"I zdrowie uzależnień, które nami rządzą."

3.7K 375 281
                                    

Salon wypełniony był gęstą atmosferą, a w powietrzu można było wieszać noże. Może i krzyki nie latały już po domu niczym ptaki w letni wieczór po niebie, ale złamane serca krzyczały o pomoc. Louis wpatrywał się w telewizor, próbując skupić na nim swoją uwagę, ale czuł na sobie wzrok Harry'ego, który nadal stał za kanapą, skąd jeszcze kilka sekund temu krzyczał o obietnicach i ich dotrzymywaniu.

– Pamiętasz, co obiecałeś mi w dniu mojego wypadku, Louis? – szepnął cicho Styles, patrząc na ukochanego, który obgryzał paznokcie, i nie wiedział, czy rozpłacze się ze złości, czy ze smutku. – Że obietnic się nie łamie. Nie łamie się, Louis, a ty obiecałeś, że rzucisz palenie.

Liczył na jakąś odpowiedź, ale ta nie nadchodziła. Godzinę temu Harry znowu przyłapał szatyna na popalaniu, chociaż ten zarzekał się, że naprawdę sobie radzi. Louis próbował się wyprzeć, ale zdjęcia zrobione kilka dni temu, które teraz obiegały świat, były kolejnym dowodem jego zbrodni. Właśnie dlatego wolał bronić się krzykiem, gdy zabrakło mu argumentów i zrzucał wszystko na stres, dodając, że sam Styles wie, jak ciężka jest walka z uzależnieniem.

– Rzucę – mruknął w końcu.

– Kiedy, Louis?! Powiedz mi kiedy, skoro w klinice jednym z punktów był brak uzależnień. Jeszcze nie mamy tego dziecka, oni mogą wszystko cofnąć.

– Nie przesadzaj.

– Czyli dla ciebie łamanie obietnic jest „przesadą"? Powiedz mi, Louis – naciskał, gdy znowu odpowiedziało mu milczenie. Dziękował Bogu, że Tim jest jeszcze w szkole i nie musi patrzeć na to wszystko.

– Przesadą są twoje nerwy.

Łzy cisnęły się do oczu mężczyzny, który skierował się do kuchni i w nerwach chwycił butelkę wina, która została im po któreś kolacji z rodziną. Nalał ciemny trunek do jednego kieliszka, który postawił na stoliku przed Tomlinsonem z cichym szeptem:

– Twoje zdrowie Louis. – Stuknął butelką w kieliszek na znak toastu. – I zdrowie uzależnień, które nami rządzą.

Skierował się na taras, pragnąc samotności i jednocześnie nie chciał, by ktokolwiek widział jego łzy. Kulił się na niewielkim fotelu, okrywając ciaśniej kocem, bo lutowa pogoda nie zachwycała. Potrzebował jednak chłodnego powietrza, który orzeźwi jego umysł i pozwoli przemyśleć kilka spraw. Patrzył na butelkę z winem i walczył z cholerną ochotą napicia się, ale wiedział, jak wiele rzeczy zostanie przekreślonych. Gdyby mama się dowiedziała – jej serce by pękło, a ręka wybierałaby numer ośrodka uzależnień, bo zagroziła, że po kolejnym piciu idzie na oddział zamknięty. Jego związek zostałby przekreślony, a wraz z nim wszelkie plany i marzenia zostałyby pogrzebane.


Do Mama: Jesteście w domu?


Anna prędko wybrała numer syna, gdy niepokojąca wiadomość wyświetliła się na jej ekranie. Wracała właśnie do domu i przestraszyła się, gdy najgorsze myśli przyszły do jej głowy. Harry zapewniał ją, że wszystko jest w porządku, ale ona znała ten głos. Znała go z trasy, gdy było naprawdę źle, a jej syn zapewniał, że sobie radzi, jednocześnie mieszając narkotyki z alkoholem.

– Pokłóciliśmy się, mamo – przyznał w końcu. – Mogę przyjechać na noc?

– Oczywiście, skarbie, tu nadal jest twój dom. Powiesz mi, co się stało?

– Pogadamy na miejscu, dobrze?

– Uważaj na siebie, Harry, dzisiaj jest naprawdę ślisko.

Be my MedicineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz