suspended

321 34 16
                                    

Poranek jest rześki. Pierwsza lekcja przebiega całkiem spokojnie. Josh się spóźnia, a kiedy wchodzi do klasy i przeprasza nauczycielkę, rzuca mi ukradkowe spojrzenie, które napełnia mnie nadzieją. Kątem oka widzę, jak Cloe zasypuje go pytaniami, ale przestaje, gdy pani Dawson ucisza harmider w klasie. Napełnia mnie jakaś satysfakcja, że ja o wszystkim wiem, że znam tę stronę Josha, która jest prawdziwa. Znam smak jego ust. Wyłapuję złowrogie spojrzenie Zacka i sama nie wiem, jak mam je interpretować, dlatego przestaję ich obserwować.

W przerwie na lunch znów udaję się na trybuny. Harry jest dziś małomówny, a ja przypominam sobie, że przecież wczoraj był w kinie. Nawet nie mam pojęcia, czy Patricia dała się mu namówić, czy też olał ją, nie dając żadnych złudzeń. Pytam więc cicho, gdy powtarza na głos francuskie słówka.

– Jak było wczoraj?

Obrzuca mnie lekceważącym spojrzeniem i kontynuuje. Przewracam oczami i wachluję się zeszytem.

– Gdzie Patricia? Mam nadzieję, że nie leczy złamanego serca. Szkoda...

– Wiesz co, Grace? To wszystko twoja wina, jeśli je leczy. Mnie w to nie mieszaj.

– Było aż tak źle?

– Ty sobie ze mnie kpisz, prawda? – pyta, a ja potrząsam głową w odpowiedzi. – Kpisz i chyba zaczynam zmieniać o tobie zdanie. Oczekujesz od ludzi, że będą się z tobą obchodzić jak z jajkiem, a sama masz ich za nic. To nie jest śmieszne umawiać kogoś na randki. Zwłaszcza, jeśli jedna strona kompletnie nie jest zainteresowana.

Otwieram usta i wypuszczam rozedrgane powietrze. Robi mi się przykro, ale nie z powodu jego słów, ale z powodu mojej bezmyślności i wredoty.

– Masz rację, Harry. Przepraszam.

Wzdycha ciężko i chowa nos w zeszycie. Nie na długo.

– Poszliśmy we czwórkę do kina, ale Selena i Olivier kilka razy pytali o ciebie. Polubili cię i myśleli, że pójdziemy później na kręgle. Za to Patricia zachowywała się jakby kij połknęła i chyba odniosła wrażenie, że moi znajomi woleliby spędzić teraz czas z tobą niż z nią. To ją przytłoczyło i było mi jej szczerze żal. Nie potrafiłem rozluźnić atmosfery. A w pewnym momencie wydawało mi się, że wybuchnie płaczem. Wyrecytowaliśmy piosenkę Blossoms, śmiejąc się przy tym, a ona odczytała to jako rozmowę w kumpelskim języku szyfrowym przeciwko niej. Kompletnie nie rozumiała naszego poczucia humoru. Chyba nawet nie zna Blossoms. Jest niezrównoważona emocjonalnie.

Och, akurat ja uznałam za zabawne, gdy na ognisku jedno z nich zaczęło jakąś frazę piosenki, a reszta dokańczała. I zawsze było to coś adekwatnego do sytuacji.

– Co to była za piosenka?

How long will this last?

– Okey. Nie mam pytań, dobrze, że to nie było I can't stand it, ale Harry, takie są kobiety. Albo niezrównoważone emocjonalnie albo wredne.

Harry wzdycha w odpowiedzi bezradnie. Chowa twarz w zeszycie, a ja wystawiam policzki ku słońcu. Zamykam oczy i przypominam sobie pocałunek Josha, a to sprawia, że się rozpływam. Moje wnętrzności zmieniają się w galaretę, którą łaskoczą te legendarne motyle.

– I żeby było jasne – odzywa się stanowczo – wcale nie chciałem, żeby to była podwójna randka. Po prostu wyglądałaś słabo, czułem, że ten weekend cię wymęczył i chciałem, żebyś wyluzowała. Nie wiedziałem, że nie lubisz Avengersów, ale to nie był powód, żeby tak mnie urządzać.

– Och – mówię, wracając do rzeczywistości. – Przepraszam, ale ja... ja po prostu zobaczyłam, jak ona na ciebie patrzy i pomyślałam, że byłoby fajnie, gdybyś nie wyglądał przy Olivierze i Selenie jak piąte koło u wozu.

piąta ranoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz