Louis siedział na łóżku, delektując się głaskaniem po udzie i przeglądał oferty pracy. Okulary na jego nosie chwilę wcześniej dały Hazzie mnóstwo powodów do zachwytu, a on szczerze ich nienawidził. Jednak miał zalecenie, by używać ich do czytania i korzystania z komputera, więc musiał się przełamywać, zwłaszcza że miał wrażenie pogłębiającej się wady.
– Chyba mi gorąco – mruknął Harry, zjeżdżając dłonią niżej pomiędzy uda mężczyzny.
– To się odkryj.
Odpowiedziało mu westchnięcie, którego nie skomentował. Otwierał kolejne strony, które znał już na pamięć i denerwował się, nie widząc niczego innego. Okej, były oferty, ale te były nieopłacalne, bo zostawałoby mu niewiele po opłaceniu rachunków. Jednak ostatnio zastanawiał się, czy nie powinien wziąć byle czego, złożyć CV w inne miejsca i odejść od wykształcenia. Myślał o poszukiwanym kierowniku sklepu, ale bał się czy umiałby zarządzać czymś takim.
– Wiesz, że nie musisz pracować, prawda? – powiedział Harry, wcześniej wpatrując się w komputer ukochanego.
– Nie zaczynaj.
– Tylko mówię.
– To nie mów, bo dobrze wiesz, co o tym myślę.
Louis zalogował się na swoje konto na LinkedIn i uśmiechnął się, widząc wiadomość. Przelatywał ofertę wzrokiem, a kąciki jego ust szły do góry z każdym kolejnym zdaniem. Wreszcie miał propozycję związaną z jego studiami, która łączyła się z godnymi warunkami i zapłatą. Miał zajmować się marketingiem w fabryce mebli.
– Chyba nie chcesz tego przyjąć, prawda? – zapytał Harry.
– Chcę.
– Nie chcesz, Lou, zobacz na wynagrodzenie.
– No widzę, tylko trzy stówy mniej niż w poprzedniej.
– Chyba sobie żartujesz, że tak nisko wyceniasz swoją pracę.
– Taki jest rynek, Harry. Gdybyś nie miał koncertów i sam szukał pracy, to wiedziałbyś, że nie ma co liczyć na zarabianie setek tysięcy miesięcznie.
– Boże, Lou, ale to jest wykorzystywanie!
– To jest dorosłość, a ja mam syna, którego muszę utrzymać.
– Nie pozwolę ci tego przyjąć, Lou. Nie ma mowy.
– Nie chcę być niemiły, ale akurat nie masz nic do gadania, bo jestem w tej chwili zwyczajnie biedny i nawet oszczędności mi się kończą.
– Nie mów tak, rozmawialiśmy o tym.
– Właśnie, Harry. Rozmawialiśmy. Dokończymy twoją trasę, podpiszę umowę od sierpnia.
– Nie, Lou. Możesz się na mnie wściekać i mnie nienawidzić, ale ja się nie zgadzam.
– Boże, przestań, Harry. – Przewrócił oczami, zdejmując okulary i kierując się do łazienki za potrzebą.
Styles bez dłuższego namysłu chwycił komputer ukochanego i przeczytał jeszcze raz ofertę. W końcu podziękował pracodawcy, odrzucając ją w imieniu Louisa. Wiedział, że ten się wścieknie, ale nie mógł mu pozwolić, by dać się wykorzystywać.
– Sprawdzasz mi historię czy cię nie zdradzam? – zaśmiał się Lou, wchodząc na łóżko i całując go. – Co do kurwy?! – dodał, widząc ekran komputera. – Co ty zrobiłeś?!
– Pomogłem ci zdecydować. – Wzruszył ramionami.
– Co ty, kurwa, zrobiłeś?! – krzyknął, spoglądając na swoją skrzynkę i widząc maila z odrzuceniem.
CZYTASZ
Be my Medicine
FanfictionLouis Tomlinson to trzydziestolatek samotnie wychowujący dorastającego nastolatka. Trzynastoletniemu Timowi wreszcie udaje się namówić ojca na koncert idola jakim jest Harry Styles. Stojąc w pierwszym rzędzie, chłopak wygrywa zaproszenie na scenę, j...