Syknęłam boleśnie ,gdy "delikatnie" w jego mniemaniu wypieprzył mnie na matę.
-Miałeś mnie nauczyć się bronić nie wiedziałam że to pretekst do wyżycia się na mnie-teatralnie przyłożyłam wierzch dłoni do czoła-Ja rozumiem że nie jestem najlepszym materiałem na pomoc ,ale bez jaj! Nie byłam chyba taka zła.
Parsknął odgarniając za ucho kosmyk ciemnych włosów,ale wciąż uparcie siedząc na moich udach.Nawet nie wiem kiedy dystans między nami zniknął.Nie to żebym narzekała.W końcu mogłam go bezkarnie potykać.
-Nie wykorzystujesz swoich atutów-zaprzeczył-Jesteś drobna,szybka i masz wysoki próg bólu...
-Mówisz że jestem drobna?-uniosłam brew słysząc tylko to co chciałam- A jakie dziewczyny preferujesz sierżancie Barnes?-spytałam z szelmowskim uśmiechem.
-Inteligentne-odparł mrużąc na mnie oczy.
-Oh , tak-skinęłam-Bo to takie seksowne ,gdy dziewczyna w trakcie seksu powie ci jakąś zabawną anegdotkę o stawonogach-przytaknęłam ze śmiechem.
Wywrócił oczami zbywając mnie po czym w końcu podniósł ze mnie swoją twardą dupę i podał mi rękę.Swoją bo do tej metalowej miał chyba poważny uraz.
Przez pierwsze pięć minut dawał mi fory,zdołałam go nawet uderzyć parę razy.A potem złapał mnie za nogę.Udało mi się go wywrócić.Mój triumf trwał jednak krótko bo po chwili znów to ja leżałam pod nim obolała na macie.Ostatkiem sił przewróciłam go pod siebie.
Moja noga bezczelnie wsunęła się między jego uda,ręce podparłam po bokach jego głowy,a nosem przesunęłam po jego szyi.Poczułam urywany oddech na swoim barku,gdy z rozbawieniem przejechałam językiem po jego skórze i pocałowałam brzeg ucha.
Jego ręce mocno zacisnęły się na moich biodrach odsuwając od siebie i sadzając na podłodze.
-Wygrałam?-spytałam ,a on spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Czy z tobą można normalnie?-spytał patrząc na moją dziecięcą radość.
-Da się ,po prostu...-urwałam przekrzywiając głowę.
Mierzyliśmy się chwilę wzrokiem ,aż przerwałam ją swoim zrezygnowaniem.Jego pieprzona ciekawość i niepozorne pytania mnie dobijały bo z każdą głupotą miałam wrażenie że zdejmuję z siebie warstwę obronną.Nie odróżniałam już kłamstw od prawdy.
-Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytania dotyczące ciebie?-nawet nie wiem ,którędy do sali wdarła się powaga mordując wcześniejszą lżejszą atmosferę.
Chyba kurwa wentylacją ,bo okien tu nie ma.
-Mówiłam ci że to jest niebezpieczne-roztarłam skronie kątem oka zerkając na telefon.
-Ale ty wiesz więcej niż ja sam ,a ja o tobie nic-oparł ręce na kolana nawet nie zdyszany patrząc na mnie z rumieńcem jakiegoś tam wysiłku na policzkach-I cały czas chcesz wiedzieć więcej podczas ,gdy ja stanąłem w martwym punkcie polegając na twoich szczątkowych odpowiedziach,wymyślonych danych i dedukcji.
Przełknęłam ślinę wiedząc że to nie było fair.Ale nie mam pojęcia dlaczego czułam się z tym teraz źle.
-James ja sama nie wiem o sobie więcej niż ty-odparłam niepewnie-Zmieniałam tożsamości że zwyczajnie jedyne co pamiętam to parę ostatnich miesięcy ..-odetchnęłam-I do tej pory nigdy nikomu nie ufałam.
-Ja też-odparł-Ale wychodzi na to że teraz mam ciebie.To może być obustronne.W końcu chyba nie tak łatwo mnie złamać-uśmiechnął się krzywo.
-Twoi starzy znajomi?-spytałam.
-Nie-pokręcił głową-Tylko ty i ja-wyciągnął do mnie rękę wystawiając mały palec.
Oblizałam wargę i nie wiem dlaczego czułam się gorzej niż ,gdy byłam z nim nie fair.Odetchnęłam ciężko czując że brakuje mi powietrza.Wyciągnęłam rękę opanowując jej drżenie po czym łącząc nasze małe palce i dostrzegając delikatny uśmiech na twarzy Barnesa.
I o matko to był jeden z tych momentów w ,których przypominał mi o tym że ma jedynie 32 lata i jest wyciągnięty żywcem z innej epoki były momentami.Taki w którym miałam ochotę go zwyczajnie przytulić.
Bez podtekstów!
*****
Huh to co? Zaczynamy ich swatać?
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanficOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.