Jeśli dotąd w moim życiu miało by się wydarzać statystycznie tyle samo każdego tygodnia co przez ostatnie dwa, przypuszczam, że moje serce już dawno by wysiadło. I gdybym nie rzuciła się w wir nauki, myślę, że moja bezsenność byłaby sporym problemem. Tymczasem zasypianie zajmowało mi średnio dwie godziny, czasem krócej, a w tym czasie starałam się nie myśleć o porankach i herbacie z Joshem, jego dwóch twarzach i obojętności.
Miałam nadzieję, że to się jakoś zmieni, nawet jeśli nie z jego własnej woli, to los sam nas sprowadzi do oficjalnego poznania w prawdziwym życiu w jednej z lekcyjnych sal. Traciłam ją powoli, może już nawet straciłam ją całkowicie. Josh nie zamierzał mnie poznać. Nie zamierzał zmieniać niczego w swoim prawdziwym życiu. Porzucił także iluzję wyimaginowanej przyjaciółki. Od naszej rozmowy nad rzeką, półtora tygodnia temu nie wydarzyło się nic. Nawet na mnie nie patrzył, a przynajmniej nie złapałam go na tym ani razu. Boże, dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, jakie to chore.
Wchodzę na zajęcia z angielskiego. W klasie nie ma jeszcze zbyt wielu osób. Harry siedzi w ławce pod oknem, więc dołączam do niego.
– Cześć.
– Witaj, Grace – uśmiecha się do ekranu telefonu, a potem odkłada go i przygląda mi się, jak co rano. Czasami mam tego dosyć, tej jego specyficzności, podejrzliwości, ale to jedyna osoba w klasie, z jaką udało mi się zaprzyjaźnić. Reszta albo traktuje mnie jak powietrze, albo z wyraźnym dystansem. – Jak ci minął weekend?
– Jakoś szybko – wzruszam ramionami. – A tobie?
– Dni przespałem, noce przepiłem. Ale sobotnia impreza była całkiem w porządku.
– Ty imprezujesz? – uśmiecham się pod nosem i jednocześnie rzucam mu przepraszające spojrzenie. Nasze poczucie humoru zgrało się idealnie. Lubimy sobie dokuczać i żadne z nas nie czuje się obrażone. – Wow.
Wzdycha, udając urażonego, po czym odgradza się ode mnie stertą zeszytów, które wyjmuje z plecaka. Podziwiam jego chęć i zaangażowanie do robienia scenek, którym ludzie przyglądają się zazwyczaj z idiotycznym wyrazem twarzy, myśląc, że to Harry jest idiotą, ale tak naprawdę tylko oni mają taki wyraz twarzy.
– Dosyć często, ale nigdy z tymi ludźmi. Jeśli zakpisz ze mnie jeszcze raz, też się nimi staniesz i nigdy nie zaproszę cię na tak zajebistą imprezę.
– Mówiłeś, że była w porządku. Zdecyduj się, Harry. – Szukam jego twarzy za zeszytami, a kiedy odnajduję jego rozbawione spojrzenie, pytam szeptem: – Co jest nie tak z tymi ludźmi.
– Nie mów, że jeszcze nie zauważyłaś?! – pyta głośno, chowając zeszyty z powrotem do szarego plecaka.
Przewracam oczami. Oprócz kilku jednostek, których zarys charakterów nieco poznałam, reszta jest dla mnie totalną tajemnicą. Choć to może zbyt wielkie słowo. Są dla mnie po prostu obcy. Czyżby to była wystarczająca odpowiedź?
– Tak. Są inni od ciebie – wyliczam. – Są stosunkowo nudni.
– Zadufani w sobie. Popieprzeni albo straceni przez los.
– To jednak nie powód, żeby ich skreślać – mówię dotknięta, choć Harry nawiązuje do Josha, nie do mnie. Ciągle mam ochotę go bronić.
– Sami siebie skreślają. Nie potrafią cieszyć się życiem.
– Ty byś potrafił? – ściszam głos. Obydwoje wiemy, o jaką sytuację pytam.
Wzrusza ramionami. Rzuca krótkie spojrzenie w kierunku pustej ławki.
– Może chociaż bym próbował.
Wzdycham głęboko. Temat zostaje zakończony. Rozbrzmiewa dzwonek, niektórzy siadają na swoich miejscach spłoszeni, inni otwierają zeszyty. Po kilku minutach do klasy wbiega zmartwiona Cloe i siada na swoim miejscu. Poprawia blond grzywkę, a potem wyjmuje zeszyt z torebki. Widzę, że jej dłonie drżą, a Zack zaczepia ją z drugiej ławki i o coś pyta, ale ona tylko kiwa głową. Nerwowo stukając palcami o ławkę, wypatruje go (wiem, że Josha) w drzwiach, a gdy wchodzi pani Harolds, wzdycha bezradnie. Odwraca się w kierunku jej biurka i nasze spojrzenia się spotykają. Uśmiecham się do niej współczująco, ale widzę w jej oczach tylko rozdrażnienie.

CZYTASZ
piąta rano
Teen FictionByłam dla niego kimś innym niż dla reszty świata. Pokazałam mu tę część siebie, której nie poznał nikt. Spędzałam z nim tą porę dnia, jaką przez całe moje życie dane było mi spędzać tylko ze sobą samą. On był dla mnie kimś obcym, a jednocześnie przy...