-Nie śpisz dupku ,nie udawaj-mruknęłam tłumiona przez materiał przy moich ustach.
Pierś pod moim policzkiem zafalowała kiedy mężczyzna parsknął śmiechem.
-Zaczynasz mnie przerażać-stwierdził.
-Nie starasz się-skwitowałam mocniej wtulając się w jego ciało.
Czułam jak teraz otwarcie się na mnie gapi i pierwszy raz speszona schowałam twarz w jego koszulce.Nikt dawno nie widział mnie bez makijażu ,a sama bez niego traciłam swoją pewność siebie i rezon.
-Peszysz się-parsknął.
-A ty spinasz-odparowałam przebiegając palcami po jego mięśniach-Jak masz mnie drażnić to spadaj.Możesz zrobić kawę i ewentualnie wybrać mi jakieś ciuchy do ubrania.
-Co planujesz?-spytał zdejmując moją rękę ze swojego brzucha.
-Przejechać się do miasta na jakiś obiad-trzepiąc go w łapę gdy chciał zabrać z brzucha moją dłoń-Skoro Stark zamierza nas jeszcze jakiś czas kryć trzeba z tego korzystać.
-Jasne-zmarkotniał.
Wspomnienie wczorajszej konwersacji oraz mojego popieprzonego zachowania i u mnie wywołało grymas na twarzy.Brunet wyślizgnął się spode mnie wstając ,a ja podniosłam się na łokciach sprawdzając godzinę.
-Bijesz rekordy Jamie-stwierdziłam-Jedenasta zamiast trzeciej-wodziłam za nim spojrzeniem,gdy podszedł do mojej szafy.
-Nie miałem pojęcia że...-zatrzymał się w pół kroku odwracając w moją stronę-O tym wiesz.
-To że teraz jestem rozregulowana nie oznacza że nie zauważam takich rzeczy-oznajmiłam-Nie lekceważ mnie Barnes ,jestem teraz ninja.
-Zauważyłem-odparł niewesoło-Rozetrzyj sobie policzek ,odbiły ci się segmenty...-dodał po chwili.
Potarłam do miejsce krzywiąc się.Wolę mieć odbite segmenty niż poduszkę.
Ale do tego się nie przyznam.
***
-Ale ty wiesz że to nie były moje czasy?-spytał kiedy wyszliśmy z baru stylizowanego na lata sześćdziesiąte .
-To zawsze bliżej niż dalej-odparłam wbijając wzrok w swoje czerwone glany.
-A ja w zasadzie ich nie pamiętam więc nic straconego-odparł śmiejąc się słabo i też patrząc w chodnik.
-Zawsze możesz spytać Rogersa-odparłam patrząc na jego profil-Wczoraj sprawiał wrażenie bardzo rozgadanego.
-Ale ja go nie pamiętam i w zasadzie ...Uświadomiłem sobie wtedy że jest dla mnie praktycznie obcym człowiekiem-mruknął -To beznadziejne nagle zostać wepchniętym do innego świata i nie wiedzieć co się dookoła dzieje.
Wsunęłam rękę do jego kieszeni łącząc nasze palce i wzdychając.
-Przestań bo zaczyna żałować że nie zgodziłam się na tych psychologów Starka-margnęłam-Albo cie zostawię na pastwę tego strasznego świata.
-Jestem człowiekiem z rozpieprzoną psychiką i strzępami wspomnień mordercy-parsknął niewesoło-W dodatku nie zapominaj że dalej jestem niebezpieczny.Myślisz że ile wytrzymałbym sam ze sobą?
-Nie wiem ,ale ostatnio zastanawiałam się nad tym całym programem-odparłam zyskując w końcu jego uwagę-Do tej pory reagowałeś na wszystkich ,którzy znali hasło ,prawda?-spytałam na co niepewnie skinął-Co by się stało jeżeli dostałbyś rozkaz słuchać się tylko jednej osoby?
-Zapewne słuchałbym jej nawet z nożem na gardle-zmarszczył brwi.
-Więc mamy tymczasowe rozwiązanie tego problemu-powiedziałam-Pytanie tylko jak bardzo mi ufasz.
Zatrzymał się z konsternacją oblizując wargi i spoglądając na mnie z góry.
-Na ten dzień chyba bezgranicznie-stwierdził po namyśle-Nie mam nikogo prócz ciebie.
Stanęłam jak kołek patrząc na jego plecy ,aż on sam się odwrócił czekając na mnie.
-Znaczy że dzisiaj też śpisz ze mną?-zafalowałam brwiami.
-Nie przeginaj-parsknął.
Włosy wpadały mu do oczu,skórzaną kurtkę rozwiewał jesienny wiatr ,a ja miałam ochotę wygarnąć tym wszystkim zapatrzonym w niego kobietą że mogą sobie o nim pomarzyć.
Ja też ,ale co tam.
Starcza mi to co jest.
-Nie przeginaj-przedrzeźniłam go-Ale spało się dobrze ,co?
Prychnął czekając aż do niego dołączę.
*****
Przepraszam ,ale nie sprawdzone i większość to dialogi,ale cóż.Ja się jeszcze rozkręcę obiecuję!
Jakoś tak nie potrafię jebnąć tu jakiegoś gwałtownego zwrotu akcji tak samo jak nie umiem wstawić tu zdjęć ani gifów.
Ktoś ? coś ?
A tak btw zbieram wszelkie pomysły na to co mogli by razem odstawić :)
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanfictionOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.