Tim siedział na kanapie ze znudzeniem i oglądał telewizję, bo przynajmniej to nie było zakazane. Jego nos nadal bolał, a on syczał, gdy miał dezynfekowaną ranę. Harry przepraszał za sprawiany ból i nadal miał ochotę przeprosić go za szlaban. Jednak nastolatkowi świetnie szło jego przestrzeganie i Styles nie wiedział jak zacząć temat i czy w ogóle powinien to robić. Oficjalnie miał zakaz na wychodzenie i komputer, a temat USA stał się tematem tabu. Jego laptop był schowany i zupełnie nie miał ochoty pogarszać swojej sytuacji przez szukanie go za plecami ojca.
– Może Josh dzisiaj przyjść? - zapytał, patrząc na Hazzę. Tomlinson pojechał na chwilę do baru i niedługo miał wrócić, a on zaczynał nudzić się w domu.
– Jasne.
– A możemy iść do kina?
– Masz szlaban, Tim.
– Mogę wiedzieć chociaż jak długo?
– Do odwołania – powiedział po chwili namysłu. Tamtego wieczora czytał artykuły na temat karania dzieci, bo chciał się upewnić, że szlabany mają jakiś sens, ale nadal nie rozumiał, na jakiej podstawie ustala się długość kar. Dlatego właśnie poszedł w ślady Louisa i nie podał konkretnego dnia.
– Czyli... umm... wyjazd do Zoey odpada, tak? Tylko się upewniam – zastrzegł, nie chcąc kłótni.
– Tak.
– Okej, przeproszę ją. - Jego głos brzmiał smutno, bo naprawdę cieszył się na spotkanie z przyjaciółką, a serce Harry'ego łamało się. Jednak udawał, że to go nie rusza, gdy sprzątał kuchnię.
W końcu zajął fotel, otwierając laptopa. Przeglądał strony agencji nieruchomości i zapisywał odpowiednie oferty. Miał już kilka upatrzonych domów, ale nadal nie wiedział jak zacząć ten temat z Louisem. Czasami wspominał w żartach, że chciałby willę z basenem, a szatyn przytakiwał, śmiejąc się. Jednak dla Tomlinsona temat nie był na poważnie, zupełnie przeciwnie niż dla Stylesa.
– Chcesz zobaczyć Zacka? – usłyszał znowu, a nastolatek pokazał zdjęcie noworodka. Zoey jakiś czas temu z podekscytowaniem opowiadała o nowym braciszku i imieniu, które zostało zupełnie inne, ale teraz pasowali do siebie jako rodzeństwo.
– Śliczny jest – przyznał brunet, uśmiechając się.
– No nie? Myślałem, że teraz go zobaczymy.
– Nie rób tak, Timmy, mogłeś myśleć wcześniej, bo chyba nie sądziłeś, że to spłynie po nas jak woda.
– Chyba tak sądziłem.
– To trochę się pomyliłeś. Kochamy cię, Timmy, ale nadal masz czternaście lat i nie możesz robić wszystkiego, co ci się podoba, tak?
– No ja rozumiem, ale nie możemy pojechać tam i potem kontynuować szlabanu? Tylko na weekend, proszę.
– Pogadam z Louisem, ale wątpię, by się zgodził.
– Powiedz, że żałuję, hm?
– Kłamstwo jest złe, Tim.
– Ale ja chyba serio żałuję, bo to boli jak cholerka. Znaczy, pewnie będzie wyglądać super, ale teraz boli.
– Nauczka, że rodziców trzeba słuchać? – Chłopak pokiwał głową, przełączając kanał.
Louis uśmiechał się, siedząc w barze i kompletując dokumenty. Wszystko szło naprawdę dobrze, a on dziękował ekipie remontowej za sprawną pracę. Widzieli już pierwsze efekty, które przechodziły ich najśmielsze oczekiwania. Lou wreszcie czuł dziwny spokój ogarniający jego ciało, gdy wtulał się w ukochanego po ciężkim dniu. Wiedział, że jest we właściwym miejscu z właściwymi ludźmi i naprawdę kochał swoje życie. Uśmiechnął się, witając z ukochanym, który zrobił mu niespodziankę. Pocałowali się, chowając na zapleczu i przytulając z wyznaniem miłości.
CZYTASZ
Be my Medicine
FanfictionLouis Tomlinson to trzydziestolatek samotnie wychowujący dorastającego nastolatka. Trzynastoletniemu Timowi wreszcie udaje się namówić ojca na koncert idola jakim jest Harry Styles. Stojąc w pierwszym rzędzie, chłopak wygrywa zaproszenie na scenę, j...