Odłożyłam ostatni talerz na podłogę wzdychając i podziwiając swoje dzieło.Cała podłoga,stół,narożnik...Cała wolna powierzchnia salonu została zastawiona jedzeniem wszelkiej maści.W pokoju panował pół mrok spowodowany moim zapominalstwem przez co nie włączyłam światła ,a zaczęło zmierzchać ,ale efekt i tak był powalający.
Ot zwykłe marnotrawstwo ,a jak cieszy.
-Adrienne?-brunet stanął w progu opierając się o futrynę .
-Tak?-uniosłam brew-Mówiłam że załatwiam katering-wzruszyłam niewinnie ramionami-Nie śmiej się z mnie tylko chodź tu!-wyciągnęłam do niego rękę.
-Już się nie gniewasz za ostatnio?-spytał ostrożnie lawirując między talerzami i tackami z jedzeniem.
Wywróciłam oczami ciągnąc go za rękę na podłogę.Usiadł odgarniając za ucho kosmyk włosów ,który uciekł z upięcia.Uśmiechnął się niewinnie przez chwilę wyglądając tak młodo że aż dziecięco.
Chciałabym go widzieć takiego częściej.
Podałam mu pałeczki ustawiając odpowiednio jego palce.
-Za twoich czasów nie było takich bajerów co?-spytałam.
-Był cięższy dostęp-odparł próbując złapać sushi.
Zaśmiałam się z jego próby złapania jedzenia ,ale ostatecznie dał radę uśmiechając się zwycięsko.Włączyłam na nagłośnieniu jakąś randomową muzykę i sama zabrałam się do próbowania tego co leżało w okół.
Po parunastu spróbowanych daniach miałam dość i wpadłam na kolejny idiotyczny pomysł.
Zresztą czy ja kiedykolwiek miałam dobry pomysł?
Konsekwencja jednego z nich siedzi właśnie przede mną.
Wychyliłam się przystawiając do jego ust pielmieni.Dałam mu spróbować po czym odłożyłam pałeczki na talerz.Przesunęłam talerze na bok ,na kolanach wspinając się żeby pocałować jego miękkie usta ,którym ostatnio skąpiłam.
Oddał delikatnie pocałunek łapiąc mnie za biodra i sadzając okrakiem na swoich udach.Sięgnęłam dłońmi do brzegów jego koszulki powoli pozbawiając go cienkiego materiału.Kiedy w końcu udało mi się go z niej wyplątać zjechałam pocałunkami na jego szyję i bark gdzie mocniej przygryzłam jego skórę robiąc malinkę.
-Syzyfowa praca co?-sarknął zanim przerwał mu zduszony jęk wywołany tym że otarłam się o jego krocze.
-Mhm-mruknęłam-Połóż się.
-Co chcesz zrobić?-spytał lekko nieufnie.
-Połóż się i odpręż-podniosłam się lekko cmokając krótko jego czoło i pozwalając na ruch.
Położył się obserwują mnie uważnie puki nie chciałam mu zakryć oczu.
-Nie ufasz mi James?-pocałowałam go delikatnie.
-Ufam ,tylko...-zaciął się-Nie istotne.
-Wszystko co cie dotyczy jest istotne-odparłam poddenerwowana.
Burknął coś w odpowiedzi ostatecznie dając zakryć sobie oczy materiałem koszulki.Sięgnęłam po talerzyk z banana split i spróbowałam łyżeczką lekko roztopionych roztopionych lodów.Nabrałam trochę pochylając się i dając mu trochę do ust.
Roześmiałam się kiedy oblizał usta ze słodyczy.
A potem powoli,delikatnie...Przeciągnęłam kolejną porcją od jego szczęki coraz niżej.Zostawiłam trochę więcej na sutkach.Zjechałam niżej prawie brudząc mu dresy.Wstrzymał oddech wciągają brzuch na uczucie zimna w tak wrażliwych miejscach.
Na chwilę odłożyłam miseczkę.Pochyliłam się powoli pieszcząc jego skórę w miejscu pod szczęką kiedy jego dłonie ścisnęły moje pośladki.
-Zabierz ręce James-odparłam rozbawiona łącząc nasz palce i przypierając jego dłonie do podłogi.
Zadrżał pode mną zagryzając wargi, gdy schodziłam coraz niżej na dłużej zatrzymując się na jego sutkach.A potem niżej i niżej.Puściłam jego dłonie rozwiązując mu dresy i z jego drobną pomocą zsuwając mu je z bioder z bielizną.Pocałowałam go zimnymi,wilgotnymi wargami w podbrzusze.
A jego reakcja i mina była bezcenna.
*****
Zjebałam? Bardzo? Nie bijcie ,ja się dopiero uczę ;)
![](https://img.wattpad.com/cover/158833821-288-k44790.jpg)
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
أدب الهواةOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.