*Siedziba DRESZCZ*
Miarowy stukot obcasów wypełniał cały korytarz. Wysoka, starsza kobieta o blond włosach zdecydowanym krokiem szła w tylko sobie znanym kierunku. Właśnie dostała pilne wezwanie do pokoju, w którym obserwowała obiekty w Labiryncie. Miała złe przeczucia, gdyż takie wezwanie nigdy nie kończyło się dla niej dobrze. Tym razem zawierało zawiadomienie o wizytacji. Kobieta próbowała ukryć narastające zdenerwowanie.
Wreszcie doszła na miejsce. Zatrzymała się przed drzwiami i wzięła głęboki oddech. Ava Paige nie pokazywała słabości. Podejrzewała, kogo może zastać w środku. Nie pomyliła się. Musiała wziąć się w garść. Powtórzyła w głowie to, co miała do powiedzenia. Nie mogła popełnić żadnego błędu.
Weszła bez pukania, bo wiedziała, że gość się jej spodziewa. Siwy, brodaty mężczyzna stał przy monitorach. Był już stary, a czas widocznie go nie oszczędził. Mimo to nadal wzbudzał strach. Cisza przeciągała się, a mężczyzna nie zwrócił na kobietę uwagi. Zamiast tego, nieustannie wpatrywał się w ekran i obserwował nastolatków.
– Cóż za spotkanie, droga pani kanclerz.
– Prezydencie Snow. – kobieta przemówiła do mężczyzny, pochylając lekko głowę w geście powitania. – Czym zawdzięczamy sobie tę wizytę?
– Ciekawi mnie, jak idzie nasz eksperyment. Widzisz, ludzie są niespokojni. Wciąż czekają na lek. Choroba zaczyna rozprzestrzeniać się w Panem.
Mimo spokojnej wypowiedzi prezydenta, w tonie jego głosu dało się usłyszeć groźbę. Miał wyższą pozycję od doktor Paige. To od niego przyjmowała rozkazy.
– Pracujemy nad tym. Obiekty dostarczają nam mnóstwo danych, zwłaszcza te z Labiryntu A. W Labiryncie B również nie brakuje informacji.
– Czy obiekty nie sprawiają problemów?
Odwrócił się z powrotem do ekranów. Spojrzała ponad jego ramieniem. Widziała, jak Katniss pocałowała Thomasa, zaraz po tym, jak ledwo uniknęli śmierci. Wyraz twarzy prezydenta Snowa lekko się zmienił. Mogłaby przysiąc, że widziała, jak mężczyzna uśmiecha się pod nosem.
– Nie przypomniała sobie swojego kochasia?
- Nie. Części wspomnień nie udało jej się odzyskać.
– Świetnie. Co zrobiliście z Peetą?
– Został wysłany do Labiryntu B, tak jak pan prosił.
Krótka piłka. Pytanie, odpowiedź. Brzmiało to jak przesłuchanie. Ava Paige musiała trzymać emocje na wodzy. Coraz bardziej się niecierpliwiła. Nie miała pojęcia, co planował prezydent Panem. Przytłaczała ją świadomość, że Snow w każdej chwili może odwołać ją ze stanowiska. Czuła się jak marionetka w jego rękach. Musiała wypełniać rozkazy. Obserwowała uważnie mężczyznę podchodzącego do monitorów.
– Nasza Katniss jest dość... problematyczna, nie uważasz? – zapytał złowieszczo. Kiwnęła twierdząco głową. – Sądzę, że już czas.
Paige otworzyła szeroko oczy, ale nie powiedziała słowa. Nie mogła mu się sprzeciwić. Kiwnęła w milczeniu głową, zaciskając usta. Nadszedł już czas, by prowadzić do zakończenia eksperymentu. Bezradnie patrzyła, jak mężczyzna wyłącza światło dzienne w Strefie, przechodząc na tryb nocny. Widziała przerażenie malujące się na twarzach nastolatków. Snow wyciągnął z kieszeni długopis i nakierował laser na wnętrze labiryntu. Nacisnął guzik, a na końcu pojawił się genetycznie zmodyfikowany pies. Zwierzę ruszyło korytarzami w stronę Strefy. Po kilku metrach uległo skopiowaniu na dwa psy. Prezydent Snow wypuścił dodatkowo Dozorców. Uniemożliwił zamknięcie Wrót. Kiedy skończył, wyglądał na zadowolonego.
CZYTASZ
welcome to the glade
Fanfiction❝ Znajdź wyjście, albo giń ❞ Przybyła do Strefy jako pierwsza. Sama musiała zmierzyć się z utratą pamięci i trudnymi warunkami. Musiała nauczyć się radzić sobie samej. Nie miała nikogo. Później zaczęli pojawiać się pierwsi chłopcy. Jednak nawet wte...