Rozdział 12: Wrota

783 51 58
                                    

Raven nie odstępowała Thomasa i Alby'ego ani na krok. Czarnoskóry oprowadzał go po Strefie, jak to miał w zwyczaju. Wyczekiwała na odpowiedni moment, kiedy zostaną sami i będą mogli porozmawiać. Chciała wyciągnąć z bruneta jak najwięcej. Ale na razie musiała poczekać. Katniss oddzieliła się od ich trójki chwilę wcześniej, bo zawołał ją Gally. To była kolejna sprawa, którą musiała załatwić.

— Tu jemy, tu śpimy — tłumaczył Alby, pokazując poszczególne sektory. Po drodze mijali chłopców, którzy już wrócili do swoich zwyczajnych spraw, tracąc zainteresowanie Świeżym. Zawsze tak było. — Mamy własne uprawy, budujemy szałasy. Pudło dowozi, co trzeba. Reszta zależy od nas.

— Pudło? — zapytał Thomas, zdziwiony. Popatrzyli na środek polany, gdzie chłopcy właśnie wyciągali z windy różne, potrzebne przedmioty.

— Tak. Co miesiąc przywozi zapasy i Świeżego.

— Z jakiegoś powodu tym razem jesteś to ty — odezwała się cicho Raven. Nie rozumiała tego. Czemu on się tutaj zjawił?

— Winszuję — dodał Alby, uśmiechając się lekko i klepiąc go po ramieniu. Dziewczyna prychnęła i skrzyżowała ręce, niezadowolona. Jeszcze sobie z tego żartował! Jej chłopak miewał czasem dziwne poczucie humoru. Odwróciła się do nich tyłem. Poczuła, jak złapał jej dłoń. Zrobiło jej się ciepło w środku. Była pewna, że w tym momencie się rumieni. Dobrze, że Thomas tego nie widział. Kątem oka dostrzegła, jak spogląda na ich splecione dłonie.

— Przywozi? Skąd? — dopytał, autentycznie zaciekawiony. Odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że nie zapytał o nich. — Kto nas tu wsadził?

Zadawał zdecydowanie za dużo pytań o wszystko. Przymknęła oczy, coraz bardziej niespokojna. To musiał być on. Bała się jednak spojrzeć mu w oczy. Zamiast tego skupiła się na Streferach budujących tak zwaną studnię. Uśmiechnęła się lekko pod nosem.

— Nie wiemy.

Przez chwilę pomiędzy nimi trwała cisza. Z zamyślenia wyrwał ją jednak znajomy głos. Drgnęła, nie spodziewając się jego.

— Siemka, Alby — przywitał się Newt. Odwróciła się do niego przodem i zmierzyła spojrzeniem. — Cześć, Szefowo.

— Szefowo? — zapytał od razu Thomas.

— Tak ją nazywamy — wyjaśnił blondyn, puszczając do niej oczko, na co westchnęła tylko.

— Świeży, poznaj Newta — przedstawił go czarnoskóry. — Zastępuje mnie.

Uścisnęli sobie dłonie na powitanie.

— Na szczęście nie muszę — stwierdził ze śmiechem, po czym zwrócił się do bruneta. — Pognałeś jak złoto. Myślałem, że będzie z ciebie Biegacz, póki nie zaryłeś.

Raven parsknęła śmiechem, ale szybko zakryła usta dłonią, powstrzymując wesołość. Newt spojrzał na nią przeciągle i również się zaśmiał, zadowolony ze swojego żartu. Wtedy przyszło jej coś do głowy. On jeszcze nie wie!

— Nieźle — dodał z uznaniem.

— Jaki Biegacz? — zapytał znowu chłopak, a ona miała ochotę przewrócić oczami. Zaczynał ją już irytować. Ale w końcu zawsze taki był i takiego go pamiętała, więc czemu się dziwiła?

— Mógłbyś nie zadawać tyle pytań? — wtrąciła się. Zabrzmiała nieco zbyt opryskliwie, ale nie obchodziło jej to. — Nie nadążam już!

Widziała to zdumienie malujące się na twarzy Newta. Alby tylko się zaśmiał i poklepał ją po ramieniu, za to Thomas patrzył na nią zdezorientowany. No tak. Nie rozumiał.

welcome to the gladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz