Widziała twarze. Twarze pochylające się nad nią. Potem biały, sterylny korytarz. Jak w transie weszła do pomieszczenia. Na środku niego stało krzesło i biurko. Podeszła do niego, czując niewyobrażalny strach. Zamknęła oczy. Znowu. Znowu będą jej to robić. Ale musi wytrzymać. Dla sióstr i dla niego. Odwróciła się i zobaczyła szybę oddzielającą ją od lekarzy. Zobaczyła ciemnowłosą dziewczynę w białym płaszczu, a obok niej kogoś, którego uważała za członka rodziny. Teresa i Thomas. Duet, którego szczerze i prawdziwie nienawidziła. Usłyszała znajome zgrzytnięcie, a po chwili z głośników dało się słyszeć dziewczęcy głos.
— DRESZCZ jest dobry, Raven. Pamiętaj o tym, gdy się spotkamy.
Niech cię szlag, Tereso. Tylko tyle była w stanie pomyśleć. Posłała w jej stronę pełne nienawiści spojrzenie i zacisnęła zęby, szykując się na ból.
Podniosła się gwałtownie, czując łzy napływające jej do oczu. Pokręciła głową, starając się wyzbyć resztek koszmaru. Nie chciała tego pamiętać. Ale pamiętała. Pamiętała to, co jej zrobili. Musiała znaleźć Alby'ego. Chciała mu o tym powiedzieć, inaczej zwariuje. Wstała i przebrała się w swój ulubiony czarny uniform. Wyszła z kryjówki. Dopiero teraz zorientowała się, że jest jeszcze wcześnie, bo było dość chłodno.
Przebiegła się truchtem w stronę Bazy. Tak jak się spodziewała, zastała tam czarnoskórego. Właśnie stał w drzwiach, przeciągając się. Na jej widok uśmiechnął się szeroko.
— Co tam, kochanie? — przywitał się z nią i krótko pocałował w policzek. Raven od razu zrobiło się gorąco.
— Musimy porozmawiać — powiedziała od razu, zanim zdążyłaby się rozmyślić. — To ważne.
— Okej. — zgodził się, ale zaraz potem dodał. — Chciałbym najpierw coś pokazać Thomasowi, dobra? Załatwimy to później. Chcesz pójść ze mną?
Zagryzła wargę. Nie była pewna, czy chce widzieć Thomasa na oczy. Nie był to najlepszy pomysł, ale też nie chciała wzbudzać podejrzeć. W końcu miał jej zaufać, prawda? Było bardzo prawdopodobne, że po prostu rzuciłaby się na niego z pięściami. Alby musiał zauważyć jej wahanie, bo położył jej rękę na ramieniu.
— Nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz.
— Dobra — poddała się, kiwając głową. Żeby tylko nie musiała tego żałować.
Złapał jej dłoń i splótł ich palce. Trzymał ją tak cały czas, aż doszli do Sypialni. Większość chłopców jeszcze spała, Katniss zapewne także. Czarnoskóry odnalazł hamak, gdzie spał Thomas. Podeszli do niego po cichu. Przyjrzała się mu. Leżał na plecach, z zamkniętymi oczami. Był taki, jak w jej śnie. Nic się nie zmienił. Denerwował ją fakt, że będzie musiała go tolerować.
Patrzyła, jak Alby nachyla się nad nim, żeby zaraz potem zakryć mu usta dłonią. Chłopak przebudził się nagle, a ona od razu przybrała beznamiętny wyraz twarzy. Dostrzegł ich dwójkę, zaskoczony. Czarnoskóry przyłożył palec do ust, nakazując mu ciszę.
— Chodź — odezwał się cicho.
Brunet posłał jej zaciekawione spojrzenie, ale nawet się nie odezwał. Pewnie był zbyt podekscytowany. Od razu zerwał się z hamaku i podążył za nimi. Raven nawet nie miała pojęcia, co jej chłopak planował. Starała się ignorować idącego z nimi Thomasa, skupiając się na Albym. Uczepiła się jego ramienia, rzucając od czasu do czasu ponure spojrzenie Świeżemu. Nadal był tylko Świeżym. I dla niej nikim więcej. Słyszała ćwierkanie ptaków. Właśnie wstawał świt.
— Cisza i spokój, co? — stwierdził Alby, wyrywając ją z myśli. Zauważyła, że w dłoni trzymał nóż i mimowolnie się uśmiechnęła. Już wiedziała, gdzie ich prowadził. Do Ściany Imion. — Nie uwierzysz, ale nie zawsze tak było. Bywało źle.
CZYTASZ
welcome to the glade
Fiksi Penggemar❝ Znajdź wyjście, albo giń ❞ Przybyła do Strefy jako pierwsza. Sama musiała zmierzyć się z utratą pamięci i trudnymi warunkami. Musiała nauczyć się radzić sobie samej. Nie miała nikogo. Później zaczęli pojawiać się pierwsi chłopcy. Jednak nawet wte...