43

3.2K 121 23
                                    

Megan pov:
Na szczęście Darren mógł przychodzić do mnie co kilka godzin. Chciałam widzieć go cały czas, ale niestety... Musiały wystarczać mi te krótkie spotkania. Przynosił mi różne owoce i wszystko co sobie zapragnęłam... To było urocze. Widziałam jak się o mnie troszczy. W pewnej chwili myślałam, że... ja na to nie zasługuję... Jestem zwyczajną dziewczyną bez przyszłości... nie rozumiałam tego, że on mnie kocha... Tak mocno... Rozmowy z nim były najprzyjemniejsze. A już najbardziej czekałam na pocałunek. Nie zliczę ile razy się już pocałowaliśmy... Ale mam nadzieję, że zrobimy jeszcze to jakieś milion razy. Czasami też zastanawiałam się co będzie jak już wyjdę ze szpitala. Gdzie wtedy pójdziemy... Miałam masę wątpliwości.

Darren pov:
Z każdym dniem martwiłem się o nią coraz bardziej. Dlaczego spędza tak długi czas w szpitalu... Cały czas była blada i mizerna. Ledwo co patrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami. Bałem się, że w każdej chwili coś może jej się stać. Wyczekiwałem chwili kiedy będę mógł znów do niej wejść i ją pocieszyć. Gdybym mógł to zabiłbym tego idiotę, który jej to zrobił! Nie zasłużyła... Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem, była taka niewinna... bezbronna... wtedy się bała i teraz też tak jest. Chciałem tylko zarobić na niej... jednak miłość wzięła górę. Dobrze, że tak się stało... Taka dziewczyna to skarb.

Było już późno. Słońce zastąpił księżyc. Siedziałem na ławce i obserwowałem drzwi, gdzie znajdowała się Megan. W pewnej chwili zadzwonił telefon. Z początku nie miałem ochoty odbierać, ale coś mnie podkusiło.
-Halo? - Usłyszałem. -Mamy pewną ważną informację... - Powiedział ktoś.
-Jaką informację? O co chodzi? - Zapytałem.
-Złapaliśmy tego bandytę... - Otworzyłem szerzej oczy. Serio rozmawiam z policją... - Pana siostra też została znaleziona...
Serce zabiło mi szybciej. Zakołowało mi się w głowie.
-Już jadę... - Powiedziałem. Doskonale wiedziałem gdzie znajduje się ten komisariat. Zadzwoniłem po dobrego kolegę, który mieszka w pobliżu i pojechaliśmy. Przez całą drogę czułem radość i stres. Możliwe, że za chwilę spotkam się z Abby... to jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe...
Gdy dojechaliśmy, pobiegłem szybko do wejścia.
-Jestem... - Krzyknąłem po dotarciu do głównego pomieszczenia.
-Proszę usiąść. - Powiedział policjant.
Opowiedział mi o tym wszystkim. Znaleźli go jak chciał obrabować sklep. W samochodzie była właśnie Abby. Mówili, że on będzie miał sporo do odsiadki. W głowie miałem tylko jedno pytanie.
-Co z Abby? - Przeraziłem się.
-Panna Abby przebywa teraz u psychologa. W końcu dwanaście lat spędziła... rozumie Pan... - Odpowiedział.
-Tak... rozumiem, ale nic jej nie będzie?
-Wszystko wskazuje na to, że dziewczyna zachowuje się normalnie. Chyba nic strasznego tam nie przeżyła, ale jeśli chce się z nią pan spotkać, to musi pan poczekać kilka godzin aż zakończy się rozmowa.
-Tak... poczekam.
To wszystko dłużyło się niemiłosiernie. Nie mogłem się doczekać. Z jednej strony byłem szczęśliwy, ale z drugiej zestresowany... A co jak mnie nie pamięta?! A co jak mnie nienawidzi za to, że pozwoliłem tym porywaczom ją zabrać... Miałem różne myśli. I nagle zorientowałem się, że wystawiłem Megan... Obiecałem jej, że będę dzisiaj wieczorem z nią. Pewnie myśli, że zrobiłem to celowo... Wiedziałem, że sprawa z Abby jest ważna, a Megan nic się nie stanie, ale jednak miałem wyrzuty sumienia...

Megan pov:
Darren nie przychodził... to było dziwne. Miałam nadzieję, że jest jakiś powód. Lekarz powiedział mi, że gdzieś wyszedł. Byłam trochę zmartwiona i zakłopotana. Nudziło mi się strasznie. Wciąż czekałam i czekałam...
----------------------------------------------------------------------------------------

Hejka! To znów ja! Rozdział miał być trochę dłuższy, ale chciałam go szybko wrzucić XD sorki za błędy i tak dalej. Dzięki za aktywność w poprzednim rozdziale. To dużo dla mnie znaczy. Dozoba <3

PS. Mam dziś urodzinki :D

To ja Cię znalazłem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz