Wchodzę do domu i pozwalam opaść emocjom. Zamykam się w łazience i przykładam ręcznik do ust, żeby matka nie usłyszała mojego szlochu. Nic takiego się nie wydarzyło, powtarzam sobie, jeszcze. Ale fakt, że ja i Josh chodzimy do tej samej klasy, że jest tam też ktoś, kto wie o moim potknięciu, przyprawia mnie o mdłości. Nie uciekłam. Zeszłam tylko poziom niżej. Czuję, że mogę być jeszcze bardziej na dnie. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Zmywam z siebie cały ten ciężki dzień, a potem zamykam się w swoim pokoju i rzucam na łóżko.
Patrzę w sufit, oddychając niespokojnie przez zatkany nos. Chcę cofnąć czas. Lepsze znane zło, niż to obce. Sama nie wiem, żadne nie jest lepsze. Wszystko zaczęło się od projektu na zajęciach sztuki. Mieliśmy w parach wybrać malarzy romantyzmu i omówić ich największe dzieła. Pech padł, że musiałam wykonać projekt z Tonym. Nigdy nie wiedziałam, co robił na zajęciach ze sztuki, ale spodziewałam się, że chodził na nie tylko ze względu na Annikę. Byli parą od początku college'u. Annika toczyła wojny z nauczycielką, by mogli pracować razem, ale pani Castles była nieugięta.
W celach projektu mieliśmy się spotykać w bibliotece, ale pewnego dnia, Tony złapał mnie na korytarzu i powiedział, że to nie jest dobry pomysł, bo Annika jest chorobliwie zazdrosna. Wcisnął jej kit, że ja zrobię to sama, a tymczasem mieliśmy się spotkać u niego w domu. Wybraliśmy Richarda Parkesa Boningtona i zdecydowaliśmy się omówić obraz Wenecja – Wielki Kanał i Wybrzeże Pikardii. Na początku szło nam to opornie. Tony wyszukiwał gotowe formułki w Internecie, nie dodawał nic od siebie. Na drugim, naszym ostatnim spotkaniu, przed oddaniem prac, spytałam go, po co w ogóle chodzi na zajęcia ze sztuki, a on wyznał mi to, czego w zasadzie się spodziewałam. A potem powiedział, że związek z Anniką zaczyna go przytłaczać, że coraz częściej się kłócą, ale on nie potrafi ruszyć do przodu. Nie potrafi pójść na kompromis, nie potrafi jej rozweselać ani nie ma ochoty, żeby cokolwiek szło po jego myśli, bo wie, że to i tak na marne. Rozmawialiśmy chyba z pół nocy.
Wydawało mi się, że to na tyle naszej bliższej relacji, ale wtedy zaczął do mnie pisać. Zwykle nocami, gdy był sam i gdy Annika spała i nie musiał skupiać się na rozmowach z nią. Traktowałam go jak przyjaciela, chociaż on nie wiele wiedział o mnie. Byłam jego powierniczką. Słuchałam go i doradzałam, mimo że i tak nigdy nie skorzystał z moich rad. Tak sądziłam, ale kiedy przez jakiś czas nie mieliśmy kontaktu, uświadomiłam sobie, jak mocno mi go brakuje. Zaczęły się ukradkowe spojrzenia w szkole, uśmiechy i rozmowy po kątach. Sama w końcu stwierdziłam, że muszę z tym skończyć, bo to do niczego dobrego nie prowadziło.
Pamiętam też tę noc, kiedy Evelyn wyciągnęła mnie na czyjąś domówkę. Zgodziłam się, nawet nie pytając u kogo jest. Kiedy na miejscu dowiedziałam się, że jesteśmy w domu Anniki, zrobiło mi się niedobrze. Wypiłam zbyt dużo i chciałam iść do domu, ale nigdzie nie mogłam znaleźć swojej towarzyszki. Natknęłam się za to na Tony'ego w pustym ogrodzie. Spytał mnie, jak się mam, a ja odpowiedziałam, że beznadziejnie i chcę iść do domu. Powiedział, że chciałby iść ze mną, a ja go wyśmiałam. Zarzuciłam mu brak męskiej decyzji, a on w odpowiedzi mnie pocałował. I skończyłoby się dobrze, gdybym zdążyła go odepchnąć, tylko akurat w tym momencie pojawiła się jakaś dziewczyna. To było tak kompromitujące, gdy Tony po prostu sobie poszedł i zostawił mnie z tym samą.
Po szkole rozeszły się plotki, że podrywam cudzych chłopaków. Zaczęli mówić, że wdałam się w matkę. Dyrekcja nie reagowała, a ja poprosiłam o pomoc tylko raz. Stwierdzili, że to zbyt prywatne, ale jednocześnie infantylne problemy i powinniśmy sami dojść do porozumienia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Tony nawet nie kwapił się do przyznania prawdy ani do stawania w mojej obronie. Wtedy zrozumiałam, że dałam się nabrać na jego ckliwe historie, a okazał się fałszywym dupkiem. Zwiodła mnie jego inność. Widziałam w nim kogoś, kim nie był. Zaufałam mu, a byłam tylko zabawką w jego rękach. Evelyn stwierdziła, że jestem idiotką i że powinnam była jej o wszystkim powiedzieć, a ja chciałam być tylko lojalna wobec Tony'ego. W to wszystko była wplątana także Cloe. Zaczęłam żałować, że nie zrobilam żadnego researchu, ale chyba musiałabym przetrząsnąć każdego z tysiąca znajomych Anniki na jej profilu.
I nagle zapragnęłam zrobić to teraz. Wyszukałam profil Anniki. Wciąż miała zdjęcie profilowe, na którym tuliła się do Tony'ego. Wpisałam w wyszukiwarce znajomych Cloe i od razu zobaczyłam jej zdjęcie. W dodatku nosiły to samo nazwisko i najwyraźniej były rodziną. Lepiej nie mogłam trafić. Z informacji na jej profilu dowiedziałam się, że są kuzynkami. Westchnęłam, skrolując dalej w albumie z jej zdjęciami i wtedy natknęłam się na ich zdjęcie.
Siedzieli w ogrodzie, za nimi żarzył się grill. To musiały być czyjeś urodziny, widać było balony w tyle i stolik z przekąskami. Josh się uśmiechał, siedział wyprostowany w błękitnej koszuli. Miał krótsze włosy. Chloe nachylała się ku niemu, ukazując w uśmiechu rząd równych, białych zębów. Kliknęłam na oznaczony profil. Serce biło mi szybko i ogarnęło mnie gorąco jakbym robiła coś niedozwolonego. Jakbym co najmniej włamywała się do jego pokoju.
Ku mojemu rozczarowaniu i uldze jednocześnie, nie ma tam nic. Brak zdjęcia profilowego, ukryta liczba znajomych. Wszystko ukryte. Tylko data urodzenia. Dwudziesty piąty grudnia dwutysięcznego roku. Wychodzę z Facebooka i wpisuję w Google: Hazel Rhodes. Otwieram usta, ale szybko zakrywam je dłonią, bo chce mi się płakać.
Zaginiona: Hazel Rhodes. Piętnasty sierpnia, dwa lata temu. Przewijam się przez setki postów. Rok później: wznowiono poszukiwania nastolatki, która nie wróciła do domu po koncercie ulubionego zespołu. Siedem miesięcy temu: nadal nie odnaleziona Hazel Rhodes. Rodzina ma dosyć niepewności. Modlą się o powrót córki i siostry. Brat zaginionej obarcza się winą – pozwolił jej wracać samej do domu.
Zamykam przeglądarkę i pozwalam spływać łzom. Mam ochotę pobiec do Josha i go przytulić. Czytałam jedynie nagłówki, ale to mi wystarcza. Wyobrażam sobie, jak musi się czuć przez ostatnie dwa lata. Rozumiem każde jego słowo. Jego niechęć do dorosłości, która przyszła zbyt szybko. Jego apatię i niechęć do życia. Rozumiem wszystko, ale obawiam się, że nie na tyle dobrze, by wyobrazić sobie, co czuł i co nadal czuje Josh.
Kładę się na zimnej podłodze i ryczę. To nawet nie jest płacz. Jest mi tak cholernie trudno i czuję niechęć do samej siebie, że wyolbrzymiałam tak bardzo swoje potknięcie, które jest niczym przy tragedii, jaka spotkała Josha.
Pamiętam, jak oglądałam reportaż o bliźniakach, o sile ich relacji i więzi, jakiej nie posiada zwykłe rodzeństwo. Czasami śmierć jednego z nich była na tyle bolesna, jakby ktoś fizycznie odebrał im kawałek ich samych.
Zanim się otrząsam, jest już ciemno. Obmywam zaczerwienioną od płaczu twarz i schodzę do kuchni. Matka maluje paznokcie i słucha radia. Unikam jej spojrzenia i odgrzewam risotto z grzybami, które zrobiłam wczoraj wieczorem.
Jem w milczeniu, kiedy matka pyta, obserwując swoje czerwone paznokcie:
– Jak było w szkole?
– Okey – odpowiadam cicho.
Czuję, jak mi się przygląda. Zakręca buteleczkę z lakierem i dmucha na pomalowane płytki paznokci. Myślę, że to już koniec rozmowy i nawet mi nie żal, ale ona zadaje kolejne pytanie. I to takim tonem, że chce mi się płakać znowu. Słyszę troskę w jej głosie i to mnie wzrusza.
– Na pewno, Grace? Wyglądasz jakbyś miała za sobą cholernie ciężki dzień. Płakałaś – stwierdza.
Zaciskam wargi, ale wyginają się w płaczliwym grymasie. Czuję się jak mała dziewczynka. Ta mała Grace, która często płakała w ukryciu, ale wtedy nikt nie pytał o przyczynę jej zaczerwienionych oczu. Może to wcale nie tak, że mój problem nic nie znaczy. Jest mniejszej rangi, w ogóle nieporównywalnej do tragedii Josha, ale jest. Gryzie mnie, a ona o nim nie wie. Ale nie mam siły jej o tym mówić. Nie teraz.
– Musiałam to z siebie wyrzucić. Cały ten stres – mówię zduszonym głosem, a ona przytakuje.
Wygląda jakby mi uwierzyła, co w pewnym sensie mnie rozczarowuje. Nie pyta o więcej, zabiera ze stołu swoje rzeczy i mówi, że jedzie na zakupy i jeśli czegoś potrzebuję, mam jej napisać w wiadomości. Od razu mówię, że nie chcę niczego, a gdy mam pewność, że wyszła, wybucham płaczem.
To będzie kolejna bezsenna noc. I Josh niemal za ścianą. Mam nadzieję, że chociaż on będzie spał spokojnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/170043058-288-k895294.jpg)
CZYTASZ
piąta rano
Teen FictionByłam dla niego kimś innym niż dla reszty świata. Pokazałam mu tę część siebie, której nie poznał nikt. Spędzałam z nim tą porę dnia, jaką przez całe moje życie dane było mi spędzać tylko ze sobą samą. On był dla mnie kimś obcym, a jednocześnie przy...