-Masky-
Po tym incydencie wybrałem się do Operatora i opowiedziałem mu o całej sytuacji. Spodziewałem się kolejnej krytyki na temat tego, jaki to ja jestem niecierpliwy i takie tam, ale najwidoczniej był bardziej przejęty tą dziewczyną i mnie zignorował.
Stałem tak jeszcze chwilę dopóki, dopóty do gabinetu nie wszedł Brian.
Operator gwałtownie zmienił posturę z zamyślonej do zaskoczonej. Wtedy natychmiast się do nas odwrócił i potrząsnął głową.
-Ja wraz z Timem oraz Tobym wracamy do rezydencji, a ty - Brian - w tym momencie wskazał palcem na niego - W jakikolwiek możliwy sposób transportujesz dziewczynę do rezydencji - przemówił nam oschłym, ale lekko nadal zamyślonym tonem.
-Ale nie ma możliwości teleportacji? - zapytał niepewnie Brian.
-Chodzi o to, aby jak najmniej ją przestraszyć, ale wzbudzić jak najwięcej zaufania, a ty, Brian, jesteś w tym najlepszy- rzucił, i jak gdyby nigdy nic zniknął z pokoju, prawdopodobnie aby pójść do Toby'ego przekazać plan.
Położyłem dłoń na ramieniu Briana, po "bratersku" go przy tym klepiąc, on na to westchnął udając niewzruszonego.
Mimo, że jesteśmy w tym "fachu" długo, to i tak widzę, że Brian nie potrafi się przystosować. To ja byłem zawsze tym, który go broni. Nie mówię, że mi to przeszkadza, dla niego jako brat zrobię wszystko, ale tutaj niekoniecznie we wszystkich sytuacjach będę w stanie mu wyciągnąć pomocną dłoń.
Pomimo, że może wydawać się przyzwyczajony, to ja jako jego jedyna rodzina, nadal wyczuwam że jest on niepewny, a nawet czasami przestraszony, dlatego zrobię wszystko aby to przezwyciężył.
Nim się obejrzałem, jego już nie było.
-Idziemy
Wyszedłem i zszedłem po rozpadających się schodach, a po chwili zaczęło mi się śnieżyć przed oczami, natomiast w uszach panował pisk, a ja czułem, jakbym tracił grunt. Choć niektórzy by przy tym padli na zawał, to dla mnie to było normalne. To była prosta teleportacja, której dokonywał Operator.
Co prawda przy pierwszych razach mogę określić, że "srałem w gacie", ale później nie robiło to na mnie większego wrażenia aż do teraz.
Minęła chwila, a ja już stałem na środku salonu.
Ulżyło mi jak nic. Nigdzie nie czułem się lepiej niż w domu, a na pewno nie czułem sie dobrze w tej ruderze którą odwiedziłem na nieszczęście pierwszy ale nie ostatni raz.Przywitałem się z innymi i usiadłem przy stole w kuchni wyczekując na przybycie brata...
Minęła godzina, a po Brianie nadal ani śladu.
Toby mówił, abym się nie przejmował. Przecież sam doświadczyłem tego, jak trudno okiełznać tą dziewczynę, a co dopiero ją zanieść do Rezydencji do której droga stamtąd trwa pół godziny.
I usłyszałem trzask drzwi.
Natychmiast wstałem z miejsca siedzenia i skierowałem wzrok w tamtą stronę.
Odetchnąłem z ulgą wtedy, gdy okazało się, że to Brian.Ale prócz tego zdziwił mnie jeden widok, otóż dziewczyna spała na jego rękach w najlepsze.
Najwidoczniej nie tylko ja byłem tym zdziwiony, ponieważ tak na prawdę tylko sami Proxy wiedzieli o nowej lokatorce, a reszta nie miała prawa o tym wiedzieć, czego widać teraz skutki, bo nagle rozległ się chaos który rozbudził dziewczynę.
Gdy to zobaczyłem, podbiegłem do Briana.
CZYTASZ
"Znaleziona Maska" // Eyeless Jack
FanfictionŻycie nie mogłoby się tak łatwo potoczyć. W pewnym momencie trzeba zaznać smaku goryczy. A to może nawet zmienić twoje życie. Musi. Poznasz nowe rzeczy. W niektóre zwątpisz, a w niektóre uwierzysz. Dopiero potem się przekonasz, czy faktycznie podjął...