Megan pov:
Obudziłam się w dziwnym miejscu. Zastanawiałam się gdzie jestem. Pamiętam tylko, że ktoś przyłożył mi jakąś szmatkę do nosa i zasnęłam... Poczułam, że miejsce, w którym jestem się porusza... Pomieszczenie było szare i dosyć małe. Wystraszyłam się. Spojrzałam się w dal i odkryłam, że nie jestem sama. O Boże! Ktoś siedzi naprzeciw mnie... Mój oddech przyśpieszył. Gdzie jestem?!
-O! Wreszcie się obudziłaś! - Usłyszałam męski głos. Dopiero wtedy miałam odwagę spojrzeć na niego. Ujrzałam mężczyznę ubranego w garnitur. Miał czarne włosy i ciemne niebieskie oczy.
-W-wreszcie? - Zapytałam cicho. Myślałam, że zaraz się rozpłaczę.
-No, długo spałaś... Prawie całą podróż... - Mówił. Usiadłam i popatrzyłam się na niego. O co tu chodzi? Nic z tego nie rozumiem. Patrzę w bok, a tam facet, który kieruje... samochodem. Obok niego na miejscu pasażera jakiś inny chłopak. Za każdym razem, gdy patrzyłam na czarnowłosego mężczyznę, czułam większy strach. Wyglądał groźnie. Może to jakiś porywacz, złodziej albo morderca? Serce podeszło mi do gardła. Podkurczyłam nogi i wtuliłam w nie głowę. Co jakiś czas patrzyłam jak nieznajomy przegląda coś w telefonie. Starał się mnie obserwować... Krzyczałam całą sobą w duszy, że chce wyjść! Chcę uciec! Mężczyzna wstał i usiadł obok mnie. Zaczęłam drżeć ze strachu. On tylko wyciągnął rękę, a ja odruchowo zasłoniłam twarz. On to zauważył i tylko się uśmiechnął.
-Nie musisz się mnie bać... Narazie... - Powiedział z tajemniczością. Co to miało znaczyć, że narazie? Mam już dość tego wszystkiego... Pociągnęłam nosem i przesunęłam się bliżej okna. Przez długi czas milczałam. Może to z powodu tego, że bałam się odezwać.
-Jesteś głodna? - Zapytał nagle. Bałam się mu odpowiedzieć. Byłam niesamowicie głodna.
-N-nie, nie jestem... - Powiedziałam. Nie chciałam mu mówić prawdy, bo nie wiem jakby zareagował.
-Napewno?
Dał mi ostatnią szansę na zmianę decyzji, ale nie mogłam z siebie nic wykrztusić oprócz słowa:
-Nie...
-Jak chcesz... - Rzekł oschle i znów zaczął przeglądać telefon. Gadał też co jakiś czas z kierowcą. Ile ja bym dała, żeby znaleźć się z powrotem na ulicy... Strach opanowywał powoli całe moje ciało. Nie wiedziałam co robić, co mówić... Chciałam zapaść się pod ziemię.
-Czemu nic nie mówisz? - Zapytał. Ja na te słowa się wzdrygnęłam. Znów zaczęłam panikować. Co mam mu odpowiedzieć? Wolę się nie odzywać...
-Uspokój się! Nic ci nie zrobię... Sądziłem, że ty będziesz się pytać czemu tu jesteś i w ogóle... - Mówił wyluzowany. Jak mam się pytać skoro się boję? Nie przewidział tego czy co? Mam dość! Naprawdę mam dość!
-Nie przewidziałeś przypadkiem, że się boję?! - Oburzyłam się, ale chwilę potem żałowałam tego...
-Heh, niestety nie... - Powiedział zastanawiając się. - Wiesz, to ostatnie chwile, gdzie mi tak pyskujesz mała.
CO? Co to znaczy?! Na te słowa przełknęłam głośno ślinę. Zwinęłam się w kłębek i znów przycisnęłam się do okna. Modliłam się, by to był tylko jakiś zły sen. Kiedy ta podróż się skończy? Dłużyła się w nieskończoność. Cały czas mężczyzna rzucał na mnie spojrzenie. Ja odwracałam wzrok najszybciej jak się da. Błagam... niech ktoś mi pomoże...
Pół godziny później
Trochę mi się przysnęło. Usłyszałam jak nieznajomy rozmawia z kierowcą.
-Droga jest zablokowana. Nie przejedziemy! - Mówił kierowca.
-Dobra, resztę drogi możemy przejść. - Rzekł ciemnowłosy. Auto stanęło. Wyszedł z niego i otworzył mi drzwi. Dopiero teraz zobaczyłam jaki on jest wysoki... Ja w porównaniu do niego jestem wzrostu krasnala. Spojrzeniem kazał mi wysiąść. Posłusznie wysiadłam, trzymając się w tym czasie jego dłoni, by nie spaść z powodu dosyć dużej odległości auta od ziemi. Widziałam tylko jak chłopak podaje kierowcy sporą sumę do ręki, a ten odjeżdża. Coraz mniej z tego rozumiem. Wziął mnie za rękę i zaczął iść w jakimś kierunku. Nie znałam tego miejsca... Mogłam się tego spodziewać, w końcu dużo przespałam w samochodzie... Zastanawiało mnie tak wiele... Dlaczego mnie porwał i po co? Chciałam jak najszybciej poznać odpowiedzi na wszystkie pytania.
-To... jak masz na imię? - Zapytał. Na to pytanie zadrżałam.
-Mam na imię... Megan... - Powiedziałam w strachu. Ręce mi drżały, a język plątał.
-Ładnie. - Stwierdził po czym dodał: -To zapewnie chcesz wiedzieć czemu tutaj jesteś?
-T-tak... - Wymamrotałam pod nosem.
-Cóż... to bardzo proste. Mamy z kolegami pewien interes. Chodzi nam głównie o trochę hajsu do kieszeni. Mamy zamiar zażądać okupu od twoich rodzicieli i to nie małej sumki. Po pierwszej zaliczce i tak cię jeszcze nie oddamy, ale z biegiem czasu może... kto wie...
Myślałam, że padnę. On chce żądać okupu za mnie? Od rodzicieli? Chyba żart! Pewnie nie wie, że jestem sierotą...
-I co, nic nie mówisz? - Zapytał z powagą w głosie.
-Po prostu, trochę się tym wszystkim zdziwiłam...
-Aha, zrozumiałe. Jeśli chcesz, to pytaj. Ja nie mam nic do ukrycia.
-A... No nie wiem...
-Mów śmiało. Póki możesz.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz...
-Kiedy będę mogła wrócić?
-Mówiłem, że to się zobaczy. A zresztą myślałem, że się boisz zadawać pytania...
-Nie boję się...
-Okej...
-Ale wiesz... Muszę Ci wyznać, że...
-Co?
-Ja... jestem sierotą... Nie mam rodziców...
W tym momencie szykowałam się na najgorsze.
-CO?!!! Jak to?! - Zdenerwował się.
-Mieszkam od zawsze w bidulu...
Wtedy on aż poczerwieniał ze złości.
-Mówiłem im, że trzeba to sprawdzić, ale nie... oni mają wszystko pod kontrolą! Ta jasne! Kurwa! Zabiję tych skurwysynów! - Mówił do siebie. Był coraz bardziej zdenerwowany tą sytuacją. Ja tylko słuchałam co mówi. Zaraz mi się oberwie... już to czuję...
-O, przynajmniej jedno dobre na dziś! - Rzekł trochę przekonany.
-Jesteśmy na miejscu!
Przed oczyma ukazał mi się spory budynek. Wejście było jak do jakiegoś baru czy restauracji. Weszliśmy do środka. Może tutaj dostanę odpowiedź na pozostałe pytania...
-Oooo! Nasz stary przyjaciel! - Powiedział jakiś facet, który przywitał się z tym porywaczem.
-Tak, tak ciebie też miło widzieć. - Stwierdził ironicznie.
-A to kto? - Wskazał na mnie. Serce mi mocniej zabiło.
-A to jest ta nasza przepustka do fortuny... Chodziaż nie jestem pewien... - Zawahał się.
-Czemu? A zresztą, Nie ważne! Ja tam nie chce tej całej fortuny... To tamci są napaleni na hajs. Mnie raczej interesuje twoja zdobycz. Śliczna jest przyjacielu... Nie sądzisz? - Spytał się, a ja poczerwnieniałam. Po raz pierwszy na mojej twarzy zagościł rumieniec. To było miłe...
-Jak masz na imię? - Zapytał miło.
-Megan. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Piękne masz imię.
-Dziękuję.
Nagle ujrzałam jak większą grupka facetów schodzi po schodach. Jedni zadowoleni, a inni naburmuszeni.
-Zostaw ją w spokoju! Czy dla ciebie liczy się tylko bogactwo? Przecież jesteś już dosyć bogaty... - Mówił jeden.
-Ale chcę być bardziej! - Oznajmił mu mężczyzna.
-Mnie tam cieszy fakt, że znalazłeś sobie dziewczynę! Wreszcie cię jakaś zechciała. - Stwierdził drugi.
-Ogarnji się debilu! To tylko przepustka...
-Aha tak... do tego niby lepszego życia... Daj spokój!
-Nie bój się Megan! Jesteśmy z tobą! - Krzyknął.
-Hej, hej, hej! Zapomnieliście, że to ja decyduję, i że nie macie nic do gadania! - Rzekł i zamknął się w jednym z pomieszczeń. Mężczyźni zaprowadzili mnie do stołu, a jeden zrobił mi herbatę. Ten dzień jest naprawdę pełen wrażeń...
CZYTASZ
To ja Cię znalazłem...
Любовные романыCRINGE Rozdziały przywrócone na prośbę kilku osób. Bądźmy szczerzy. Książkę pisałam będąc głupim dzieciakiem. Jest ona bardzo zagmatwana, pomylona i dziecinna. Wchodzisz na własną odpowiedzialność. Jeśli wejdziesz, postaraj się nie komentować, bo j...