucząc coś że ma nie patrzeć ,bo on nie będzie dla niego łapał zapalenia płuc.
-Podnieś ją!
Rosalie wyglądała na realnie uszczęśliwioną naszym teatrzykiem o ile nie zauroczona samą mrożonką.James oblizał wargi po czym zrobił to .Wciągnęłam powietrze łapiąc się jego ramion i powstrzymując się przed darciem mordy.Spojrzałam na niego z góry.
Możesz marzyć Rose ,aktualnie tylko ja mogę całować te sine usta.
-Ostatnie,macie zanim rzeczywiście dostaniecie zapalenia płuc-szatyn oddał nam aparat.
Posłali nam ostatni uśmiech i odeszli ,a brunet za mną od razu zarzucił mi na ramiona swój ciężki płaszcz.
-Będziesz chory-przypomniałam jego słowa.
-Przeżyję-mruknął idąc ze mną w stronę samochodu.
*****
Pierwszy raz zrobiłam tak długi rozdział.Tak przesłodzony.I w ogóle taki ;<Cieszcie się bo to jednorazowa sytuacja związana z moim odwleczeniem wstawienia go.
Btw.
Kocham was za ilość komentarzy <3
![](https://img.wattpad.com/cover/158833821-288-k44790.jpg)
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanfictionOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.