blurred memory

255 31 5
                                    

Wpatruję się w ciąg dziesięciu cyfr jakby miały mi coś powiedzieć. Jakbym mogła sobie przypomnieć do kogo należą, ale przecież to zupełnie obcy numer. Nie mam głowy do cyferek ani pamięci wzrokowej. To na nic, a może to właściwie odwraca uwagę od tego, jakie uczucia wzbudziły we mnie słowa na ekranie. Odkładam telefon i czuję, jak zbiera mi się na płacz.

Chcesz być szmatą jak twoja matka? Dobrze ci idzie.

Zero szacunku. Zero czegokolwiek. Sama czuję się jak zero. Fakt, że ktoś pisze do mnie z nieznanego numeru, pewnie ze specjalnie kupionej karty SIM, żeby mnie upokorzyć, oznacza, jak bardzo ktoś mnie nienawidzi.

Myślę, że to Cloe. Może Annika. Może Tony albo Evelyn? Zack? Wzdycham, czując się paskudnie. Do końca nie wiem, kim jest moja matka, ale nigdy nie nazwałam jej źle. Bywały dni, kiedy chciałam, żeby zniknęła mi z oczu, żeby przestała mówić, ale nigdy nie bluźniłam w jej kierunku. Ludzie obrażali ją i kiedyś przyjmowałam wszelkie słowa jak na tarczę ochronną, którą była obojętność pod ukrywaną nieśmiałością i lękiem. Z czasem jednak słowa kierowane w jej stronę przeniosły się na mnie. Nie zasługiwałam na nie, nawet pomimo błędu, jakim było zaprzyjaźnienie się z Tonym. Ona też nie zasługiwała.

Reszta dnia mija mi jak za mgłą. Próbuję się uczyć, słucham relaksującej muzyki, tłumię płacz, zanim matka wyjdzie do pracy. Około dwudziestej biorę prysznic, a potem zjadam miskę płatków z mlekiem migdałowym i myję zęby. Otwieram okno i słucham śpiewu ptaków. Gdybym nie była tak zmęczona, wyszłabym nad rzekę. Ale jest zbyt duszno i smutno. Zbyt smutno, by stawiać kroki, by wyjść z domu. Czuję się jakby jutrzejszy piątek w szkole miał być wejściem na Mount Everest. Nie tylko wydaje mi się to niemożliwe, co się boję. Znów jestem tą dziewczyną, która ma ochotę się poddać.

Odkładam książki na bok i kładę się na łóżku na opak. Opieram stopy na ramie łóżka i czuję jakąś dziwną ulgę, a wtedy zdaję sobie sprawę z tego, że lecą mi łzy. Wstrzymywałam je tak długo, aż myśl o bezradnej Grace sprzed paru lat powróciła. Tęsknię za Joshem, ale jedocześnie czuję się słaba, by go zwabić do siebie. Wiem, że nie takiej wersji mnie potrzebuje. O ile, w ogóle. Nagle dopadają mnie złe myśli i tworzę czarne scenariusze. Może wcale nie jest zagubioną, zranioną duszą, a to on takich szuka, żeby oberwać z resztek nadziei? Ale nie, to wszystko nie trzyma się kupy.

To nie jest taka zwyczajna relacja, żeby widywać się, kiedy mamy ochotę. To skomplikowane i sama zgodziłam się na takie warunki. Będę czekać na niego. Zawsze. A jeśli on nigdy więcej się nie pojawi, a ja będę w jego głowie tylko wyblakłym wspomnieniem, to nic, przełknę to jakoś. Dam sobie radę, ale nic nie będzie już takie jak kiedyś. Poznanie Josha jest dla mnie przełomowym momentem w życiu. Niewiele wiemy, znamy się krótko, a wszystko się zmieniło. Wszystko.

Przysypiam. Czuję jak moje ciało zapada w przyjemne odrętwienie. Staje się lekkie, cały dzień odchodzi w zapomnienie, daleko, daleko. Ale naglę słyszę dzwonek do drzwi i choć wydawać by się mogło, że to zdarzyło się w mojej głowie, otwieram szeroko oczy. Moje ciało znów staje się ciężkie, zmęczone, a serce bije niespokojnie. Leżę tak, nie wiem jak długo, i wstaję dopiero, gdy po cichym pukaniu znów rozbrzmiewa dzwonek.

Schodzę wolno po schodach i nie zapalam światła. Myślę, że to Josh. Tylko ta myśl sprawia, że schodzę na parter. Serce bije mi szybko, setki myśli przelatuje przez głowę. Jeden SMS wlał we mnie tyle niepokoju, że wydaje mi się, iż to nie moje życie, a thriller. Może słaby, ale bycie główną bohaterką nie jest łatwe.

Jeśli to Josh, to nie widzę go w zasięgu judasza. Stoję nieruchomo, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków i zastanawiając się, czy gdyby to było wczoraj, to czy otworzyłabym bez zastanowienia. I jeśli to faktycznie Josh, to czy moje obawy nie sprawiły, że sobie poszedł, ale wtedy dzwonek znowu rozbrzmiewa i podskakuję ze strachu.

piąta ranoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz