I

2.8K 61 4
                                    

  Siedziałam i czekałam na Normani w naszej ulubionej kawiarni. Zaczęłam się zastanawiać, co mi znowu powie za wymówkę, że znowu się spóźnia. Spojrzałam na kawę i pomyślałam o referacie na uczelnię. Cholera, nie zdążę go zrobić, jeśli się zasiedzę z Kordei. Nagle do kawiarni wpadła szatynka i od razu udała się w moją stronę, usiadła naprzeciwko mnie.

-Co tym razem?- spytałam z głupim uśmieszkiem.

-Zagadałam się z Dinah. Wiesz..-zaśmiała się.

-Wystygła trochę.- powiedziałam, podsuwając kawę w jej stronę.

-Czarna. Mhmm.- powąchała kawę i upiła łyk jeszcze w miarę ciepłego napoju.

Również złapałam za filiżankę, aby dokończyć mój napój.

-Dobra, opowiadaj co u ciebie.- powiedziałam.

-Wszytko dobrze, uczelnia pochłania większość mojego czasu, z Dinah nadal kwitnie. Mogę się dowiedzieć, co ty masz na twarzy?-

-Gdzie?-

-Pod prawym okiem.-

Dotknęłam wskazanego miejsca. Trochę piecze.

-Fuck.-burknęłam pod nosem do siebie.

-Co?- spytała przyjaciółka.

-Nic. Rano, kiedy szłam na uczelnie, jakiś chłopak na mnie wpadł i zaryłam trochę chodnikiem. Ale nie martw się, od razu dostał w mordę.-

-Ty się nigdy nie zmienisz.- zaśmiała się.

_____________________________

Kiedy już wróciłam do domu, włączyłam laptopa i zabrałam się za referat. Nawet szybko poszło.

Poszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej piwo. Usiadłam wygodnie na kanapie, włączyłam składankę moich ulubionych piosenek. To był czas na relaks. Poczułam wibracje w telefonie.

Tata

-Halo?- usłyszałam.

-Cześć tato, co tam?-

-Jutro jest konferencja firmowa. A później mama robi obiad. Liczę, że wpadniesz z Davidem.-

-Jasne tato. Zobaczę czy David będzie wolny.-

-Musisz w końcu wejść w sprawy firmy.-

-Tak wiem, będę.-

Rozłączyłam się.

Już liczyłam na miłą niedzielę. Ale sprawy firmy są dla mnie priorytetem.

Skończyłam piwo i poszłam się kąpać. Ciepła woda z pianą to było coś, czego mi trzeba.

Przed snem zdecydowałam się jeszcze zadzwonić do Davida.

-Cześć kochanie, co tam?- usłyszałam i mimowolnie się uśmiechnęłam.

-W porządku. Czy ty jesteś zjarany?-

-Może troszkę.-

-Yhym. A właśnie. Jutro rodzice robią obiad. Przyjedziesz?-

-No jasne, o której?-

-Mama się do ciebie odezwie. Dziękuję.-

-Nie masz, za co skarbie.-

Jestem zmęczona, dobranoc.- ziewnęłam.

-Dobranoc. Kocham cię.-

-Ja ciebie też.-

Rozłączyłam się i poszłam spać.

__________________________

Obudziłam się o 11;30. Ogarnęłam się i już musiałam wychodzić z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam do rodzinnego domu. Byłam chwilę przed czasem. Weszłam i od razu przywitali mnie rodzice.

-Cześć kochanie.- przytuliła mnie mama. Zaczęła mi się dziwnie przyglądać.

-Hej mamo.-

-Lauren, co ty masz na twarzy? Mam nadzieję, że znowu się nie biłaś.- spostrzegł tata.

-Nie tato, przewróciłam się.-

-Mam nadzieję, musimy już iść.-

Ruszyliśmy do biura. Weszliśmy do sali konferencyjnej. Stanęliśmy z tatą po "gospodarskiej" stronie stołu.

-Witam panowie, to moja córka, która przejmie tę firmę. Prezes Lauren.-

-Dzień dobry.- powiedziałam, a wszyscy zaczęli klaskać. Usiedliśmy i zaczęło się spotkanie.

-Carlos. Przedstaw to, co chcesz nam przekazać.-

Mężczyzna w wieku na oko 38 lat, ciemny brunet wstał i podszedł do tablicy multimedialnej pod oknem i zaczął mówić:

-Tak wyglądają zyski w tym miesiącu, jest coraz lepiej. Najlepiej nam idzie we wschodniej części Kalifornii. Ale mamy ofertę poszerzenia horyzontów o Las Vegas w stanie Nevada oraz w stanie Arizona w mieście Phoenix. Cóż mogę powiedzieć? Firma rozwija się bardzo dobrze w zabójczym tempie.- uśmiechnął się.

-W takim razie spotkanie będzie dziś krótkie o tyle, że od razu po podpisaniu papierów wszyscy widzimy się na imprezie firmowej.- mój ociec się uśmiechnął.- Do widzenia.- złapał mnie za ramie i wróciliśmy do domu.

W domu już czekał na mnie chłopak. Od razu do mnie podszedł i dał mi buziaka,

-Cześć kochanie.- przywitał się.

-Hej.- uśmiechnęłam się i usiedliśmy do stołu.

-Zrobiłam zupę specjalnie dla ciebie.- powiedziała mama i nalała mi w miskę.

-Mmm, pomidorowa.- zachwycałam się zapachem.- Gdzie Chris?-

-Zaraz zejdzie na dół.- powiedział tata. I w tym czasie do jadalni wszedł mój brat.

-Cześć Lauren, dawno nie było cię w domu.- usiadł do stołu.

-Nauka pochłania cały mój czas. Muszę się uczyć, jeśli mam przejąć firmę.-

-Otóż to córko.- uśmiechnął się do mnie tata.

Zaczęliśmy jeść.

-A jak w pracy David?- spytała mama, która o niczym nie wie. David wcale nie pracuje, odziedziczył ogromny spadek po rodzicach. Praca go nie interesuje. Jeśli w ogóle jest coś, co go interesuje, to tylko gang.

-W porządku. Do przodu, a to już ważne.-

-A u ciebie jak stosunki międzynarodowe?- spojrzałam jak brata.

-Nie przejmuje się tym, nie jestem tak ambitny, jak ty.- zaśmiał się.

-Nie wiem, jak zamierzasz się utrzymywać w przyszłości z takim podejściem Chris. Z takim podejściem dużo nie osiągniesz.-powiedział ojciec.

-Właśnie Chris.- wtrącił David.

-Ani ja, ani ojciec nie będziemy cię utrzymywać całe życie.- odezwała się mama.

Zaczęłam żałować, że zaczęłam ten temat. Szybko zjadłam, szturchnęłam Davida i użyłam wymówki "szkoła" i pożegnałam się z rodziną. Wsiedliśmy do samochodu.

-Co jest?- spytał czarnoskóry.

-Nic, masz coś?-

-Mam, jedziemy do ciebie?-

-Tak.-

Do domu dotarliśmy szybko. Standardowo wyjęłam z lodówki piwo i rozwaliłam się na kanapie. David szybko wyciągnął towar. Uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy. Włączyliśmy jakiś film. Zapaliliśmy trawkę. Miło spędziliśmy wieczór, a po skończonym filmie poszliśmy do sypialni spać.

_________________________

-Nie Normani, na prawdę wszystko było w porządku. Spotkanie było naprawdę krótkie. Firma dobrze prosperuje, więc jest dobrze.-powiedziałam do telefonu.

-No to w takim razie dobrze. Co teraz robisz?-

-Idę do kawiarni na kawę.-

-No dobra, jak coś to się odzywaj.

Zamówiłam standardowo rozpuszczalną z mlekiem. Odchodząc od lady, poczułam jak ktoś na mnie wpada, poczułam jak cały dekolt mnie piecze od świeżo zaparzonej kawy..

-Kurwa!-zdążyłam krzyknąć.

-Matko, przepraszam. Już ci pomagam.- usłyszałam czyjś głos zza pleców. Już chciałam wymierzać sprawiedliwość, odwróciłam się.

-Camila?- spytałam zszokowana.

-Lauren.-

Patrzyłyśmy się przez chwilę. Nie wierzyłam w to, że ją widzę. Szatynka szybko się ocknęła i złapała za serwetki, aby wytrzeć ślady napoju.

-Przepraszam Cię. Już idę zamówić ci drugą.- powiedziała. A ja byłam dalej w ciężkim szoku.

Brunetka podeszła do mnie i zaprowadziła mnie do stolika, a po chwili wróciła z kawami.

-Lauren, naprawdę przepraszam, nie zauważyłam cię.-

-Daj spokój.- pierwszy raz się odezwałam.- Co ty tu robisz?-

-Wróciłam do Malibu. Zresztą nieważne. Lepiej mów co u ciebie.-

-Dobrze. Studiuje, wchodzę w firmę ojca.-

-Lauren Jauregui dawno się nie widziałyśmy.- uśmiechnęła się.

-Camila Cabello mam ci przypomnieć jak to było?-

-Nie chciałam, żeby to tak wyszło.-

-Ale właśnie tak się stało. A teraz przepraszam, ale nauka. Dzięki za kawę.- wstałam i szybko poszłam do wyjścia. Weszłam szybko do samochodu i z piskiem opon odjechałam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Przez całą drogę przypominałam sobie, jak wyglądało moje życie dopóki Camila mnie nie zostawiła. Cały czas sobie wmawiałam, że to, co się teraz stało to tylko sen, z którego chcę się obudzić. Już, teraz.

W domu chodziłam cała roztrzęsiona. Zadzwoniłam szybko do Normani.

-Kordei przyjedź szybko do mnie, weź nawet Dinah wszystko jedno.-

-Co się stało Lauren?-

-Szybko.- rozłączyłam się i czekałam, aż dziewczyna się pojawi.

Do momentu, kiedy dziewczyny przyjechały, wypiłam dwa piwa. Za wszelką cenę chciałam się odprężyć, ale nawet napój bogów nie dał rady mi pomóc.

Ona nie istnieje, jej wcale nie ma.

Wmawiałam to sobie. Najbardziej jak tylko mogłam. Bez względu na wszytko chciałam w to uwierzyć.

Kiedy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, pobiegłam jak poparzona, żeby je otworzyć.

-Ona wróciła!- krzyknęłam i rzuciłam się na Normani.

-Czekaj, kto wrócił?- spytała szatynka.

Gestem ręki pokazałam im, żeby weszły.
-Usiądźcie.- wskazałam kanapę w salonie, a ja poszłam po piwa do lodówki.

Podałam jedno Dinah i drugie czarnoskórej.

-Nie Lauren, ja prowadzę.-

Usiadłam.

-Camila. Camila Cabello wróciła do Malibu.-

-O kurwa.-

-Skąd wiesz?- spytała Dinah.

-Wpadła na mnie dziś w kawiarni.-

Nie wiem jakie emocje mi w tym momencie towarzyszyły. Studiowałam, spełniałam marzenia, wchodziłam w firmę, byłam w nawet szczęśliwym związku. Miałam ułożone życie..życie, w którym już nie było Camilii. To spotkanie przyprawiło mnie o milion pytań, bez odpowiedzi. Dlaczego mnie wtedy zostawiła? Dlaczego wróciła? I najważniejsze..Czy to coś zmieni?  


//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy tak jak ja czekali na dziś! Piosenka Lauren - More Than That i Sam Smith i Normani Kordei w piosence Dancing with a stranger.

Strzałka! <3 

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz