#22 Sputnik.

5.1K 314 9
                                    

-Nie śpisz-mruknął-Obudziłem cie?-spytał cicho.

-Nie-odparłam wtulając się w jego pierś i dopiero teraz orientując się że obejmuje mnie tylko jedną ręką.

   Odwróciłam się lekko spoglądając kątem oka na to co trzyma w drugiej dłoni.

-Oh,dla odmiany twoje?-spytałam obracając się do niego plecami ,a on opiera brodę na mojej głowie.

-Tak.

-Miałam wrażenie że znasz je już na pamięć-zamrugałam oczami próbując przyzwyczaić wzrok do półmroku.

-Te pamiętam dość dobrze-mruknął-Mam problem z zapamiętaniem tych drugich.

   Odłożył spięte kartki wzdychając i obejmując mnie zdrową ręką.

-Dlaczego zawsze kładziesz się po mojej lewej?-spytał zmieniając temat.

-Dlaczego zauważasz takie głupoty?-wywróciłam oczami.

-Dlaczego denerwujesz się kiedy zaczynam poznawać cie lepiej?

-Przeszkadza ci to ?-wtuliłam policzek w nagrzany metal.

-Nie-zaprzeczył-Mam gorsze czucie po lewej stronie-dodał.

-Mam rozumieć że przestało przeszkadzać ci to że się do ciebie przytulam?-uniosłam brwi spoglądając na niego z dołu.

-Nie-odparł krótko odwzajemniając spojrzenie.

   Nie mogłam czytać z jego oczu co uznałam za raczej kiepski znak.Ale ostatecznie nie zrobiłam nic prócz pogłaskania jego dłoni. Zahaczyłam palcami o bliznę przecinającą jego skórę ,ale nie zdążyłam nawet mrugnąć jak cofnął rękę.

-Unieszkodliwisz mnie dzisiaj?-spytał.

-Nie wiem-wzruszyłam ramionami-A ufasz mi na tyle?

-Na tyle na ile umiem-wzruszył lekko ramionami.

-Więc spotkamy się w pracowni?-spytałam podnosząc się na łokciach.

-Tak-przytaknął.

   Skinęłam milcząco i wygramoliłam się z łóżka pilnując przy tym rąbków bluzki.

   Dopiero w pokoju uchyliłam materiał powstrzymując jęk irytacji.Na bladej skórze wykwitły różnokolorowe "kwiaty" jakby to ładnie i poetycko ująć.

   Ale że do poetki mi daleko powiem też dla ludzi równie kolokwialnych co ja:

   Miałam kurwa wszystkie odcienie tęczy mocno odznaczające się na porcelanowej skórze.

   Usiadłam na umywalce przemywając ranki po jego paznokciach i opatrując je plasterkiem ,ale kompletnie olewając moje piękne sińce.Nie jestem aż tak miękka.

   Korzystając z tego że akurat nie miałam na rękach więcej siniaków ubrałam prosty dres i bokserkę ,zaraz potem schodząc na dół żeby zrobić tam minimalny porządek.

   Uporządkowałam jego papiery,wszystkie swoje śmieci odłożyłam w kąt sali i zostawiłam na wierzchu tylko czerwony notes.Włączyłam muzykę od ,która była nieodłączną częścią tego domu po czym zasiadłam na swoim fotelu upijając łyk przygotowanej wcześniej kawy.

***

-Adrienne?-ciche dźwięki kroków,przymykane ciężkie metalowe drzwi  i jego zachrypnięty głos.

   Ja nie podniosłam się jak normalny człowiek.Jak podskoczyłam jak na popierdolonym krześle elektrycznym upuszczając laptopa wraz ze słuchawkami na podłogę i prawie spadając przez moją śmiechu wartą pozycję.

   Bycie drobną daje multum możliwości ,a ja z tego korzystam.

   Odwróciłam się z mordem wpatrując na to jak na jego twarz wpełza delikatny uśmiech.

-Huh ,cieszę się że poprawiłam ci nastrój-margnęłam siadając jak przystało na człowieka-Zawsze do usług-odgarnęłam proste włosy do tyłu nabierając więcej powietrza do płuc-Na pewno chcesz to zrobić?-spytałam kiedy zajął miejsce na krześle przy moim biurku-Nie jesteś już...

-Jestem i nie wmawiaj mi głupot-prychnął ucinając-Może jestem zacofany ,ale na pewno nie tępy.Jestem niebezpieczny Adie ,nawet dla ciebie.Jeżeli to ma w jakimś stopniu pomóc mnie spacyfikować to tego chcę.Chociażby żebyś mogła powiedzieć głupie "sputnik" kiedy coś mi odbije.

-James przecież do tej pory było dobrze-wpiłam się w fotel z notatnikiem na kolanach-Nie było takiej potrzeby.

-Adie proszę-jęknął nie patrząc mi nawet w oczy-Lepiej wiem co się ze mną dzieje.Po prostu to zrób.Na wszelki wypadek.

-Jeszcze sobie porozmawiamy-mruknęłam poddenerwowana faktem że nic mi nie mówi o swoich problemach-Tęsknota,zardzewiały,siedemnaście,świt...

   Oblizałam wargi patrząc zaniepokojona  na jego wolną reakcję na te słowa i sama zaczęłam odczuwać coraz większy stres związany z tym wszystkim.Przełknęłam ślinę kończąc wypowiadanie słów.

   James siedział przede mną sztywno z pustym,a wręcz lodowatym wzrokiem.Zaschło mi w gardle.Miałam przed sobą swojego niedoszłego zabójcę ,a z drugiej strony człowieka na ,którym zaczęło mi cholernie zależeć.

-Asset?-wyszeptałam prawie zapominając jak mówi się po rosyjsku.

-Gotowy na rozkazy-odparł zimno i bez wyrazu.

   Wstałam na drżących nogach podchodząc do niego i patrząc w zimne tęczówki śledzące każdy mój ruch.Usiadłam na jego udach okrakiem niepewnie ujmując jego twarz w dłonie.Przyjrzałam się dokładniej jego twarzy ,rysą byłam milimetry od jego warg.

-Od teraz masz reagować tylko na mój głos.Nikt inny nie ma prawa wydawać ci rozkazów rozumiesz? Nie człowieka ponad mną-wyszeptałam  czekając na jakąkolwiek reakcję-Rozumiesz?

   Otrzymałam tylko krótkie skinięcie głową.

-To by było na tyle żołnierzu-mruknęłam-Sputnik.

   Stracił przytomność opierając głowę na moim ramieniu ,a ja pozwoliłam sobie przeczesać jego włosy i chwilę jeszcze odczekać zanim zeszłam z jego kolan siadając na swoim poprzednim miejscu i samej się wyłączając.

*****

Pierwszy raz wyszedł mi tak długi.

I w zasadzie nie jest chyba taki zły.

Nawet ,nawet.


Destroyed //Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz