30

3.5K 132 0
                                    

Megan pov:
Wciąż nie mogłam się nadziwić. Była dla mnie przepiękna. Stałam nieruchomo.
-Czyli to ta... - Rzekł. Spojrzałam na niego.
-Chyba nie zamierzasz tego kupować? Jest za droga! - Podniosłam głos.
-Ale skradła twoje serce... widziałem, a po za tym nie jest wcale taka droga. Dla ciebie wszystko. - Odpowiedział.

Pobiegliśmy do kasy. Następnie wyszliśmy zadowoleni.
-Wiesz... nie spodziewałam się tego... Jestem tylko nic nie wartą dziewczyną bez przyszłości... czemu tyle dla mnie robisz? - Zapytałam.
-Bo zasługujesz...
Usłyszałam w odpowiedzi. Uśmiechnęłam się. Nikt nigdy mnie tak nie traktował. Nikt... dosłownie. W całym swoim życiu nie doświadczyłam takiego uczucia.

Po dotarciu do baru, zaczęliśmy powoli sprzątać. Była trzynasta godzina i chcieliśmy się wyrobić. Gdy naczynia były pozmywane, podłogi umyte, kurze wytarte i przekąski prawie przygotowane, postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Ja i Darren wyszliśmy na zewnątrz by ochłonąć. Zobaczyliśmy barierkę, usiadłam na niej i spoglądałam w dal. Było wilgotno i pochmurno. Ładnie pachniało. Było świeżo i... przyjemnie. Co chwila wiał ciepły wiatr. Wiedziałam dokładnie, że to są moje ostatnie chwile wolności. Byłam świadoma tego, że już pojutrze pożegnam się z nią. Moje oczy nie znały granic pięknego widoku. Cały czas widziałam niesamowity krajobraz. W ciszy wspominałam chwile dobre i złe. Te jak byłam szczęśliwa i te jak byłam smutna. Te chwile, jak nienawidziłam mojego porywacza i te chwile kiedy z nim rozmawiałam, te chwile kiedy tańczyłam z Nico i te chwile jak śmiałam się z Darrenem. Może i to śmieszne, ale fajniej było mi tutaj niż w domu dziecka.
-Fajnie było co nie? - Powiedziałam wciąż nie odrywając wzroku od wyznaczonego punktu.
-Serio? Mówisz to poważnie? - Zdziwił się Darren.
-Tak, a czemu nie?
-Jeszcze niedawno nie chciałaś tu być.
-Wiem, ale chwilę jakie tu przeżyłam są wspaniałe i... cieszę się.
Ten tylko się uśmiechnął. Delikatnie położył mi rękę na ramieniu. Nie miałam nic przeciwko. Nie stawiałam oporu. Po chwili jednak ją szybko zabrał.
-Chyba powinniśmy wracać... Christ będzie zły, że zostawiliśmy go samego bez pomocy. -Stwierdził szybko.
-Masz rację, musimy się zbierać. - Dodałam. Po czym zeskoczyłam... tym samym wpadając w błoto... ogromne błoto. Wpadłam w nie całą sobą, bo gdy moja noga wpadła, niczym w ruchomym piasku, musiałam stracić równowagę. Cała byłam w błocie. Włosy, ciuchy, twarz, wszystko miałam w nim. Kątem oka spojrzałam jak Darren praktycznie dusi się ze śmiechu.
-Ale zabawne. - Powiedziałam z ironią. -Może byś mi pomógł?
-Przepraszam, ale to było takie zabawne, że trudno było się nie śmiać... fajnie wyglądasz w tym błocie... - i znów zaczął się śmiać. Wyciągnął do mnie rękę śmiejąc się. Tak chcesz się bawić mój drogi? Proszę bardzo. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę błota... odniosłam sukces. Właśnie widziałam go całego w błocie.
Najpierw był zaskoczony, ale potem się śmiał.
-Widzisz? Ze mną nie można tak pogrywać... - Uśmiechnęłam się.
-No dobra, zaskoczyłaś mnie, ale jednego się nie spodziewasz... - Rzekł.
-Czego?
-Wojny na błotniste kulki!
I zaczęliśmy obrzucać się błotem. Dostawaliśmy w twarz, ale to nie powstrzymywało nas od śmiechu. Rzucaliśmy się na siebie. Było tak wesoło... Gdy już przestaliśmy, spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiechnęłam się znów.
-Christ nas zabije. - Powiedział Darren.
-Chodźmy się umyć... - Stwierdziłam.

To ja Cię znalazłem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz