Rozdział 6: Uciekinierka

1.2K 75 100
                                    

Kiedy kraty nad nią się otworzyły, musiała zasłonić oczy ręką, żeby nie oślepnąć. Nie była przyzwyczajona do światła po tak długim czasie spędzonym w ciemności. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać tam, na górze. Ale na pewno nie spodziewała się TEGO.

Kuliła się w kącie, tuż obok niebieskich beczek, a nad sobą ujrzała gromadkę nastolatków. W dużej większości byli to chłopcy, którzy na jej widok zaczęli krzyczeć i pokazywać ją sobie palcami. Ku swojemu zdziwieniu zobaczyła też dziewczynę o długich, czarnych włosach związanych w warkocz, Przez chwilę patrzyły sobie w oczy, obie zdumione. I wtedy ją olśniło. Od razu wiedziała, że ją kojarzyła. Uświadomiła sobie, że to była jej starsza siostra. W dodatku wiedziała, jak miała na imię.

— Raven — wydukała z niedowierzaniem. Nie chciało jej się wierzyć, że ona tu była.

Brunetka otworzyła szeroko oczy, ale nie wydobyła z siebie żadnego słowa. Cofnęła się o krok, a kiedy osunęła się na ziemię, wokół niej zrobiło się straszne zamieszanie. Zobaczyła, jak stojący za siostrą blondyn łapie ją w talii, a potem oboje zniknęli w tłumie. Jeden z chłopców wysunął się naprzód i zrzucił do środka linę, a potem zsunął się po niej do środka. Przyjrzała mu się nieufnie. Był umięśniony i miał kwadratową twarz. Zbliżył się do niej i przykucnął, przyglądając się jej z zaciekawieniem.

— Nie bój się — powiedział, ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. — Tu ci nic nie grozi.

Wyciągnął do niej rękę. Nie miała pojęcia, czy mu wierzyć. Ale nie wydawał się być do niej wrogo nastawiony, dlatego przyjęła jego dłoń. Chwycił ją mocno i podciągnął, zmuszając ją, żeby stanęła na nogach. Z góry usłyszała śmiechy, ale je zignorowała.

— Wypuść mnie stąd — zażądała. Chciała jak najszybciej się stąd wydostać. Miała dość siedzenia tutaj. Chłopak właśnie zaczął przeglądać zawartość skrzyń, które były w windzie razem z nią. Odwrócił się do niej i uniósł brwi.

— Przynajmniej umiesz mówić — skwitował. Uniosła brwi. A to co niby miało znaczyć? Czy miała się czuć obrażona? Wyprostował się, najwidoczniej nie znajdując nic wartościowego. Oparł ręce na biodrach.

— Wypuść mnie — powtórzyła. Jej głos zabrzmiał o wiele bardziej błagalnie. Zbeształa się w duchu. Nie zamierzała pokazywać przy nich słabości! A z każdą chwilą zwłoki bała się coraz bardziej. Poczuła, jak dłonie zaczęły jej drżeć. Skrzyżowała ręce, żeby to ukryć i wyglądać na pewną siebie. Chłopak westchnął i pokręcił z niedowierzaniem głową.

— Chodź.

Podszedł do zwisającej przy ścianie linie. Ona zrobiła to samo. Wziął końcówkę i zaczął obwiązywać ją w pasie. Coś przyszło jej do głowy, kiedy na niego patrzyła.

— Posłuchaj — zaczął jej tłumaczyć. — Teraz cię przywiążę, a moi kumple wciągną cię na górę, ogay? Tylko się nie szarp, bo wtedy wszystko utrudnisz, nie masz się czego bać.

Kiwnęła głową na znak zgody. Chciała jak najszybciej się stąd wydostać. Z każdą chwilą lęk nasilał się, a dłonie drżały coraz bardziej. Ukrywała to jak mogła. Ale chyba nie bardzo jej to wychodziło, bo chłopak przyglądał jej się uważnie. Zacisnął mocno węzeł. Odsunął się od niej i pomachał, dając znak, że jest już gotowa.

— Mogę mieć do ciebie pytanie? — wypaliła, zanim zdążyła się rozmyślić.

— Skoro musisz.

— Jak masz na imię?

Dopiero wtedy chłopak po raz pierwszy się do niej uśmiechnął.

— Gally.

welcome to the gladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz