Ponownie, ponownie ta sama sytuacja, gdy dotyka mnie tymi swoimi dłoniami, będąc teraz naprawdę ostrożnym. Nie chciałam się zwieść tym gestem, i za nic nie mogłam dać sobie zapomnieć o tym, co przed chwilą tu zaszło. Wlepiając wzrok właśnie w dokładnie to miejsce, moja wyobraźnia odtworzyła widok tego, jak brutalnie to wyglądało.
Byłam tylko ciekawa, jak długo jeszcze będę musiała to znieść; a raczej jak długo to zniosę. Zaprawdę, jestem w stanie nawet pomyśleć o odebraniu sobie życia, byleby tylko nie musieć przebywać z tym okropnym człowiekiem, o ile na takie określenie w ogóle sobie zasługuje.
Gdy już skończył, zamiast siedzieć obok niego, słabo opadłam na podłogę i podkulając kolana zanurkowałam w swoje ramiona.
Głowa nadal bolała niemiłosiernie, ale nie mogłam nawet na to zwrócić uwagi, gdyż zapełniało ją teraz tysiące myśli, zagłuszające nieprzyjemne uczucie.
- Co ci znowu? - spytała jedyna osoba w tym pokoju, jakby właśnie nic wcześniej nie miało miejsca.
Nie miałam teraz najmniejszej ochoty się wypowiadać, czy też jakkolwiek drgnąć nawet palcem.
Zaraz potem usłyszałam cichy szelest materiału zsuwający się po sofie, co znaczyło, że mam towarzystwo na podłodze, którego raczej wolałam uniknąć, czy też wprost - nie chciałam.
I potem uczucie oplatającego mnie ramienia, powoli przysuwającego mnie w swoją stronę.
Nie chciałam na to znowu zezwolić, aby dać upust emocjom, które mną targały. Na siłę wspominałam wszystkie te momenty, w których Jack sprawiał mi cierpienie i strach.
Tak bardzo chciałam go znienawidzić, ale to było wręcz niemożliwe, gdzie jedynym pytaniem jakie mogłam zadać to "dlaczego?"
Dlaczego, do jasnej cholery, nie mogłam zrozumieć, że to mi nie wychodzi na dobre? Wiedziałam, że jestem głupia, ale nie, że aż tak. Miałam wrażenie, iż może dobrze wyszło, bo Jack spuszczając mi taki wpierdol właśnie uświadomił mi, jaką idiotką jestem.
Starałam się wydostać z objęcia, ale to jak zwykle spełzło na niczym. Mogę się dwoić i troić bez jakichkolwiek rezultatów.
- Mhh, ja rozumiem, że jesteś zła, ale widzę, jak się dygoczesz z zimna. - powiedział, nie spuszczając gardy, stawiając na swoim. Ile ja bym dała, aby móc w końcu też tak zrobić.
- Nie jest mi zimno, nie martw się o to. - odpowiedziałam oschle, ignorując już jego uścisk, nie mając ochoty wchodzić już w żadne interakcje z tym osobnikiem.
Niestety, ten jak na złość nie postanawiał dać mi spokoju. Delikatnie palcami objął moją brodę, odwracając moją głowę w jego kierunku, niebezpiecznie zbliżając nasze twarze. Nie mając gdzie podziać swój wzrok, zmuszona byłam spojrzeć na niego. Mimo, że siedział, to nadal był o głowę wyższy ode mnie, co było nieco przerażające, gdy patrzył na mnie z góry władczo, a ja musiałam podnosić wzrok. Dostrzegając moje niemałe zakłopotanie uśmiechnął się, ściskając mocniej rękę która wciąż spoczywała w tym samym miejscu, nadal zmniejszając dystans między nami.
Nierówny oddech wskazywał na mój niepokój, co było dla mnie utrapieniem - to tylko wskazywało na to, jakim łatwym celem jestem, i bez względu na to jak bardzo nieruszoną bym udawała, to i tak by nie wypaliło.
- O czym tak myślisz? - spytał, wyrywając mnie z ów zamyślenia. Pytanie brzmiało jak retoryczne ale chyba wymagało odpowiedzi, na którą nie było mnie za specjalnie stać.
- O... niczym. - powiedziałam szybko, wymigując się od niezręcznej wypowiedzi. Nie powiem mu, że myślę o tym, jak bardzo wkurwia mnie mój własny oddech.
- No cóż. - powiedział chwilę przed tym, jak postanowił mnie pocałować. Nie wiem jak, ale pewnym odruchem postanowiłam to odwzajemnić, co było dla mnie rozczarowujące. Czując to irytujące łaskotanie w brzuchu zwane "motylkami", chciałam jeszcze bardziej zaprzestać tej sytuacji. Zanim Jack to zrobił, ja odepchnęłam go rękoma, zatrzymując cały incydent.
Wtem na jego twarzy wymalowało się delikatne zdziwienie, którego nie mogąc przewidzieć nie mógł równie zatuszować. Usatysfakcjonowana takim wynikiem moich działań uśmiechnęłam się w duchu; w duchu, bo na zewnątrz nie było to możliwe, moja mimika po prostu na to nie zezwalała ze względu na niewygodną sytuację.
- Ohhh... - przeciągając ostatnią literę zmienił wyraz twarzy na zdecydowanie stanowczy, ale nie wściekły. - I jak? Zadowolona? Widzisz, gratuluję, odepchnęłaś mnie! - wstał nagle udając zachwyt jakby naprawdę był tym uradowany. Jak bardzo realistyczne to było, takie zachowanie nie jest naturalne, i teraz to właśnie ja byłam zmieszana.
Pozostając w tejże pozycji patrzyłam na niego nie wiedząc w jaki sposób się odezwać czy nawet ruszyć.
- No co jest? Nie cieszysz się? - spytał, przykucając mi zaraz przed twarzą, zderzając się ze mną nieboleśnie nosem. - Wiesz ty co...
- Jack. - postanowiłam się odezwać. - Przestań, proszę. - ściszając ton dokończyłam, obracając przy tym głowę, unikając niekomfortowej pozycji.
- Coo? Dlaczego? Prze...-
- POWIEDZIAŁAM PRZESTAŃ! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz, nie pozwalając mu dokończyć tej marnej szopki, która zaczynała być irytująca w nieodpowiednim momencie.
I tego tak samo się nie spodziewał. Z drugiej strony ja również - lecz pod wpływem emocji tłumionych w środku nie miałam możliwości dalszego wstrzymywania tego co tam siedziało.
Nim podjęłam się kolejnego kroku, skończyłam już na podłodze, z Jackiem zaraz nad mną.
- Pewność siebie nie ustępuje, huh? - rzekł, znowu wracając do tego przewyższającego mnie wyrazu twarzy, gdzie teraz był jak najbardziej adekwatny, patrząc na sytuację.
Cóż ja mogłam na to odpowiedzieć. Jedynym wyborem była cisza. Byłam pewna, że i tak nie wymaga to odpowiedzi, a moje przekonania okazały się być prawdziwe gdy ten ponownie zbliżył się do mnie i zmusił do pocałunku.
Nie sprzeciwiałam się, leżałam tak bezwładnie nie zwracając uwagi na to, co się dzieje, i co on robi mnie. Czy to strach, zaniepokojenie, złość, żadne z tych uczuć się we mnie nie gotowało, a jedynym słowem jakie mogło opisać mój stan, to pustka.
Lecz on wciąż naciskał, dalej starał się wymusić jakikolwiek mój ruch. Jego usta coraz mocniej naciskały na moje, powoli ucinając mój dostęp do tlenu. Dopiero wtedy zaczęłam się ubiegać o jakąkolwiek wolność, napinając lekko ręce, które właśnie przetrzymywane były przez jego silniejsze od moich dłonie.
Gdy ten sam musiał zaczerpnąć powietrza, dopiero wtedy oderwał się ode mnie. Między nami panowała cisza skomponowana wraz z dźwiękami naszych zróżnicowanych, ale równie ciężkich oddechów. Chciałam, naprawdę chciałam, aby tak pozostało. Jack już mógł tu być, ale nie robiąc ani nie mówiąc nic, również nie zmuszając mnie do tego samego.
Czar prysł, gdy postanowił się jednak odezwać.
- Nagle nic ci się nie podoba, a jednak przespałaś się ze mną tamtej nocy. - powiedział pretensjonalnie. On był taki chciwy. Zależało mu tylko na sobie, ale też chciał abym to odwzajemniała, dlatego było dla niego możliwym aby mnie do tego zmusić - podejmie się najbardziej radykalnych kroków, a ja w końcu ulegnę.
Ale czyżbym nie zrobiła tego już dawno?
_________________________________
Taak, taaak wieeem... trochę długo c:
Ale ostatnimi czasy nie mogę się wziąć porządniej za tą książkę, gdyż pomysł na fabułę już zgasł. Zresztą zbliżają się egzaminy, bruh, jestem teraz pod pewnym stresem (wcale nie poświęcam czasu na czytanie doujinshinów z jjba) :/ Ale spokojnie, nie zawieszam jej, po prostu strasznie wooooooooooooooolno ją piszę.
Zgadując, następny rozdział znowu pojawi się w przeciągu 2-3 tygodni, za co naprawdę proszę o wybaczenie.
Tak więc wish me luck, szczególnie na egzaminie z czarnej magii "matematyki".

CZYTASZ
"Znaleziona Maska" // Eyeless Jack
FanfictionŻycie nie mogłoby się tak łatwo potoczyć. W pewnym momencie trzeba zaznać smaku goryczy. A to może nawet zmienić twoje życie. Musi. Poznasz nowe rzeczy. W niektóre zwątpisz, a w niektóre uwierzysz. Dopiero potem się przekonasz, czy faktycznie podjął...