Rozdział 22: Ci, którzy przeżyli

347 33 82
                                    

Wrota Labiryntu zatrzasnęły się. Raven gapiła się oniemiała w miejsce, gdzie zniknęła jej siostra. Poczuła niemiły uścisk w żołądku. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to się stało naprawdę. Nie mogła w to uwierzyć. Wokół niej wybuchnęła panika, ale ona nie zwracała na to uwagi. Właśnie straciła siostrę. W jednej chwili straciła dwie bliskie jej osoby. Łzy zaczęły napływać jej do oczy, ale nie pozwoliła im wypłynąć. Nie teraz. Teraz musiała być silna, co było praktycznie niemożliwe. Musiała wziąć się w garść, chociaż miała ochotę zniknąć. To było dla niej za dużo.

Wreszcie nie wytrzymała. Nie mogła dłużej stać w miejscu. Odwróciła się i zaczęła przepychać się przez spanikowanych chłopców. Żaden z nich nie zwrócił na nią uwagi. Może to i lepiej dla niej. Potrzebowała spokoju. Miejsca, gdzie mogła poukładać szalejące myśli. Nogi same poprowadziły ją do kryjówki na drzewie. Wdrapała się na górę. Usiadła na materacu, podkulając nogi. Zaczęła kołysać się w przód i w tył, żeby się uspokoić. Nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie, że to działa. Rozpłakała się dopiero teraz, gdy była sama.

Miała przy sobie siostrę rok. Dlaczego to się przydarzyło akurat jej? Nie rozumiała. Wielokrotnie ją irytowała swoim zachowaniem. Odkąd odzyskała mowę, potrafiły pokłócić się o byle co. Ale miała rację, sugerując jej, że powinna uważać na Gally'ego. Chłopak nie miał zbyt dobrej opinii. Katniss oczywiście to olała i robiła swoje, w ogóle się nie przejmując jej ostrzeżeniami. Była lekkomyślna. Ale, mimo wszystko, kochała ją. Naprawdę ją kochała. Żałowała, że nie mówiła jej tego częściej. Ba! Ani razu tak nie powiedziała. Czuła się okropnie, tak jakby zupełnie ją nie obchodziła. A to nieprawda. Powinny spędzać ze sobą więcej czasu. To była wina Raven. Unikała jej. Czy Katniss miała szansę przetrwać noc w Labiryncie? Nie. Tego nikt nie przeżył. Nawet nie wiedziała, czy dziewczyna jeszcze żyła. Pokręciła głową, starając się odgonić od siebie straszne myśli.

Oczyma wyobraźni widziała młodszą siostrę, leżącą bez życia na zimnej podłodze, rozszarpaną przez Dozorców. Nie mogła odgonić od siebie tego widoku. Nie mogła tak myśleć. Ale wiedziała, że nadzieja była głupia. Jeśli sobie na nią pozwoli, będzie cierpiała jeszcze bardziej, jeśli okaże się złudna. Poza tym, była realistką, twardo stąpała po ziemi.

Nie miała pojęcia, ile tak siedziała. Kiedy wyjrzała za okno, na zewnątrz było już ciemno, a od strony Strefy nie dochodziły żadne odgłosy. Zdała sobie sprawę, że ominęła kolację, kiedy zaburczało jej w brzuchu. Postanowiła, że zajrzy do kuchni. Liczyła, że nikogo tam nie zastanie i weźmie coś do jedzenia z lodówki Patelniaka. Nie powinien być na nią zły. Wiedziała, że się wściekał, kiedy ktoś grzebał w jego zapasach. Ale to była wyjątkowa sytuacja. Ten jeden raz mogła sobie na to pozwolić.

Opuściła swoją kryjówkę. Las dookoła niej był ciemny i cichy. Zrobiło się też trochę zimno, Raven pożałowała, że nie wzięła kurtki. Nie chciała się już jednak wracać. Postanowiła, że załatwi to szybko. Zaczęła iść przez las, uważając, żeby się o nic nie potknąć. Po krótkim czasie dotarła do praktycznie pustej Strefy. Rzadko miała okazję widzieć to zjawisko. Pomimo początkowego zamiaru, zwolniła kroku. Chłonęła ten spokój. Nasłuchiwała uważnie, ale jedynymi odgłosami było tylko chrapanie zwierząt dochodzących z Mordowni. Nieco uspokojona, odetchnęła z ulgą. Pewniej ruszyła w kierunku stołówki.

Znalazła się na miejscu. Chciała pójść od razu do kuchni Patelniaka, ale zatrzymała się niezdecydowana w wejściu. Wydało jej się, że ktoś siedzi na jednym ze stołów. Miała pewność, że jej nie zauważył. Mogła go olać i zrobić swoje, ale ciekawość zwyciężyła. Wahała się, czy aby na pewno powinna ujawnić swoją obecność. Skoro już tu była... Podeszła do chłopaka, nie chcąc go wystraszyć.

welcome to the gladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz