Katniss ze smutkiem patrzyła na zszokowaną siostrę. Nawet nie wyobrażała sobie, jak musiała się teraz czuć. Właśnie rzucił ją chłopak, którego kochała nad życie. Raven gapiła się na Alby'ego, oniemiała. Czarnoskóry chłopak złapał się rękoma za głowę, a po jego policzkach spływały łzy. Brunetka wyraźnie nie wiedziała, jak ma się zachować. Drgnęła lekko, jakby chciała go przytulić, ale zrezygnowała. Ból odbijał się w jej oczach. Młodsza z sióstr poczuła ukłucie w sercu. Zrobiło się jej żal Raven. Podniosła się, żeby podejść do siostry i ją przytulić, ale zatrzymała się w połowie kroku.
Na zewnątrz dało się słyszeć wyraźne zamieszanie i krzyki pozostałych chłopców. Newt natychmiast poderwał się z łóżka i pobiegł do drzwi. Zaraz za nim podążyli Teresa i Minho. Ona i Thomas wymielili się spojrzeniami i wyszli na dwór. Katniss obejrzała się niepewnie przez ramię. Nie chciała zostawiać siostry w takim stanie. Thomas pociągnął ją za rękę i dała się wyprowadzić. Stanęli przed drzwiami lecznicy, rozglądając się dookoła. Zrobiło się już prawie ciemno, chociaż pora była wczesna. Zmierzch miał nastąpić dopiero za jakieś pół godziny. Dookoła biegali chłopcy z pochodniami. Katniss szła po prawej stronie Thomasa, gdy zobaczyła swojego dawnego Opiekuna, Winstona. Krzyknęła do niego, żeby się zatrzymał. Szatyn posłuchał. On też miał w ręku pochodnię.
– Winston, co się dzieje? – zapytał go Thomas.
– Brama się nie zamyka – poinformował ich, spanikowany. Katniss mocniej zacisnęła dłoń na łuku. Przestała zwracać uwagę na bolącą rękę. W zasadzie to przestało ją już boleć. Możliwe, że przy upadku jedynie stłukła sobie ramię. Miała nadzieję, że, w razie potrzeby będzie potrafiła oddać celny strzał. Sprawdziła, czy w kołczanie ma jeszcze strzały.
Postąpiła krok do przodu i popatrzyła w górę, na niebo. Miała wrażenie, że świeciło delikatną, niebieską poświatą. Poczuła, jak Thomas klepnął ją w ramię, na co oprzytomniała. Zobaczyła, że wszyscy biegną w stronę Wrót. Oni zrobili to samo. Katniss puściła się pędem, podczas gdy Thomas i reszta dorównali jej kroku. Zatrzymała się dopiero przed wejściem do Labiryntu. Rzeczywiście, nadal były otwarte. Miała złe przeczucia. To nie wróżyło niczego dobrego. Wepchnęła się pomiędzy Thomasa i Teresę. Chwilę gapiła się wgłąb korytarza. Zupełnie nagle rozległo się głośne zgrzytnięcie. Pisnęła, zasłaniając sobie uszy. Skuliła się na chwilę, ale zaraz wyprostowała. Odwróciła się za siebie i z przerażeniem zobaczyła, że Wrota za nimi zaczęły się z hukiem otwierać, mimo że chwilę temu były zamknięte. Z drzew poderwały się ptaki. Zaczęło powoli szarzeć. Potem to dudnienie rozległo się po ich prawej stronie i otworzyły się kolejne Wrota. Dopiero teraz zauważyła, że był z nimi Chuck. Wszystkie cztery Wrota były teraz otwarte, pomimo nadchodzącej nocy. Coś było nie tak. Ze Strefą działo się coś złego. Czy to możliwe, że byli w niebezpieczeństwie? Przecież w nocy wyłażą Dozorcy. A co jeśli dostaną się do Strefy? Na samą myśl zadrżała.
– Chuck, biegnij do Sali Rady i barykadujcie wejście. Winston, idź z nim – zwrócił się do chłopca Thomas. Zaczął rozdzielać zadania. To było dobre posunięcie.
– Dobra – odparł Opiekun Rzeźników i obaj ruszyli do wskazanego miejsca. – Reszta niech ukryje się w lesie.
– Idźcie do Sali Rady – powiedział do Newta i Minho. Blondyn zatrzymał się jednak, marszcząc brwi.
– Raven. – Z ust chłopaka wydobyło się imię dziewczyny. – Ona nic nie wie.
– Pójdziemy z Teresą po nią i Alby'ego – wtrąciła się Katniss. – Idźcie, nie ma czasu!
Newt kiwnął głową, wyraźnie uspokojony. Kiedy odbiegli, usłyszała już dobrze sobie znany mechaniczny ryk. Odwróciła się gwałtownie w stronę Labiryntu i ujrzała wychodzących z korytarza Bóldożerców. Ku swojemu zdziwieniu, usłyszała jeszcze coś, ale bardziej odległego. To było łudząco podobne do...
CZYTASZ
welcome to the glade
Fanfiction❝ Znajdź wyjście, albo giń ❞ Przybyła do Strefy jako pierwsza. Sama musiała zmierzyć się z utratą pamięci i trudnymi warunkami. Musiała nauczyć się radzić sobie samej. Nie miała nikogo. Później zaczęli pojawiać się pierwsi chłopcy. Jednak nawet wte...