2

11.9K 377 19
                                        

Megan chodziła w tę i z powrotem. Nie mogła zebrać myśli i wciąż była wystraszona tymi wydarzeniami. Usiadła więc na murku i postanowiła się uspokoić.
Megan pov:
Czułam się potwornie. Słyszałam, że dziewczynom jak i chłopakom przytrafiają się takie obrzydliwe rzeczy, ale sądziłam, że to tylko niepotrzebne zastraszanie dzieci. Cóż, myliłam się... Nie mogę dopuścić, by coś takiego się stało... Gdyby pracowali tutaj dobrzy ludzie, może i by nie doszło do czegoś takiego. Pamiętam jak przychodziła tu nieraz starsza pani Basia... Troszczyła się o nas, przynosiła potrzebne rzeczy do normalnego funkcjonowania, na przykład jedzenie. Niestety zmarła pół roku temu i każdy mocno przeżywał jej śmierć. Jutro stuka mi osiemnastka... Powinnam już pójść i się spakować...
  Wróciłam do pokoju. Sprawdziłam czy nikogo nie ma w pobliżu i weszłam do pomieszczenia. Wyjełam szybko mały zielony plecak z licznymi zniszczeniami. Zaczęłam pakować do niego swoje rzeczy. Nie zajęło mi to zbyt długo, ponieważ mam tylko kilka ubrań. Położyłam go na łóżku i zapięłam, a raczej próbowałam go zapiąć, ponieważ ekspres jest zepsuty. Następnie poszłam na stołówkę, by sprawdzić czy są jakieś owoce. Wprawdzie nie były one do końca świeże, ale nie mogę być wybredna. Zostało tylko małe jabłko. Wzięłam je i pobiegłam włożyć je do plecaka. Robiło się powoli ciemno, więc chciałam jeszcze ostatni dzień spędzić na dworze, patrząc na zachód słońca. Będę wspominać te czasy. Wyszłam, więc i usiadłam na małej ławeczce. Z tąd doskonale było widać niebo i chowające się słońce. Jeszcze będę za tym tęsknić.
  Po chwili było już ciemno. Straciłam poczucie czasu, bo zamiast zachodzącego słońca, widziałam tylko księżyc na niebie. Szybko pomknęłam do pokoju. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i próbowałam zasnąć. Niestety... Wierciłam się z jednej strony na drugą. Powiedziałabym, że łóżka nie są zbyt wygodne, ale to nie było to. Jakaś siła powodowała u mnie bezsenność. Może to strach przed nadchodzącym jutrem? Sama nie wiem... Ale nie można być pesymistą i zakładać, że odrazu coś mi nie wyjdzie. Napewno ludzie się nade mną zlitują i podarują mi parę groszy... Eh, żeby to było takie proste... No nic, powinnam już się jednak zdrzemnąć. Jutro będzie ciężki dzień...
Pov Narratora :
Megan obudziła się dosyć wcześnie. Te parę godzin, które przeznaczyła na sen były dla niej cenne. Przynajmniej w miarę się wyspała. Właścicielka domu dziecka już szykowała papiery, by wygonić Megan. Pozbywała się wszystkich tych, którzy skończyli osiemnaście lat. W tym momencie szła już z groźną miną do dziewczyny, oznajmić jej, że dłużej już nie mieszka w tym domu. Szła korytarzem z goryczą na ustach. Każdy zamykał przed nią drzwi z obawą, że coś przeskrobał. Ta jednak bez pukania wparowała do pokoju Megan jak huragan.
-Proszę, proszę, proszę... - Powiedziała uśmiechając się z jej nieszczęścia.
-Dobra, dobra wiem, że mam już osiemnaście lat, jestem dorosła, i... że nie chce mnie pani widzieć. - Rzekła z ponurą miną.
-Pakuj manatki i wynocha! W tej chwili! - Krzyknęła głośno.
-Jestem spakowana... - Powiedziała znudzona. Kobieta już miała wpaść w furię, lecz dziewczyna rzekła :
-Niech się pani tak nie gorączkuje... To znaczy, że szybciej sobie pójdę i pani już nie będzie mnie więcej widzieć!
Megan wyszła. Zamknęła za sobą furtkę, spojrzała jeszcze raz na sierociniec i westchnęła.
-Żegnaj na zawsze... -Powiedziała przez łzy i ruszyła przed siebie.
Megan pov:
Idąc dalej prosto przed siebie, nie wiedziałam już co mam teraz zrobić. Muszę zrealizować mój plan i postarać się jakoś żyć. Ujrzałam mały kącik pomiędzy sklepem a wielkim koszem na śmieci. Nie mogłam znaleźć nic lepszego, więc postanowiłam tu zostać. Rozłożyłam mały kocyk na ziemi i na nim usiadłam. Trochę śmierdziało, ale nie chciałam zmieniać miejsca pobytu. Odłożyłam to na jutro, bo dzisiaj chciałam uzbierać trochę pieniędzy na coś do jedzenia, bo raczej zepsutym jabłkiem się nie najem. Gdybym mogła, znalazłabym sobie jakąś pracę, ale raczej nie wezmą kogoś z ulicy do pracy... Chciało mi się płakać, ale nie mogę się złamać... Nigdy jeszcze nie prosiłam o pieniądze. Trochę się stresowałam na samą myśl o reakcji innych ludzi na moją prośbę... Wzięłam się w garść i zatrzymałam pierwszą lepszą osobę.
-Yyy... Dzień dobry... - Powiedziałam do kobiety, która dziwnie się na mnie patrzyła.
-Chciałam prosić... Ma może pani... złotówkę czy dwie... - Wydukałam z siebie. Więcej nie mogłam.
-Och... No dobrze dziecinko... - Rzekła z wahaniem. Wyjeła z portfela dwa złote i mi je wręczyła. Podziękowałam serdecznie. Heh, nie sądziłam, że tak łatwo pójdzie... Jeszcze kilka złotych i mogę wejść do sklepu i coś kupić...

To ja Cię znalazłem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz