– Gdzie jest książeczka Puffy'ego? – zapytał Louis, sprawdzając ostatni raz bagaże.
Tim wzdychał, opierając się o drzwi wejściowe i nogą denerwował psa, który domagał się już wyjścia.
– Wrzuciłem ci do torby, tato. Sam mnie o to prosiłeś.
Lou czuł zdenerwowanie, bo czekał ich ponad tydzień w trasie po USA, a on w kościach czuł, że coś się wydarzy albo czegoś zapomną. Harry nie mógł przyjechać i mieli jedynie do pomocy ochroniarza, którego brunet już znał. Mężczyzna miał czekać na nich na lotnisku i zapewnić spokojną odprawę. Puffy szczekał na psy, wąchające walizki pasażerów, a Tim uspokajał go. Sam panikował, bo nie wiedział, czy jego pupil dzielnie zniesie podróż. Ciągle pytał o to Louisa, przyznając, że się martwi, gdy siedzieli na pokładzie samolotu. Lou ostatni raz żegnał się z ukochanym, który z niecierpliwością czekał na ich przyjazd. Nastolatek z podekscytowaniem mówił o jutrzejszych urodzinach i próbował wypytać o upragniony prezent. Od dziadków dostał wymarzony tablet, na którym teraz wyszukiwał odpowiedni film, a w domu została góra gier od Liama, który nie mógł zapomnieć o swoim ukochanym chrześniaku.
Harry ze zniecierpliwieniem śledził trasę samolotu po niebie. W końcu psycholog poprosiła go o rozmowę, bo chciała zamienić jeszcze kilka słów przed przylotem Tomlinsonów. Siedzieli w jej pokoju, a ona zapisywała w notesie obawy mężczyzny. Przyznał się do kryzysu, a ona jedynie westchnęła, mówiąc, że uzależnienie takie jest i jeszcze niejednokrotnie zostanie wystawiony na próbę. Jednak obecność bliskich pomagała mu w przezwyciężeniu chęci na alkohol. Czasami brał tabletki, które były słabszą wersją Xanaxu, ale idealnie oszukiwały jego mózg, gdy miał atak paniki. Zapisał się nawet na internetowy kurs jogi, ale szybko stracił zapał. Musiał jednak przyznać, że ćwiczenia go wyciszały i czuł się zupełnie inaczej niż na siłowni, gdzie podnosił ciężary i biegał, pocąc się niesamowicie. Tutaj opanowywał go spokój i mógł oczyścić myśli.
Tim wtulił się w niego, gdy przyjechali do hotelu. Tęsknił za Stylesem i miał mnóstwo rzeczy do opowiedzenia. Mężczyzna pocałował go w głowę i objął Louisa. Pragnął długiego pocałunku, którym został obdarowany w akompaniamencie nastoletniego jęku. Puffy chodził po pokoju i obwąchiwał każdy kąt nowego miejsca. Tim z podekscytowaniem opowiadał o planowanym spotkaniu z Zoey i zapytał, czy już dzisiaj będzie mógł tam pojechać. Mieli być w Nowym Jorku tylko do niedzieli i chciał wykorzystać ten czas do maksimum.
– Nie jesteś głodny? – zapytał Harry, obejmując go.
– Zjem w maku czy coś.
Mimo wszystko jakiś czas później siedzieli w hotelowej restauracji i cieszyli się swoją obecnością, jedząc późne śniadanie. Anna opowiadała o ponurym humorze syna z ostatnich dni, który zachowywał się jak rozkapryszona księżniczka, by w pewnej chwili usiąść na fotelu i z płaczem mówić, że tęskni za Lou. Mężczyzna pocałował go, zapewniając, że przez najbliższe dni nie odstąpi go na krok. Tim wtulał się w przyjaciółkę, która znowu przywitała go ze łzami w oczach. Wiedziała, że tego dnia się spotkają i odliczała dni, ale mimo wszystko nie umiała powstrzymać wzruszenia.
Lou siedział z matką chłopaka w hotelu, gdy ten udzielał wywiadu w radio. Kobieta była zmęczona ciągłą podróżą i tęskniła za mężem, który ostatnio ją odwiedził. Szatyn uśmiechnął się przepraszająco i pokiwał głową, dodając, że ją rozumie. Sam tęsknił za Harrym, gdy byli daleko.
– Harry wspominał, że zostaniesz z nim w trasie – powiedziała.
– To był tylko pomysł Tima i mojej mamy, która stwierdziła, że może się nim zająć, bo ja jestem potrzebny tutaj.
CZYTASZ
Be my Medicine
FanfictionLouis Tomlinson to trzydziestolatek samotnie wychowujący dorastającego nastolatka. Trzynastoletniemu Timowi wreszcie udaje się namówić ojca na koncert idola jakim jest Harry Styles. Stojąc w pierwszym rzędzie, chłopak wygrywa zaproszenie na scenę, j...