#42 Łatwiej powiedzieć „nie" na początku, niż na końcu.

4.9K 222 99
                                    

   Nie wiem ile przesiedziałam siedząc między jego nogami wtulona w jego udo próbując doprowadzić się do stanu używalności.Przez cały ten czas wpatrywał się w mnie pustym i wyprutym z emocji spojrzeniem.Ostatecznie jednak dałam radę się podnieść.

   Przez chwilę zrobiło mi się słabo ,ale znalazłam klucze od mieszkania,motoru ,który był w drodze do ameryki i nawet zdjęłam nieśmiertelniki.Rzuciłam to wszystko na szafkę ,obok papierosów oraz pistoletu z ,którym się nie rozstawał.Wyjęłam z portfela nasze zdjęcie biorąc długopis i pisząc z tyłu drobne "przepraszam".

   Spojrzałam na to wszystko ostatni raz po czym pocałowałam go przeciągle w te cholerne słodkie,miękkie ...Obojętne wargi.

   Chryste od kiedy jestem taką sentymentalną i uczuciową pizdą?

-Gdybyś mnie potrzebował zawsze możesz mnie znaleźć, w końcu jesteś Zimowym Żołnierzem...-uśmiechnęłam się blado-Sputnik-mruknęłam.

   Mam równe piętnaście minut zanim się ocknie.

   Mam około 15 minut żeby zniknąć.

***

   Opuściłam budynek szkoły triumfując.Bo od "Pani nie jest opiekunem prawnym" po "jego prawny opiekun jest w trakcie operacji ratującej życie i nie nie przyjedzie" przechodziły mnie mdłości.Nie wiem kiedy zrobiłam się tak kulturalna by móc reprezentować opiekuna prawnego w pożal się boże szkole.

   Moje zaświadczenia o ukończeniu edukacji są z drukarki i źle na tym nie wyszłam.

   Stanęłam przed wysokim brunetem trzymającym na rękach paroletnią dziewczynkę.

   Możecie mnie zabić śmiechem ,ale ja naprawdę nie wiem ile mają lat.Wiem tylko że ten starszy sprawia dużo kłopotów, a ta mała mniej.Co nie oznacza że mniej ją nie lubię.Oh co to to nie.

   Nie trawię jej chociażby przez same posiadanie niebieskich oczu i czekoladowych loczków.

-Nie powiesz ojcu?-spytał chłopak wyrywając mnie z letargu-Proszę ,Eady ...-jęknął przerażony kiedy bez serca ominęłam go kierując się do czarnego audi.

   Jasne.Bój się.Tylko ja stoję między ręką Vincenta ,a nim.

   Bardziej pasem.W końcu ręce cholernego chirurga są zbyt istotne by móc je okaleczyć.

-Może dobrze by ci zrobiło ,gdybyś w końcu Klaus?-spytałam chłodno szarpiąc drzwi od strony kierowcy i nie mogąc już słuchać dźwięku jaki wydawały jego ciężkie żołnierskie buty.

   Przełknął ślinę sadzając dziewczynkę do fotelika ,a ona ucieszona złapała za zostawiony na tylnym siedzeniu telefon.

   Chłopak wstrzymał nerwowy oddech zajmując miejsce pasażera.

   A po drugiej stronie ulicy mignął mi brunet w czapce z daszkiem.

   Wsiadłam do samochodu odpalając silnik i włączając się do ruchu.

   Roztarłam twarz dłonią zerkając na niego przelotnie.Ciemne oczy,tego samego koloru włosy,mocne rysy i kolczyki.Sięgnęłam dłonią do jego rozpiętej u góry czarnej koszuli poprawiając kołnierzyk tak żeby nie było widać jasnych blizn.

-Wiesz ,która to już bójka ?-spytałam retorycznie.

-Piąta...-wyszeptał wbijając wzrok w nogi.

-A przypomnij kiedy wróciłeś do szkoły?

-Tydzień temu-potarł ze skrzywieniem skrwawione kostki rąk-Nie rozumiesz...

-To mi wytłumacz!-zbulwersowałam się.

-Nie jesteś moją matką-odburknął lekko zgaszony moją gwałtowną reakcją.

-I nigdy nią do kurwy nędzy nie będę!-uderzyłam dłońmi w kierownicę kiedy zatrzymaliśmy się na światłach-Nie planuję zastąpić ci matki ,ale na tą chwilę to ja chodzę do twojej szkoły kiedy spieprzysz,ja odbieram cię z wytrzeźwiałki i to ja to ja latam po lekarzach kiedy nie wiesz z kim się przespałeś!...Jeżeli nie zaczniesz ze mną rozmawiać to wszystko się skończy bo nie mam siły wyciągać cie z kolejnych kłopotów i jeszcze chronić przed gniewem Vin'a!

-Jestem pedałem ,okey?!-dał za wygraną również podnosząc głos-Chciałaś to masz! Przespałem się w weekend z jednych z ...Nie istotne.Istotny jest fakt że koleś był opłaconą dziwką ,a znajomi ze szkoły się dowiedzieli.

-I musiałeś ich pobić?-syknęłam.

-Pedał!-pisnęła wesoło Elia odrywając się od mojego telefonu.

-I widzisz? Spieprzyłeś siostrę! Lepiej napraw ją zanim Vin wróci...-zerknęłam na nią w lusterku-Homoseksualista jest poprawnie politycznie i lepiej brzmi-stwierdziłam.

-Nie mów o tym ojcu-poprosił opanowując się po własnym wybuchu.

-Nie powiem-skinęłam.

-Pedał!-zaszczebiotała młoda-Mamo co to jest pedał? Kupimy go?

-Klaus?!-uderzyłam go w ramię żeby zareagował.

***

   Wieczorem korzystając z faktu że Vincent spał jak zabity przerzuciłam zdjęcia zrobione przez Elię na laptopa.Na jednym z nich uchwyciła bruneta w czapce z daszkiem ,który akurat przyglądał się nam przed budynkiem szkoły.

   Uśmiechnęłam się delikatnie wiedząc jego przemęczoną twarz.

   Wkleiłam zdjęcie do e-maila z podpisem "Tak blisko" i wysłałam na maila Jamesa.Usunęłam konto po czym zamknęłam urządzenie zsuwając się po wezgłowiu.

   Przez te parę lat włóczyłam się po świecie szukając informacji i miejsca w ,którym mogłabym zostać trochę dłużej.I podczas tych 6 lat minęliśmy się parę razy.

   Paręnaście.

   Parędziesiąt.

   Czasem starczało mu zwykłe minięcie się na ulicy.Otarcie się ramieniem podczas mijania mnie w sklepie.Czasami przychodził do tych samych klubów stawiając mi drinka.Parę razy czułam jego wzrok na sobie kiedy przechodziłam naga po mieszkaniu,albo spałam.A na palcach jednej ręki mogłabym policzyć ile razy znalazłam go w swoim łóżku ,po prostu śpiącego.

   I było to dla mnie na tyle oszałamiające przeżycie;to że znowu go mam,to że jest na wyciągnięcie ręki,to że mam pewność że jest bezpieczny...Że nie byłam wstanie uciec ani go opieprzyć.Przeważnie siedziałam na fotelu patrząc na jego odprężoną twarz lub leżałam obok delikatnie dotykając go jakby za chwilę miał zniknąć.

   Bo jego bliskość była narkotyzująca i tak samo wyniszczająca.

*****

No to ten.

Koniec ;)

Nie ma happy endu.

Mogę machnąć ewentualnie jakiś dodatek ,ale tak to by było wszystko w tym ff.

Destroyed //Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz