45

3K 115 9
                                    

Darren pov:

Wytłumaczyłem jakoś, że nie mogę opuścić Megan. Abby jest dla mnie ważna, ale ma opiekę. Trochę byłem smutny, że nie mogę się z nią spotkać. W końcu minęło dwanaście lat... mam okazję ją zobaczyć i uściskać... Muszę pocieszać się faktem, że psycholog się nią opiekuje i nic jej nie jest. To najważniejsze... Obie są dla mnie ważne... To nie tak, że Megan jest dla mnie ważniejsza. Chodzi o to, że boję się o nią. Gdy ją opuszczę, jej stan może się pogorszyć. Dlatego też, muszę z nią tu zostać. W jej towarzystwie wytrzymam rozłąkę z siostrą.

Megan pov:

Byłam niesamowicie wzruszona jego zachowaniem. Miał niesamowitą okazję, by spotkać się z Abby, a jednak pomyślał i został ze mną. Miałam wyrzuty sumienia, ale pocieszał mnie, że to nie moja wina... po prostu chodzi o to, że jestem w złym stanie, a dziewczyna może poczekać. Ma opiekę... więc narazie Darren może zostać ze mną. Cieszyłam się jak jeszcze nigdy. Przebywał ze mną cały czas. Nawet ten głupi lekarz zgodził się na to. Byłam w siódmym niebie! Rozmawialiśmy od rana do nocy... Mogłabym dłużej, ale muszę też odpoczywać. Trochę bolał mnie brzuch... Podobno to minie, ale nie dość, że paskudnie wyglądał, to jeszcze niemiłosiernie bolał. Darren pomagał mi też zaakceptować... tą bliznę. Narazie bez skutku. Wciąż uważałam, że to jest okropne. Miałam ochotę już nigdy nie patrzeć na swój brzuch.

Dzisiaj było tak samo jak zawsze. Rozmawialiśmy o naszych uczuciach. Wspominaliśmy trochę nasze poznanie. Śmialiśmy się. Było naprawdę fajnie powspominać.

Abby pov:

Stanęłam. Moim oczom ukazał się wielki szpital... aha okej... Tu właśnie poznam swojego brata na nowo. Wzięłam głęboki oddech i weszłam przez drzwi. Dwanaście lat rozłąki... dość sporo przyznam. Ciekawa jestem jak ten mój braciszek się zmienił... Pewnie się o mnie martwił... Prawda jest taka, że nie było tak źle. Nie żyłam w wielkiej niewoli. Dostawałam to czego chciałam. Jedzenie, ciuchy... Oni się mną nie zajmowali. Często zostawili mnie pod opieką jakiejś kobiety. Prawdopodobnie była to matka któregoś z nich. Nie było strasznie jak pewnie mój brat sobie ubzdurał...
Szłam właśnie korytarzem. Wcześniej spytałam doktora gdzie oni się podziali... Gdy już wiedziałam, zmierzałam w tą stronę. To tutaj leży ta dziewczyna, która chciała mnie uratować i przyjęła na siebie cios nożem. Odważnie... Podobno są parą... cieszę się, że to nie jest jakaś lalunia... W końcu odważyła się na coś takiego. Zawsze będę ją szanować za to. Chcę ją szybko poznać. To pewnie super babka, z którą będę rozmawiała na milion tematów. No i oczywiście nie mogę się doczekać jak znowu zobaczę brata... to takie oczywiste... Ostatnio pamiętam jak byliśmy dziećmi z piaskownicy. Tak samo jak ja miał rozwalone włosy na wszystkie strony... a tego irokeza jak mu zrobiłam... nigdy nie zapomnę. Nasze ubrania były brudne i zabłocone praktycznie cały czas. Byliśmy nierozłączni...

Byłam już prawie na miejscu. Poczułam stres. Przypływ paniki... W końcu nareszcie się spotykamy... kurcze... lata minęły... wielki stres.

Darren pov:

Wyszedłem na sekundę, ponieważ Megan dostawała zastrzyki. Chciałem zostać, ale kazała mi wyjść. Oparłem się o ścianę i oglądałem ludzi, którzy przechadzają się właśnie po szpitalu. Wszyscy mieli wesołe miny i pewnie nie muszą się przejmować swoim stanem zdrowia... i innych również. Masakra! W oddali widziałem jakąś małą postać, która zmierzała w moim kierunku. To było dziwne bo tam znajdowały się tylko jedne drzwi i nikogo tam z Megan nie było. Obserwowałem ją przez jakiś czas. Gdy dotarła do drzwi, mogłem się jej uważnie przyjrzeć. Miała czarne włosy sięgające jej do ramion. Miała lekko czerwone usta.
-Czy to tutaj leży... ta... Megan? - Zapytała.
-A z kim rozmawiam? - Dążyłem do tego kim jest.
-O... sorki... Mam na imię Abby... Abby Collins... Szukam... Megan? Nie znam jej, ale mam się spotkać z bratem... To długa historia... - Usłyszałem z jej ust i po tym prawie zapomniałem oddychać... Otworzyłem szeroko oczy i starałem się nie oszaleć...
-Abby? Serio... to ty?! - Zwariowałem w tym momencie.
-Tak... to ja, a ty? - Zapytała zdziwiona moim zachowaniem.
-Nie pamiętasz brata?
-CO?! Braciszek... TO TY!? - Zakryła usta ręką. -Nie wierzę to ty!!!
Krzyknęła i podskoczyła. Uściskaliśmy się krzycząc.
-O człowieku... po tylu latach... Nie mogę to niemożliwe... - Rzekła będąc w szoku. Ja też nie mogłem się opanować.
-Jak ty w ogóle wyrosłaś... serio... ile ty masz lat, bo straciłem poczucie czasu... -Zaśmiałem się.
-Siedemnaście...
-Powaga?
-No jasne.

Przez długą chwilę rozmawialiśmy o tym, że to niemożliwe, jak bardzo się zmieniliśmy... Było dokładnie tak jak chciałem...

------------------------------------------------------------------------------------------------

Siema mordy! Planowałam to trochę inaczej, ale jestem z siebie zadowolona XD. Dzięki za głosy i miłe komentarze.
To tyle, pa :*

To ja Cię znalazłem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz