Rozdział 1: Kim jestem?

1.8K 93 38
                                    

Następnego dnia już z samego rana chodziła z wielką ostrożnością po lesie, zbierając różne gałęzie potrzebne jej do zbudowania prowizorycznego szałasu. Musiała mieć przecież jakieś schronienie. Towarzyszył jej ciągły niepokój, że może jednak nie jest tu sama, tak jak myślała. Dlatego nie oddalała się zbytnio od swojej kryjówki, którą była co prawda dziura w ziemi pod zawalonym drzewem. Czuła się w niej jakoś tak bezpieczniej.

W nocy nie mogła spać. Dręczyły ją myśli. Zastanawiała się, co powinna teraz zrobić. Doszła do tylko jednego wniosku. Musiała za wszelką cenę przetrwać. Przeżyć jakoś na tym pustkowiu. Będzie musiała zdobyć jakieś narzędzia, a co najważniejsze żywność. W windzie znalazła jedzenie. Wyglądało na to, że będzie musiała do niej wrócić, czego wolała zdecydowanie uniknąć. Ale nie miała innego wyjścia.

Osobiście wolała nie wychodzić na otwartą przestrzeń, dlatego tak długo się do tego zbierała. Naznosiła całkiem pokaźną stertę gałęzi, z których chciała zbudować sobie szałas. Zeszło się jej z tym do około południa. Nie miała zegarka, ale widziała to po cieniach drzew. Nie wiedziała, jakim cudem umie to rozpoznać. Miała jednak poważniejsze rzeczy na głowie. Robiła się coraz bardziej głodna. Podjęła decyzję. Uda się na tamtą polanę, na której się pojawiła. Jak postanowiła, tak też zrobiła. Wcześniej zabezpieczyła się w długi, sękaty kij, tak na wszelki wypadek. Trochę błądziła po lesie, ale wreszcie udało jej się wyjść na otwartą przestrzeń porośniętą krzakami.

Stanęła na skraju lasu, mocno trzymając w dłoni broń. Od razu dostrzegła miejsce, gdzie była winda. Teraz jednak, kiedy emocje opadły, dostrzegła jeszcze coś. A mianowicie ogromny, kamienny mur porośnięty bluszczem. Miała ochotę uderzyć się w otwartej ręki w czoło. Jak mogła nie zauważyć czegoś takiego? Chyba za bardzo była przerażona i skupiona tylko i wyłącznie na przeżyciu. Dzisiaj myślała już bardziej racjonalnie. Obiecała sobie, że później podejdzie bliżej do tego muru i zobaczy, co tam jest. Teraz miała coś innego do zrobienia.

Truchtem podbiegła do windy. Tylko tam podłoże nie miało trawy, wyłożone było natomiast kamienną płytą. Zastanawiała się, czy w ogóle winda tam będzie, czy przypadkiem nie odjedzie. Ale nie, nadal tam była, otwarta. Dostrzegła zaczepioną wcześniej przez siebie linkę. Usiadła na skraju i zaczęła opuszczać się w dół. Tym razem obyło się bez upadku. Kiedy tylko znalazła się w środku, zaczęła przeglądać zawartość. Znalazła komplet ubrań, który wczoraj odrzuciła. Teraz postanowiła, że weźmie go ze sobą. Trafiła też na suchy prowiant, którego tak bardzo potrzebowała. Pochłonęła paczkę sucharów, popijając wodą. Poczuła się znacznie lepiej. Dostrzegła w kącie dwa worki, wypełnione czymś po brzegi. Podskoczyła do nich, ciekawa, co tam może być. Nie miała jak ich otworzyć, bo były bardzo mocno związane. Kijem nie dało się tego przeciąć. Zaczęła się rozglądać za czymś ostrzejszym.

Ponownie zwróciła uwagę na kilka niebieskich beczek z napisem WCKD. Za nic nie potrafiła się domyślić, co ten skrót oznaczał. Czy to był symbol tego miejsca, w którym się znalazła? Przecież tamten mężczyzna, którego wczoraj w nocy słyszała, nazwał je Strefą. Pokręciła głową, zrezygnowana. Nigdy tego nie odkryje. To nie mogło być ze sobą powiązane w żaden sposób. Ku swojemu zdziwieniu znalazła niewielki plecak. Przeszukała go bardzo dokładnie. Znajdowała się tam woda, więcej prowiantu, bandaże, zapałki, jakaś maść i co najważniejsze, nóż. Wyjęła go od razu, obracając ostrożnie w dłoni. Był idealnie wyważony. Spojrzała ponownie na worki. Przecięła jeden z nich, a wtedy wysypało się z niego jakieś ziarno i spadło w głąb szybu. Przeklęła pod nosem. Już wiedziała, co się tam znajdowało. Zboże, które miała uprawiać, żeby przeżyć. Ale jak? Kompletnie się na tym nie znała, to nie była jej profesja.

Zadowolona z wypadu i wyposażona w najpotrzebniejszy ekwipunek, wyszła z windy, obiecując sobie, że nie będzie odwiedzać jej częściej, niż to konieczne. Wypchała plecak jedzeniem, powinno jej wystarczyć na następny tydzień. Później będzie martwiła się, co dalej. Wróciła do swojego szałasu i wskoczyła do dziury. Zaczęła w kącie wykopywać jamę, w której zamierzała przechowywać mięso, bo inaczej mogło się zepsuć, zważając na to, że w Strefie było dość ciepło. Używała do tego świeżo zdobytego noża, ale też pomagała sobie rękoma. Trochę czasu jej to zajęło, kiedy się z tym uporała. Odetchnęła z ulgą, wreszcie wyprostowując kości. Pozostawała jej więc jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Chciała sprawdzić ten kamienny mur. Wzięła ze sobą oczywiście nóż i podążyła truchtem w tamtym kierunku.

Wreszcie znalazła się na miejscu. Teraz, kiedy stała tuż przy murze, zrobił na dziewczynie jeszcze większe wrażenie. Był potężny, a ona poczuła się przy nim jak mrówka. Przed sobą widziała szeroki korytarz, a widoczność znikała za zakrętem. Przypominało to jej szczelinę, która imponowała swoim rozmiarem i zachęcała, żeby do niej wejść. Popychana ciekawością, zbliżała się do wejścia coraz bardziej. Ale wtedy naszły ją wątpliwości. Nie miała pojęcia, co znajdowało się tam w środku. A co będzie, jeśli się zgubi i nie będzie potrafiła wrócić do Strefy? Istniała też możliwość, że brama zamknie się i nie będzie mogła stamtąd wyjść. Poczuła, jak obezwładnia ją strach przed nieznanym. Ręce zaczęły drżeć, a oddech przyśpieszył. Musiała usiąść pod ścianą, żeby się uspokoić. Spanikowała na samą myśl, że miałaby tam wejść. Ale czuła, że powinna. Nie podobało jej się to. Wiedziała, że to, co się z nią działo, nie było normalne. Uspokój się, mówiła sama sobie w myślach. Przecież nic ci się nie stanie, jak tam wejdziesz. Zawsze możesz w razie czego uciec. Długo przekonywała samą siebie. Wreszcie zdenerwowała się i zerwała się z miejsca. Była na siebie zła, że tchórzyła przed jakimś murem, nawet nie wiedząc, co jest w środku. Żeby się tego dowiedzieć, musiała to sprawdzić. I właśnie to zamierzała zrobić. Przecież była zabezpieczona. Nic złego stać się nie mogło.

Okej, powiedziała sobie. Wejdzie tylko kawałek i zaraz wróci. Tak też zrobiła, weszła do środka. Postąpiła kilka kroków naprzód i zatrzymała się. Wewnątrz murów było mokro i wilgotno, na ścianach można było dostrzec mech. Natomiast pozostała część pokryta była bluszczem, który piął się wysoko, aż musiała zadrzeć głowę. Zaczęła się zastanawiać, czy gdyby weszła tam na górę, zobaczyłaby koniec. Kilka metrów przed nią widać było zakręt. Podbiegła truchtem do tamtego miejsca i się zatrzymała, niepewna, co powinna dalej zrobić. Z jednej strony chciała bardziej zbadać ten tajemniczy korytarz, ale z drugiej bała się, że nie wróci. Będzie musiała wymyślić jakiś sposób do znaczenia drogi.

Wróciła więc do swojej kryjówki. Przez resztę dnia szwendała się po Strefie. Będzie musiała to sobie jakoś zorganizować. Nie natknęła się na nikogo. Była zdana całkowicie na siebie. Wieczorem siedziała przy szałasie i paliła ognisko. Też nie wiedziała, gdzie nauczyła się to robić. Podejrzewała, że umiejętności, które posiadała wcześniej, z jakiegoś dziwnego powodu postanowili jej zostawić. W końcu musiała przeżyć w tej głuszy. Jednak do tej pory nie potrafiła przypomnieć sobie swojego imienia. To było frustrujące. Męczyło ją też jeszcze coś. Gdzie się znalazła? Nic jej nie dawała wiedza, że to miejsce nazwane zostało przez tamtego mężczyznę Strefą. Gdzie była? Dlaczego ktoś ją tu wsadził? Przecież musiał być w tym jakiś cel, o którym ona nie miała pojęcia. Nie miała żadnych przebłysków wspomnień. Westchnęła ciężko, opierając się wygodniej o drzewo, a w dłoni obracała nóż. Przez chwilę patrzyła się jeszcze w ciemność, nasłuchując jakichkolwiek oznak życia. Wyczekiwała tamtego niebieskiego światła, może otrzyma nowe informacje, co powinna zrobić. Jednakże nic szczególnego się nie wydarzyło. Dotarło do niej, że będzie musiała poradzić tu sobie sama, bez niczyjej pomocy. Pewnie każdy normalny człowiek na jej miejscu od razu by się poddał. Pewnie powinna rozpłakać się z bezradności. Nie była jednak tym typem. Wiedziała, że będzie walczyć do końca.

Kim jestem? Wielokrotnie zadawała sobie to pytanie, ale nie umiała na nie odpowiedzieć. Miała nadzieję, że wkrótce się tego dowie.

Wreszcie zasnęła, zmęczona całodziennym chodzeniem po Strefie. Nie miała żadnych snów.

No witam, kochani

Strasznie się cieszę, że tak ciepło przyjęliście to ff, naprawdę! Troszkę się obawiałam, czy wam przypasuje taki styl. Postaram się was nie zawieść!

Wczoraj wróciłam z zimowiska, byłam ledwo żywa xD Ale bylo tak super, że nie żałuję i szczerze mogłabym jeszcze tam zostać. Przez tydzień byłam w Mchawie, w Bieszczadach. Dużo się działo i było mega <3

Wstałam dzisiaj zadowolona o 11, a tu godzinę później przychodzi moja korepetytorka od matmy xD Taki fail, ja taka nieogarnięta 😂😂

Idk, czy muzyka w mediach pasuje, ale coś mnie tknęło i musiałam ją wstawić.

A wy jak spędzacie ferie?

Do następnego ❤

welcome to the gladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz