usual circumstance

263 28 0
                                    

Stoję pod drzwiami gabinetu psychologa i wsłuchuję się w gwar, który z każdą sekundą maleje, a gdy dzwonek na lekcje rozbrzmiewa mi w uszach, tłok natychmiast przestaje istnieć. Cisza, ja i klamka. Myślę, że to wcale nie jest dobry pomysł i że chyba nie jestem gotowa na rozmowę z psychologiem, nie chcę z nim rozmawiać. Może to faktycznie nic takiego. Nie nacisnę na nią, wiem to, i odwracam się, ale omal nie zatrzymuję się na kościstym panie Floods, który zmierza mnie uważnym wzrokiem, nie zdejmując uśmiechu z twarzy.

– Witam. Grace Savill? – pyta, chcąc się upewnić, a potem nie czekając na moją reakcję, otwiera szeroko drzwi i dodaje: – Zapraszam.

Siadam na wygodnym krześle, opierając się o sztywne oparcie. Rozglądam się po gabinecie, zauważam setki klaserów, teczek i pokaźny regał z książkami. Na biurku pana Floodsa panuje porządek. Nawet długopisy w białym kubeczku wyglądają na dopasowane. Zegar nad drzwiami tyka zbyt głośno i dopiero głos psychologa sprawia, że przestaję go słyszeć. Po co w ogóle tu przyszłam?

– Powiedz mi, co zaszło. Pani Harolds była mocno zaniepokojona.

– Myślałam, że pan wie. To znaczy, że pani Harolds powiedziała panu, dlaczego tu przyjdę.

– Oczywiście – uśmiecha się ciepło, ale w pewnym sensie zaczyna mnie irytować. Nie mam ochoty na szczerą rozmowę. Dorośli mogą więcej, ale wtrącanie się w sprawy prywatne uczniów tylko nam szkodzą. – Chciałbym jednak, żebyś przedstawiła mi całą sytuację z twojej perspektywy. Wyrzuciła z siebie ten problem.

Wzdycham zbyt głośno. Przecież właśnie powtarzałam sobie, że nic takiego się nie stało. Mimo to czuję ciepły prąd w klatce piersiowej. W poprzedniej szkole nikt nie interesował się moimi problemami. Ta troska lekko mnie rozczula.

– Ktoś nabazgrał wulgaryzm na mojej ławce. Możliwe, że to nawet nie ma nic wspólnego ze mną. – Wzruszam ramionami, chcąc mu pokazać, że to spłynęło po mnie jak po kaczce.

– Pani Harolds jednak powiedziała, że wyglądałaś na przejętą. Jakbyś wiedziała, kto to zrobił i jakbyś znała powód.

– Przez moment może tak – kłamię. – To nie było miłe zobaczyć coś takiego na swojej ławce. Harry zrobił za dużo szumu. Nie znam jednak adresata ani powodu.

Pan Floods mruży oczy, wystukując dziwną melodię palcami o blat biurka. Jestem ciekawa, kto jest na fotografii obok jego komputera. Zapewne żona lub dzieci. Widzę tylko szary tył ramki. Wszystko ciekawi mnie bardziej niż główny temat. Jego porządek, książki ułożone idealnie na półkach. Gdzieś musi mieć bałagan. Może właśnie w życiu, ale właściwie, kto go nie ma? Zawsze znajdzie się jakaś odrobina chaosu.

– Jesteś tego pewna? Chcę ci pomóc. Jeśli ktoś ci dokucza lub sprawia przykrość, mogę z tą osobą porozmawiać. Wiem, że zmiana szkoły to nic przyjemnego, a z wiekiem jest tylko trudniej. Wyobraź sobie, że przychodząc tutaj pierwszy dzień do pracy, stresowałem się bardziej niż idąc na studia. To normalne, że się tego obawiamy, że chcemy być akceptowani.

Podbiera mnie. Myśli, że dam się złapać na przyjazną rozmowę o trudach dorosłości. Nic z tego, panie Floods. Wiem, że nie jest łatwiej. Zdążyłam zauważyć.

– Nie czuję się nie akceptowana – mówię zgryźliwie. – Zaprzyjaźniłam się z Harrym i Patricią. Nie potrzebuję setek osób wokół, żeby czuć się akceptowaną. Dorosłam na tyle, żeby wiedzieć, że ilość jest mniej ważna od jakości.

– Rozumiem. – Znowu mruży oczy i wiem, że on mi nie wierzy, ale ja naprawdę nie chcę robić afery. Tak niewiele zostało do zakończenia roku szkolnego. – Czasami pozostanie w milczeniu oznacza poddanie się. Nie powinnaś udawać, że nic się nie stało, jeśli czujesz się urażona. Emocje to jedno, ale inni ludzie nie mają prawa nas ranić. Każdy problem jest do rozwiązania.

piąta ranoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz