Louis przeglądał album ze zdjęciami, który sam stworzył, popijając zielone smoothie. Nienawidził tych napojów, a Harry stawał na głowie, by dodawane owoce zabiły smak paskudnej natki pietruszki czy szpinaku. To właśnie te produkty były bogate w żelazo i miały pomóc w pozbyciu się anemii. Mijał tydzień od badań, a on już nie bał się tak bardzo. Wizyta matki bardzo mu pomogła, bo kobieta zapewniała, że to tylko krwiak. Ukrywała swój ból i płakanie po nocach, bo bała się o syna, ale nie chciała, by ten zauważał jej zdenerwowanie, bo to znaczyłoby, że to nie jest nic takiego. Niby lekarz opowiadał o braku guza, ale ona nie umiała się uspokoić. Mężczyzna ukrywał ból głowy, dużo wypoczywając i wspomagając się herbatami. Melisa pomagała mu się wyciszyć i wypijał kubek wieczorem, by przespać całą noc, bo był sceptycznie nastawiony do tabletek.
– O, a wtedy zapytałem, czy będziesz ze mną chodzić – zaśmiał się Harry, wskazując na jedną z fotografii. – I pragnę przypomnieć, że wcześniej dałeś mi kosza.
– Nie dałem ci kosza – obruszył się. – Po prostu takich rzeczy nie załatwia się przez telefon. Chciałem, by było wyjątkowo!
– I było, kochanie. – Pocałował go w głowę, obejmując ciaśniej.
– Okej, nie mogę już. – Louis próbował odstawić słoik ze słomką na szafkę, ale Harry posłał mu ojcowskie spojrzenie, które dostawał Tim, odsuwając brokuły na bok talerza. – Serio jestem pełny.
– Dwa łyki do końca, dasz radę.
– Jezu, Harry, zwymiotuję.
– To odpocznij chwilę.
Tomlinson przewrócił oczami, patrząc na kolejną stronę albumu. Wibrujący telefon przerwał ich miłe chwile, a Lou zdziwił się, widząc wiadomości od syna, który wysyłał mu zdjęcia ojca ze szpitala, które wrzucone zostały gdzieś na Twittera.
Od Timmy: Tato??!!!??!!
Od Timmy: Jesteś chory tak?!!!?
Od Timmy: Powiedz mi!
Do Timmy: Nie, Tim, jestem zdrowy, zadzwoń na przerwie i nie denerwuj się teraz
Od Timmy: Ja nie chcę, żebyś umarł, tato
Chłopak wybrał numer ojca, wychodząc do toalety. Ze szlochem opowiadał o znalezionych zdjęciach i błagał, by ten nie umierał. Louis próbował przerwać mu płacz i poprosił, by się uspokoił.
– Timmy, ja naprawdę nie umieram. Babcia kazała mi zostać i zrobili mi badania, jest dobrze.
– To dlaczego nie powiedziałeś?
– Bo nie chciałem was denerwować.
– Ja nie chcę zostać sam, tato.
– Nie zostaniesz, Timmy, uspokój się teraz. Co masz za lekcję?
– Hiszpański.
– Więc wróć na hiszpański i nie używaj telefonu na lekcji.
– Ale obiecujesz?
– Tak, Timmy, obiecuję. Już? Lepiej? – dodał, słysząc pociągnięcie nosa. – Kocham cię najbardziej na świecie, Timmy, i naprawdę nie umieram.
– Ale obiecujesz, tak?
– Tak, Tim, obiecuję – zapewnił szatyn, chociaż poprzedniej nocy sam się rozkleił. Śniło mu się, że lekarz wspomniał o guzie, a on przebudził się z przerażeniem. Czasem płakał po kątach, myśląc, co by było gdyby, ale obiecał sobie, że będzie silny przez najbliższy tydzień i nie pozwoli swojej rodzinie się załamać. Zawsze wszystkich podnosił na duchu i teraz próbował śmiechem zapewnić, że już mają jedno zwierzątko i nie potrzebuje jeszcze raka. Harry silił się na uśmiech i starał się nie wybuchać płaczem, gdy w jego głowie pojawiały się objawy, o których czytał.
CZYTASZ
Be my Medicine
FanficLouis Tomlinson to trzydziestolatek samotnie wychowujący dorastającego nastolatka. Trzynastoletniemu Timowi wreszcie udaje się namówić ojca na koncert idola jakim jest Harry Styles. Stojąc w pierwszym rzędzie, chłopak wygrywa zaproszenie na scenę, j...