-Nie śpisz-mruknął-Obudziłem cie?-spytał cicho.
-Nie-odparłam wtulając się w jego pierś i dopiero teraz orientując się że obejmuje mnie tylko jedną ręką.
Odwróciłam się lekko spoglądając kątem oka na to co trzyma w drugiej dłoni.
-Oh,dla odmiany twoje?-spytałam obracając się do niego plecami ,a on opiera brodę na mojej głowie.
-Tak.
-Miałam wrażenie że znasz je już na pamięć-zamrugałam oczami próbując przyzwyczaić wzrok do półmroku.
-Te pamiętam dość dobrze-mruknął-Mam problem z zapamiętaniem tych drugich.
Odłożył spięte kartki wzdychając i obejmując mnie zdrową ręką.
-Dlaczego zawsze kładziesz się po mojej lewej?-spytał zmieniając temat.
-Dlaczego zauważasz takie głupoty?-wywróciłam oczami.
-Dlaczego denerwujesz się kiedy zaczynam poznawać cie lepiej?
-Przeszkadza ci to ?-wtuliłam policzek w nagrzany metal.
-Nie-zaprzeczył-Mam gorsze czucie po lewej stronie-dodał.
-Mam rozumieć że przestało przeszkadzać ci to że się do ciebie przytulam?-uniosłam brwi spoglądając na niego z dołu.
-Nie-odparł krótko odwzajemniając spojrzenie.
Nie mogłam czytać z jego oczu co uznałam za raczej kiepski znak.Ale ostatecznie nie zrobiłam nic prócz pogłaskania jego dłoni. Zahaczyłam palcami o bliznę przecinającą jego skórę ,ale nie zdążyłam nawet mrugnąć jak cofnął rękę.
-Unieszkodliwisz mnie dzisiaj?-spytał.
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami-A ufasz mi na tyle?
-Na tyle na ile umiem-wzruszył lekko ramionami.
-Więc spotkamy się w pracowni?-spytałam podnosząc się na łokciach.
-Tak-przytaknął.
Skinęłam milcząco i wygramoliłam się z łóżka pilnując przy tym rąbków bluzki.
Dopiero w pokoju uchyliłam materiał powstrzymując jęk irytacji.Na bladej skórze wykwitły różnokolorowe "kwiaty" jakby to ładnie i poetycko ująć.
Ale że do poetki mi daleko powiem też dla ludzi równie kolokwialnych co ja:
Miałam kurwa wszystkie odcienie tęczy mocno odznaczające się na porcelanowej skórze.
Usiadłam na umywalce przemywając ranki po jego paznokciach i opatrując je plasterkiem ,ale kompletnie olewając moje piękne sińce.Nie jestem aż tak miękka.
Korzystając z tego że akurat nie miałam na rękach więcej siniaków ubrałam prosty dres i bokserkę ,zaraz potem schodząc na dół żeby zrobić tam minimalny porządek.
Uporządkowałam jego papiery,wszystkie swoje śmieci odłożyłam w kąt sali i zostawiłam na wierzchu tylko czerwony notes.Włączyłam muzykę od ,która była nieodłączną częścią tego domu po czym zasiadłam na swoim fotelu upijając łyk przygotowanej wcześniej kawy.
***
-Adrienne?-ciche dźwięki kroków,przymykane ciężkie metalowe drzwi i jego zachrypnięty głos.
Ja nie podniosłam się jak normalny człowiek.Jak podskoczyłam jak na popierdolonym krześle elektrycznym upuszczając laptopa wraz ze słuchawkami na podłogę i prawie spadając przez moją śmiechu wartą pozycję.
Bycie drobną daje multum możliwości ,a ja z tego korzystam.
Odwróciłam się z mordem wpatrując na to jak na jego twarz wpełza delikatny uśmiech.
-Huh ,cieszę się że poprawiłam ci nastrój-margnęłam siadając jak przystało na człowieka-Zawsze do usług-odgarnęłam proste włosy do tyłu nabierając więcej powietrza do płuc-Na pewno chcesz to zrobić?-spytałam kiedy zajął miejsce na krześle przy moim biurku-Nie jesteś już...
-Jestem i nie wmawiaj mi głupot-prychnął ucinając-Może jestem zacofany ,ale na pewno nie tępy.Jestem niebezpieczny Adie ,nawet dla ciebie.Jeżeli to ma w jakimś stopniu pomóc mnie spacyfikować to tego chcę.Chociażby żebyś mogła powiedzieć głupie "sputnik" kiedy coś mi odbije.
-James przecież do tej pory było dobrze-wpiłam się w fotel z notatnikiem na kolanach-Nie było takiej potrzeby.
-Adie proszę-jęknął nie patrząc mi nawet w oczy-Lepiej wiem co się ze mną dzieje.Po prostu to zrób.Na wszelki wypadek.
-Jeszcze sobie porozmawiamy-mruknęłam poddenerwowana faktem że nic mi nie mówi o swoich problemach-Tęsknota,zardzewiały,siedemnaście,świt...
Oblizałam wargi patrząc zaniepokojona na jego wolną reakcję na te słowa i sama zaczęłam odczuwać coraz większy stres związany z tym wszystkim.Przełknęłam ślinę kończąc wypowiadanie słów.
James siedział przede mną sztywno z pustym,a wręcz lodowatym wzrokiem.Zaschło mi w gardle.Miałam przed sobą swojego niedoszłego zabójcę ,a z drugiej strony człowieka na ,którym zaczęło mi cholernie zależeć.
-Asset?-wyszeptałam prawie zapominając jak mówi się po rosyjsku.
-Gotowy na rozkazy-odparł zimno i bez wyrazu.
Wstałam na drżących nogach podchodząc do niego i patrząc w zimne tęczówki śledzące każdy mój ruch.Usiadłam na jego udach okrakiem niepewnie ujmując jego twarz w dłonie.Przyjrzałam się dokładniej jego twarzy ,rysą byłam milimetry od jego warg.
-Od teraz masz reagować tylko na mój głos.Nikt inny nie ma prawa wydawać ci rozkazów rozumiesz? Nie człowieka ponad mną-wyszeptałam czekając na jakąkolwiek reakcję-Rozumiesz?
Otrzymałam tylko krótkie skinięcie głową.
-To by było na tyle żołnierzu-mruknęłam-Sputnik.
Stracił przytomność opierając głowę na moim ramieniu ,a ja pozwoliłam sobie przeczesać jego włosy i chwilę jeszcze odczekać zanim zeszłam z jego kolan siadając na swoim poprzednim miejscu i samej się wyłączając.
*****
Pierwszy raz wyszedł mi tak długi.
I w zasadzie nie jest chyba taki zły.
Nawet ,nawet.
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanfictionOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.