#28 Mózg kalkuluje, ale dusza wzywa, a serce wie swoje.

4.6K 300 52
                                    

-Lubisz tą muzykę?-spytał łaskocząc mój policzek poruszanymi przez oddech kosmykami.

   Pierwszy raz od dawna był tak przylepny.Nie wiem czy doprowadziły do tego koszmary ,które wróciły czy ma to związek z wykorzystaniem całej amunicji bez cholernego tłumika za co go już ojebałam ,ale to chyba nie był nic dobrego.

    Siedziałam między jego zgiętymi w kolanach nogami,opierając się o jego leniwie poruszający się tors i obejmowana niepewnie w talii.

   Nie powiem jak cholernie denerwował mnie fakt że obchodził się ze mną jak ze szkłem ,a dla równego rozrachunku potrafił jeszcze złapać mnie tak żeby zostawić na mojej skórze sińce.

-Lubię każdą muzykę-odparłam odchylając głowę na jego ramię i patrząc na jego profil oświetlany przez latarnie.

   Siedzieliśmy na moście słuchając muzyki z koncertu  ,który odbywał się na rynku.

   Barnes nie lubi chyba nagłych rozbłysków i wybuchów.

   Wywrócił w tym świetle bardziej szarymi niż niebieskimi oczami.Lustrował uważnie brukowaną ulicę obok ,po której akurat starsza kobieta pchała wózek inwalidzki z najprawdopodobniej mężem.Oboje byli uśmiechnięci ,ale jak widać koncerty z takim "rozmachem" i o tak późnej porze też nie były wskazane.

-Mogłabyś być z kimś na wózku?-mruknął.

-Byłam-skinęłam-Z mężczyzną niezrównoważonym psychicznie również-wyciągnęłam nogę widząc na czubku buta kroplę-Tacy ludzie wymagają więcej poświęcenia,czasu i ...Ale ty wyrabiasz normę za nich obu z nadwyżką-parsknęłam widząc że wyrwałam go tym z zamyślenie.

-Przynajmniej się nie nudzisz-zmarszczył nos widząc na nas coraz liczniejsze kropki-Zaczyna padać.

-Wiem-podniosłam się po czym podałam mu rękę żeby "pomóc mu wstać".

   Złapał ją z kpiną ,a ja odchyliłam się do tył mimo wszystko prawie nie ruszając go z miejsca.Szarpnęłam go raz,drugi ,trzeci ku jego rozbawieniu i zainteresowanie paru przechodniów uciekających przed deszczem do domu.

-Dobra ,koniec przedstawienia-burknęłam zrezygnowana-Ruszaj ten swój okrągły tyłek.

   Wstał z ociąganiem jak cholerny kot po czym zeskoczył z murku.Położył dłonie na mojej talii pomagając mi zeskoczyć po czym zmarszczył lekko brwi.

 -Schudłaś?-przełknęłam ślinę.

-Nie wyspałeś się?-odcięłam się jednak jego wzrok nie stopniał-Nie ważne chodź.

   Pociągnęłam go na środek ulicy.

-Co ty robisz?

   Położyłam jego rękę na jego ramieniu drugą splatając z jego palcami.Patrzył na mnie jak na wariatkę puki nie kopnęłam go znacząco w kostkę.Drgnął kładąc drugą rękę na moim boku.

-Jak na człowieka ,który ostatni tydzień spędził przed telewizorem cholernie mało wiesz mrożonko-oznajmiłam zmuszając go do ruszenia się z miejsca.

   Deszcz przybierał na sile ,ludzie z wolna zaczęli ulatniać się z koncertu ,a kapela postanowiła zagrać coś wolniejszego od wcześniejszych mocnych coverów.Zaczęłam powoli poruszać się w rytm muzyki płynącej z rynku ,po chwili orientując się że James przejął.Wciąż skwaszony obrócił mnie nawet.

-Będziesz chora-stwierdził.

   Kolejne nuty ,więcej ludzi więcej mojego szczęścia.

-Przeziębisz się cholerna wariatko-syknął delikatnie prowadząc mnie po śliskim bruku ,a ludzie patrzyli na nas jak na pomylonych.

-Adrienne!-podniósł głos ,gdy byłam lekko odchylona do tyłu ,a ja położyłam ręce na jego policzkach przyciągając go do pocałunku.

   To było tak cholernie prze idealizowane.Deszcz,taniec na ulicy i pocałunek wywołujący zachwyt wśród otaczających nas ludzi.Roześmiałam się kiedy przerwała nam jakaś dziewczyna piszcząc na ten widok.

   Wyjęłam aparat z jego kieszeni i podbiegłam do grupki nastolatków pod parasolem.

-Możecie zrobić nam zdjęcie?-spytałam podając im polaroida.

   Z czerwonymi z zimna policzkami ,mokrymi włosami i uśmiechem musiałam wyglądać dość osobliwie ,ale chuj.

-Jasne-przytaknęła wyciągając po niego ręce.

-Daj to Rosalie-jej ręce odtrącił szatyn biorąc w blade ręce urządzenie-Nie po to studiuję fotografię żeby zdjęcia robiła jakaś... Ha, tfu.Politechnika-prychnął teatralnie.

   Blondyn obok parsknął śmiechem mrugając do mnie.A ja dopiero teraz poznałam w nich moich towarzyszów z samotnej wyprawy na wino.

-Idź się ustaw-machnął na mnie ręką.

   Wróciłam do bruneta ,który mrużył na mnie oczy.

-Nie bądź zły -mruknęłam sięgając do niego na palcach-Chciałam mieć z tobą ładne zdjęcie.

   Bo pod koniec tego miesiąca wyjeżdżasz.

-Nie jestem zły-rozluźnił się trochę-Ale...Martwię się.

   Objął mnie w pasie ,a ja westchnęłam odchylając się tak jak mi na to pozwolił i rozpostarłam ramiona wystawiając język do zimnych kropli deszczu.

-Moi starzy mają lepsze zdjęcia od was!-krzyknął blondyn i teraz oboje się zaśmialiśmy.

   James wystawił mu środkowy palce  i to też zostało uwiecznione.

-Nuda!-zawtórowała mu blondynka.

   Barnes przechylił mnie mocno do tyłu prawie pozwalając mi położyć się na ziemi i całując lekko.Blondyn zakrył fotografowi oczy mrucząc coś że ma nie patrzeć ,bo on nie będzie dla niego łapał zapalenia płuc.

-Podnieś ją!

   Rosalie wyglądała na realnie uszczęśliwioną naszym teatrzykiem o ile nie zauroczona samą mrożonką.James oblizał wargi po czym zrobił to .Wciągnęłam powietrze łapiąc się jego ramion i powstrzymując się przed darciem mordy.Spojrzałam na niego z góry.

   Możesz marzyć Rose ,aktualnie tylko ja mogę całować te sine usta.

-Ostatnie,macie zanim rzeczywiście dostaniecie zapalenia płuc-szatyn oddał nam aparat.

   Posłali nam ostatni uśmiech i odeszli ,a brunet za mną od razu zarzucił mi na ramiona swój ciężki płaszcz.

-Będziesz chory-przypomniałam jego słowa.

-Przeżyję-mruknął idąc ze mną w stronę samochodu.

*****
Pierwszy raz zrobiłam tak długi rozdział.Tak przesłodzony.I w ogóle taki ;<

Cieszcie się bo to jednorazowa sytuacja związana z moim odwleczeniem wstawienia go.

Btw.

Kocham was za ilość komentarzy <3

Destroyed //Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz