Louis wymieniał z Harrym spojrzenia, gdy jedli kolację w rodzinnym gronie, a nastolatek opowiadał o zabawnych sytuacjach w szkole. Chwalił się sukcesami na lekcjach z tenisa i wspominał, że czekają go kolejne zawody i tym razem na pewno wyda. Żaden z mężczyzn nie był w stanie podzielać jego radości, mając w głowie pismo od adwokata Jessiki. Harry już skontaktował się z Anną, prosząc o numer zaprzyjaźnionego adwokata. Mężczyzna zapraszał ich na rozmowę, obiecując, że zrobią wszystko, by sprawa skończyła się dla nich pozytywnie. Jednak do następnego dnia musieli zachować zimną krew i udawać, że nic złego się nie dzieje.
– Harry? – zaczął Tim po chwili ciszy. – Tęsknię za Zoey – westchnął teatralnie. Spojrzał na bruneta z nadzieją, że ten zgodzi się na krótką wycieczkę.
Mężczyzna objął go, całując w czoło i obiecując, że wyskoczą w którymś tygodniu, bo sam dawno ich nie widział.
– Kocham cię najbardziej na świecie!
– Ja ciebie też, synku.
Serce Louisa pękało na milion części na widok emocji, które wstrząsały Stylesem. Tim skrzywił się, mówiąc, że ten go dusi, ale brunet nie umiał pozwolić mu odejść, jakby podświadomie czując, że go traci. Oboje mieli takie poczucie i byli przerażeni wizją, że będą musieli dzielić się chłopakiem, walczyć o wspólne święta i oddawać go na połowę wakacji. A najbardziej przerażała ich myśl, że będą musieli mu o wszystkim powiedzieć. Z tyłu głowy nadal mieli wspomnienia z poprzedniego spotkania z matką chłopaka i wiedzieli, że to skończy się atakiem paniki i krzykami.
– Mówimy mu dzisiaj? – zapytał Harry, zbierając talerze po kolacji.
– Nie mam pojęcia jak to zrobić – przyznał Louis, wzdychając ciężko. Miał ochotę na papierosa i piwo w towarzystwie samotności, ale wiedział, że nie może sobie na nic pozwolić. Nawet bar postanowił dzisiaj otworzyć później, chcąc spędzić trochę czasu z rodziną.
– Nie jedź dzisiaj, olejmy to – poprosił Harry, gdy ten zbierał się do wyjścia.
– Wyrabiam sobie opinię, Hazz, nie mogę sobie pozwolić na takie sytuacje.
– Dałeś ogłoszenie o pracę?
– Nie, napiszę je jutro.
– Pojadę z tobą, co? Pomogę ci i porozmawiamy.
– Nie, Harry, zostań tutaj.
Brunet miał wyrzuty sumienia, pozwalając ukochanemu na samotny wieczór. Krzątał się po domu, próbując znaleźć sobie zajęcie i w końcu zapukał do pokoju nastolatka. Tim grał w grę, rozmawiając z Zoey i opowiadając, że chyba znowu coś się dzieje.
– No co tam? – zapytał, patrząc na Harry'ego, który cicho zapytał, czy może przeszkodzić. Styles zaproponował kino, dodając, że dawno nigdzie nie wychodzili. – Kino?
– Sprawdziłem program i jest kilka fajnych produkcji, hm?
– No spoko, tylko dokończę rundę.
Wchodzili na salę, rozmawiając o kolejnej części Avengers, o której Tim mówił już od jakiegoś czasu. Louis narzekał w SMSach, wspominając, że mieli iść razem i nie chce słyszeć spojlerów przy kolacji, bo zabije ich oboje. Zadowoleni wychodzili z kina, rozmawiając o najlepszych fragmentach i przyznawali, że kilkukrotnie byli bliscy płaczu.
– Jedziemy do taty? – zaproponował Tim, bo chciał zobaczyć, jak wygląda bar po oficjalnym otwarciu.
Louis zdziwił się, widząc ukochaną dwójkę. Timmy od razu zajął wysokie krzesło, chwytając szklaną butelkę z colą i szukając otwieracza.
CZYTASZ
Be my Medicine
FanfictionLouis Tomlinson to trzydziestolatek samotnie wychowujący dorastającego nastolatka. Trzynastoletniemu Timowi wreszcie udaje się namówić ojca na koncert idola jakim jest Harry Styles. Stojąc w pierwszym rzędzie, chłopak wygrywa zaproszenie na scenę, j...