-To przerażający ,gdy tak siedzisz i patrzysz jak śpię-stwierdziłam nawet nie uchylając powiek.
-Nie chciałem cie budzić-odparł cicho.
-Nie dasz rady przejść obok nie zauważony ,zbyt dobrze cie znam-stwierdziłam-Koszmary? Czy chcesz jeszcze pokrzyczeć?
-Nie istotne-odgarnął włosy do tyłu-Martwiłem się że się rozchorujesz.
-Mhm...
Wtuliłam policzek w poduszkę wzdychając.
Podniósł się powoli z podłogi.Poczułam jak materac ugina się pod jego ciężarem zanim poczułam łaskoczące mój policzek kosmyki i wargi na moim czole.
Pocałował mnie w czoło.
A ja zacisnęłam powieki czując jak powieki czując ciężkość w oddychaniu.
-Czy ty mi sprawdzałeś temperaturę?-spytałam kpiąco.
Położył się za mną obejmując ciasno i wsuwając nos w moje włosy.
-Chciałabyś-odparł.
Nie.
-Na pewno tam ze mną nie pojedziesz?-spytał szeptem.
-James....-westchnęłam-Śpij i nie martw się na zapas.
***
Rano wstałam.Jak najbardziej żywa.Zdrowa.I świadoma tego że zostało nam z Jamesem równo 3 tygodnie do jego wyjazdu.
Poszłam do łazienki i po względnym ogarnięciu się spojrzałam dłużej w lustro.
Skóra odkrywała właśnie nowy odcień bieli,oczy imponowały tym dziwnym nasyconą czerwienią ,a na włosach pojawił się cień jasnego odrostu.Przyjrzałam się sobie dokładniej coraz bardziej gotując się w środku.
Jestem niczym,a właściwie definicją człowieka jakim on nie chciał być.Nie zasługiwałam na niego i robiłam mu krzywdę przyzwyczajając do siebie.
Wyjęłam z szafki interesujące mnie rzeczy i drżącymi dłońmi zaczęłam doprowadzać się do maksymalnie naturalnego stanu.
Litr rozjaśniacza,trzy opakowania farby i zbite lustro później wyszłam do zdezorientowanego oraz wystraszonego Barnesa.
-Co zrobiłaś?-obserwował mnie z łóżka wsparty na łokciach.
-Zbiłam lustro-wyszeptałam podchodząc do szafy i kucając przy szufladach.
-Mówisz to tak spokojnie jakbyś robiła to zawodowo-prychnął na kolanach podchodząc do brzegu mebla i patrząc na moją okaleczoną rękę.
-Nic mi nie będzie-stwierdziłam.
Na dowód strzepnęłam ręką pozwalając żeby parę kropel krwi splamiło podłogę.Spojrzeliśmy na nie oboje po czy nie chcą utrzymywać kontaktu wzrokowego puściłam ręcznik stając przed nim jak pan bóg mnie stworzył.
-Cholera ,Adrienne!-syknął.
-Cholera ,James...-z ironizowałam-Nie mam niczego czego byś już nie dotykał i nie widział-stwierdziłam naciągając na siebie koronkę ,a potem bluzę.
Rozpuściłam włosy i z westchnięciem odwróciłam się do niego.Pochyliłam się prawie że muskając wargami jego usta.Loki opadały kurtyną oddzielając nas od reszty pokoju.
-Już możesz patrzeć ,chyba że boisz się iż strzelam laserami niczym Lady Gaga-zakpiłam.
Otworzył oczy chwilę lustrując mnie z zamyśleniem i uwagą.Wplótł palce w moje włosy na próbę je przeczesując ,a potem pochylił moją głowę do powolnego pocałunku.
-Będę mógł to opatrzyć?-wyszeptał po chwili.
Wywróciłam oczami.
-Tak-przytaknęłam.
-Dlaczego białe?-spytał przeczesując je i patrząc na jasne kosmyki.
-Najbliższe oryginału-wzruszyłam ramionami-Myślałam że ci się...
-Podobają mi się-przerwał mi całując boleśnie powoli.
*****
I znowu tak dziwnie softowo.
Meh.
Jeśli nabijecie mi tu dziesięć komentarzy najpóźniej jutro wieczorem wstawię tu niespodziankę ;)
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanficOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.