Louis ze zdziwieniem patrzył na dwójkę w swoim łóżku. Był jednak zbyt zmęczony, by zastanawiać się, o co chodzi, więc położył się w pokoju gościnnym, który niedługo miał zostać przerabiany na pokój dla malucha. Prędko usypiał, wtulając się w obcą i zimną poduszkę, która nie dawała poczucia, że jest u siebie, bo nie było na niej zapachu Stylesa ani poszewki w kratkę wybieranej przez bruneta.
Harry wydzwaniał od rana do Sam, opowiadając o całym zajściu. Tim snuł się po domu, przygotowując do szkoły i nie umiejąc zdjąć bluzy, która miała odkryć jego nocne przewinienie. Spojrzał ponuro na ojca tuż po przebudzeniu i pokręceniem głowy poprosił o brak komentarzy. Czuł się naprawdę źle i był bliski płaczu, ale wyrwanie się do szkoły miało uchronić go od poważnej rozmowy.
– Nie idziesz dzisiaj do szkoły, Tim – usłyszał za sobą, gdy naciągał spodnie od mundurka.
– Dlaczego?
– Bo ja tak mówię. Przebierz się i zejdź na dół.
– W co mam się przebrać?
– W normalne ubrania, nie te do szkoły.
– Ale o co ci chodzi? – Chłopak nie rozumiał słów Hazzy i czuł dziwny dreszcz, gdy ten czegoś od niego wymagał, jednocześnie nie chcąc powiedzieć, o co chodzi.
– Jedziesz do psychologa na dziewiątą. Zrobiłem ci herbatę.
– Chyba sobie jaja robisz.
– Chyba sobie jaja robisz, myśląc, że tak to zostawię. Zejdź zaraz na dół i bądź cicho, bo obudzisz ojca i wszystkiego się dowie.
Harry sam bał się myśli, że Louis mógłby dowiedzieć się o okaleczaniu Tima. Już raz to ukrył i nie chciałby, by teraz wszystko się wydało. Wiedział, że Lou oszalałby z nienawiści do siebie, bo każdego dnia powtarzał, że jest chujowym ojcem i nie umie zapewnić Timowi poczucia bezpieczeństwa.
– Po co tam jedziemy? – zapytał nastolatek, zajmując wysokie krzesło przy wysepce, by zjeść przygotowane płatki.
– Żeby z tobą porozmawiała.
– O czym?
– Tim, dobrze wiesz, o czym i nie każ mi mówić tego głośno.
– Zagoi się i tyle, daj mi spokój. Idę do szkoły.
– Nie idziesz.
– Nie rozkazuj mi.
– To idź poskarżyć się ojcu i powiedz, o co chodzi.
Tim ze złością wrzucił łyżkę w miskę i przeklął pod nosem. Harry zajął miejsce obok niego i dotknął ręki, która automatycznie schowała się w rękawie. Zaczął tłumaczyć nastolatkowi powagę sytuacji i obiecał, że to będzie krótkie spotkanie, ale muszą być pewien, że nie zrobi tego ponownie. Chciał, by Sam porozmawiała z nim i pokazała, że okaleczanie własnego ciała nie jest dobrą drogą. Styles nie spał naprawdę długo, wpatrując się w przerażonego syna, który tej nocy walczył z koszmarami, budząc się kilkukrotnie. Właśnie dlatego wiedział, że psycholog to jedyne wyjście i tłumaczył Timowi, że to żaden wstyd, a w Ameryce wiele osób chodzi do specjalisty, bo dusza jest tak samo ważna, jak ciało.
– O co ona zapyta? – zapytał Tomlinson, zapinając pasy.
– Dlaczego to zrobiłeś, a ty powiesz ładnie prawdę i nie będziesz kłamać.
– Dobrze wiesz dlaczego, więc po co ta szopka?
– Bo sobie nie radzisz z sytuacją i ja nie będę patrzeć, jak mój syn tonie w mentalnym bagnie.
CZYTASZ
Be my Medicine
FanficLouis Tomlinson to trzydziestolatek samotnie wychowujący dorastającego nastolatka. Trzynastoletniemu Timowi wreszcie udaje się namówić ojca na koncert idola jakim jest Harry Styles. Stojąc w pierwszym rzędzie, chłopak wygrywa zaproszenie na scenę, j...