"Ostatnio nawet nie mi nie staje, nie zauważyłeś tego?!"

3.4K 341 133
                                    

– Ja... ja chcę pobyć sam, dobrze? – wymruczał Harry, gdy przekroczyli próg domu, a ten rozejrzał się.

– Harry...

– Wrócę niedługo. – Odwrócił się i wyszedł, wcześniej zgarniając kluczyki z koszyczka na stoliku. Tomlinson zmarszczył brwi, patrząc przez okno na mężczyznę, który prędko wyjeżdżał z podjazdu i kierował się w tylko sobie znajomym kierunku. W głowie Louisa kotłowało się mnóstwo myśli przeplatanych z milionem pytań o wyniki, które dostali. Wyłączył się gdzieś w połowie monologu lekarza, a Harry, który chciał jak najszybciej zniknąć z pola jego widzenia, uniemożliwił mu zadanie pytań, które rozwiałyby jego wątpliwości. Nie wierzył, że to wszystko tak po prostu może przekreślić ojcostwo jego ukochanego i liczył, że chociaż Google wyjaśnią mu kilka spraw. Zajął kanapę, olewając Puffy'ego, który domagał się spaceru. Ostatecznie wypuścił go, czekając, aż strona się załaduje i przeklinając wolny internet, na który Tim narzekał jakiś czas temu.

Harry zrzucał wszystko z półek w przypływie szału i nie zważał na fakt demolowania własnego mieszkania. Krzyczał, ciskając kolejną rzeczą o podłogę, a jego łzy moczyły twarz, gdy w głowie pojawiały się słowa negujące jego męskość. Wiedział, że wszystkich zawiódł i to przez niego kolejny raz mają problemy. Marzenie o dziecku w jednej chwili prysło jak bańka mydlana, a on bał się komukolwiek powiedzieć z jakiego powodu. Wstydził się słabości swoich plemników, a jego umysł od razu wypełnił się nieprzyjemnymi tekstami, które kiedyś otrzymywał. Ludzie wyzywali go od pedałów i ciot, spamując pod jego zdjęciami tekstami „ładne ubrania, męskich nie było?" i negując jego męskość, przyznając, że jest prześliczną dziewczyną.

Zsunął się po ścianie, gdy ulotki z podobnych klinik rozsypały się po podłodze. Kiedyś zebrał ich kilka, później upychając pomiędzy nieczytane książki. Teraz powróciły jak demony przeszłości, wbijając się idealnie w chwilę, gdy cały cel znowu stał się marzeniem, a „wkrótce" zamieniło się na „nigdy". Jego ciało domagało się wina, a umysł podsyłał wizję butelki schowanej głęboko w szafce.

Kołysał się w przód i w tył, czując nadchodzący atak paniki, a jego usta układały się w dobrze znaną mu kołysankę śpiewaną w dzieciństwie, gdy bał się burzy, a mama okrywała go kocem i długo głaskała po włosach, śpiewając piosenki. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z mijającego czasu, kołysząc się na podłodze długie godziny, gdy jego wzrok wbity był w rozrzucone ulotki.

Louis z przerażeniem krzątał się po domu, co chwilę wynajdując sobie zadanie, by tylko nie myśleć o Harry, który nie odbierał telefonu. Rozmawiał już z matką, potem z Anną i opowiadał o wynikach badań. Kobiety przejmowały się ich problemami i pytały, czy mogą jakoś pomóc. Jay gotowa była uruchomić kontakty, ale nawet najlepszy lekarz nie mógł pomóc im w ciągu miesiąca. Mogli przejść leczenie, ale według medycznego forum, to mogło trwać latami.

– Zjedz kolację, Timmy, ja muszę coś załatwić – powiedział w końcu, kończąc gotowanie i patrząc na syna, który narzekał na głód od kilku minut.

– Nie jemy razem?

– Muszę porozmawiać z Harrym, dasz sobie radę. Smacznego.

Louis nie miał pojęcia czy jego podejrzenia są słuszne, ale musiał się przekonać. Tylko jeden komplet kluczy zniknął, a on musiał się przekonać, że Harry jest bezpieczny. Z głośno bijącym sercem naciskał klamkę i zdziwił się, gdy drzwi ustąpiły. To samo serce zatrzymało się na widok bałaganu i porozrzucanych rzeczy. W głowie od razu pojawiły się myśli o włamaniu, ale odetchnął z ulgą, znajdując Stylesa w sypialni. Wokół niego walały się ulotki dotyczące klinik i zastępczego rodzicielstwa, a mężczyzna spał niespokojnie zwinięty w kulkę. Louis przytulił go, a ten instynktownie wtulił się w niego jeszcze bardziej. Wyschnięte łzy tworzyły delikatne ścieżki na policzkach, a Louis nienawidził siebie za pozostawienie go samego. Powinni być razem i powinni razem przejść przez to wszystko.

Be my MedicineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz