Rozdział 3: Ściana Imion

1.4K 85 54
                                    

Ku jej zdumieniu, Alby bardzo szybko przywykł do nowego otoczenia. Co prawda na początku, tak jak ona, wolał nie wychylać się z bezpiecznej kryjówki. Ale po kilku dniach zaczął towarzyszyć dziewczynie w odkrywaniu Strefy. Ich wspólne wyprawy stały się dla niej nieodłączną częścią pobytu tutaj. Na początku irytowało ją jego ciągłe gadanie. Po jakimś czasie przyłapała się na tym, że lubi go słuchać. Chłopak swoim pozytywnym nastawieniem zdobył jej sympatię. Natychmiast zbeształa samą siebie, że tak szybko mu zaufała. Wydawał się taki naturalny, a przy niej był całkowicie rozluźniony i nie przeszkadzał mu fakt, że nie wiedział o niej nic. Cóż, ona o sobie też nic nie wiedziała, a nawet gdyby, nie potrafiłaby mu o tym powiedzieć.

Męczyła ją sprawa z tą tajemniczą propozycją. Gdyby odzyskała pamięć, na pewno byłoby jej dużo łatwiej. Jednakże zastanawiało ją, czy nie krył się za tym jakiś podstęp tych, którzy ją tu wsadzili. Za nic nie zamierzała bawić się w te ich głupie gierki. Z drugiej strony, nie wiedziała, czy chce poznać prawdę o tym, kim była. Nie miała pojęcia, co robiła w przeszłości. Westchnęła ciężko, kręcąc głową.

— Co jest? — spytał Alby, kucający obok niej. Chowali się w krzakach, łażąc po lesie. Przed chwilą chłopak był prawie pewny, że coś usłyszał. Przeraziło ją to, bo do tej pory sądziła, że są tu sami. Teraz chcieli sprawdzić, co to było. Pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że to nic ważnego.

Nastolatka ponownie zaczęła wpatrywać się w kępę liści, w której przed chwilą coś zaszeleściło. Była prawie pewna, że to coś żywego. W dłoni mocno ściskała kij, na wypadek, gdyby to coś okazało się groźne i chciało walczyć. Nóż zostawiła w szałasie, uznając, że nie będzie jej potrzebny, kiedy wychodziła. Teraz klęła w myślach własną głupotę. Czarnoskóry obok niej nie mógł wytrzymać w miejscu, cały czas się kręcąc. Nienawidził bezczynnego siedzenia.

— Idę tam — obwieścił wreszcie, podnosząc się. Fuknęła na niego, zła. Złapała go za ramię i pociągnęła na ziemię. Spojrzał na nią, oburzony. Gestem nakazała mu milczenie. — Chyba nie myślisz, że będę tu siedział i patrzył!

Zerwał się z miejsca i wybiegł z krzaków, rzucając się w stertę liści. Tym razem nie zdążyła go zatrzymać. Nie pozostało jej więc nic innego, jak ruszyć za nim, żeby w razie czego go obronić. Ale ku jej zdumieniu nic na nich nie wyskoczyło. Podeszła do chłopaka, zawzięcie przekopywującego liście. Stanęła obok i skrzyżowała ręce.

— Jestem pewien, że coś tu weszło — mamrotał do siebie.

Niespodziewanie odskoczył do tyłu, kiedy wyczuł palcami coś zimnego i metalicznego. Wpadł na dziewczynę, przez co oboje wylądowali na ziemi, tracąc równowagę. Jęknęła głucho, uderzając się w głowę. Na chwilę zupełnie ją przyćmiło, a w uszach dzwoniło. Obraz miała lekko zamazany, ale kątem oka dostrzegła, jak coś sporego przebiega tuż obok niej. Wzdrygnęła się, próbując się podnieść i rzucić za tym w pogoń. Alby jednak był szybszy. Zszedł z niej (jakkolwiek to nie brzmiało) i zaczął to coś gonić na czworakach. Kiedy się podniosła i usiadła, ujrzała chłopaka, który próbował złapać robaka. Skrzywiła się z niesmakiem. Miała ochotę się śmiać. Przestraszyła się zwykłego owada. Kretynka.

— Mam go! — zawołał tryumfalnie. Ściskał to coś w obu dłoniach, nie pozwalając uciec. Dziewczyna podskoczyła do niego i odchyliła lekko zaciśnięte palce, żeby się temu lepiej przyjrzeć.

Dostrzegła na głowie owada czułki, które pewnie służyły za oczy. Wyjęła go z dłoni chłopaka. Zdziwiła się, kiedy poczuła metal. Stworzonko zaczęło piszczeć i się wyrywać, ale ona na to nie pozwoliła. Zaczęła uważnie go oglądać, a wtedy dostrzegła wmontowaną niewielką kamerkę oraz głośnik. Kiedy połączyła fakty, uświadomiła sobie, że byli obserwowani. Cały czas. Nagle wypełniła ją wściekłość i z furią cisnęła robota na ziemię. Zaraz potem nadepnęła na niego i zmiażdżyła. Alby patrzył na nią zdziwiony. Z wyrzutem spojrzała w niebo, jakby to ono było wszystkiemu winne.

welcome to the gladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz