1

1.6K 94 61
                                    

Dostałam w głowę.

Nie wiem, ile dokładniej minęło czasu od mojej pobudki. I tak, obudziłam się, ale nie miałam najmniejszego zamiaru wychodzić z tego pokoju. Wiedziałam, że oni nadal gdzieś tam są.

Pokój w przeciwieństwie do "salonu" wyglądał schludniej, przez co miałam chwilową nadzieję, że to wszystko mi się przyśniło, a ja jestem gdzieś u siebie w domu, ale moja wyobraźnia chyba na za dużo sobie pozwala...

Cały czas płakałam, tracąc zdrowy rozsądek. Miałam nadzieję, że zaniedługo umrę w tym pokoju bo straciłam jakiekolwiek szanse na to, że ucieknę. Przecież to cholerstwo i trójka tych chłopaków ma znaczną przewagę nademną, a próba ucieczki zakończyłaby się fiaskiem.

Serce waliło mi jak młot, i czułam się jakbym była w jakimś transie z którego wolałabym w sumie nie wychodzić - nie chcę myśleć o tym, jak te dziwolągi brutalnie by mnie zamordowały. Na myśl o tym przechodzą mnie dreszcze... Pragnę nie przeżywać większych katuszy niż te...-

Znowu to coś.

Pisk w uszach, zaniepokojenie oraz zaśnieżony obraz.

Złapałam się odruchowo za głowę i ponownie zaczęłam krzyczeć, a to cholerstwo po raz kolejny się tu zjawiło!

Chciałam, żeby ten pierdolony koszmar się skończył, albo aby moje życie dobiegło końca, miałam dosyć.

Mimo trudności uspokoiłam się i nawet przez dalsze piszczenie w uszach odważyłam się odezwać.

— Czymkolwiek jesteś... — zaczęłam — zabij mnie najszybciej jak to możliwe — powiedziałam zdeterminowanym tonem pomimo tego, że wcale taka zdeterminowana nie byłam.

Nie otrzymałam odpowiedzi, ale dziwne piski ustały. Usłyszałam... głos.

Spokój.

Ale wiecie, co jest kurwa najlepsze?
Ten głos nie dobiegał z żadnego kąta tego pokoju.
Ten głos był po prostu w mojej pieprzonej głowie.

Teraz to już w ogóle czułam się jak mocno pierdolnięta psychopatka. Albo mam jebane rozdwojenie jaźni, albo to ten stwór. Szybko przeniosłam wzrok na niego. Teraz miałam okazję przyjrzeć mu się dokładniej jego strasznej... twarzy? Nie wiem jak to nazwać, ale wracając do tematu - jego skóra była całkowicie biała jak czysta kartka, ale świeciła się jakby nałożył na siebie w chuj rozświetlacza...

Tam, gdzie powinny być oczy oraz usta były lekkie wgłębienia, natomiast po nosie ani śladu.

Jak na tak straszną postać wyglądał porządnie. Nosił na sobie garnitur, co trochę mnie wprawiło w zakłopotanie, bo sama już nie wiedziałam czy śnię, czy to co się odpierdala to prawda. Jaki kurwa potwór chodzi w garniaku?
A no tak, to coś.

I tak przez cały czas się patrzyłam.

Bałam się go, ale bardziej się obawiałam tego, że gdy odwrócę wzrok, to on mi coś zrobi.
Starałam się nie mrugać, ale gdy gałki oczne zaczęły mnie szczypać i łzawić to nie miałam innego wyjścia. Przełknęłam głośno ślinę.

Mrugnęłam.

A on... zniknął.

Podniosłam się w prędkości światła z łóżka na którym siedziałam, po czym uważnie wzrokiem przeszukałam pokój. Po nim ani śladu.

— Co jest do kurwy jebanej? — zadawałam sobie to pytanie odkąd tu jestem. Dalej nie uzyskałam odpowiedzi, bo nie mam jak. Zgaduję, że jej raczej nie dostanę, bo prędzej umrę.

Położyłam się wykończona psychicznie na łóżku i zaczęłam szlochać.
Tęskniłam już za moją mamą, która pewnie wypruwa sobie teraz żyły ze zmartwienia.
A ja tylko potrafię płakać.

— Jestem beznadziejna — szepnęłam.

Znowu tylko leżałam, martwiłam się oraz bałam. Bałam się tego co istnieje na świecie.

Dotychczas nie wierzyłam w potwory, ale to co wczoraj i dzisiaj zobaczyłam utwierdziło mnie w przekonaniu, że takowe jednak istnieją.

A co najgorsze - ich może być więcej. O wiele.

I nagle usłyszałam dźwięk tupania po schodach...

_________________________

Wybaczcie za tak strasznie krótkie rozdziały, ale nie chcę się na tych "początkach" rozpisywać. Z resztą na chwilę obecną i tak nikt tego nie czyta, ale wrzucam, bo co mam zrobić? :D

"Znaleziona Maska" // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz