30

764 46 35
                                    

- Wybacz... - szepnął. - Zamyśliłem się.

Złapałam się swojej twarzy, na której przed chwilą spoczywały dłonie Jacka, zaciskające się tak mocno, powodując, że pozostały na niej niewielkie, czerwonawe ślady.

- Nad czym się tak zamyśliłeś? - spytałam niepewnie, nadal trzymając się za policzki.

Niestety ten nie odpowiadał, lecz po chwili czułam jak silne ramiona przyciągają mnie do siebie, a następnie zakleszczają w mocnym uścisku.

- Ja...

- Cicho. - uciszył mnie brunet, lecz nie pozwoliłam mu się zwodzić.

- Jack! - krzyknęłam, próbując się wyrwać. - Puść mnie!

Lecz zamiast następnego "cicho" poczułam na ustach ciepłe wargi chłopaka, które tamowały mi dostęp do powietrza. Namiętność, z jaką to robił odebrała mi jakiekolwiek poczucie niebezpieczeństwa, aczkolwiek nie potrwało to długo.

- Teraz jesteśmy kwita. - zadeklarował pewnie, dalej mnie mocno trzymając.

Poczułam na twarzy żarzący gorąc, który wręcz bił ode mnie. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, nie byłam pewna, czy się cieszyć, czy bać.

Nadal czułam na sobie jego wzrok, co było dość niekomfortowe, lecz postanowiłam to w miarę swoich sił ignorować. Poczułam, jaka jestem spięta, więc postanowiłam się rozluźnić i dać upust temu, co się dzieje. Nie chciałam się już wyrywać.

Nie wiem, jak wyglądała teraz nasza relacja, ale z pewnością bardzo dziwnie. Na pewno w życiu nie spodziewałabym się takiego incydentu.

Z lekkim wahaniem złapałam się dłońmi rąk Jacka, pozostając w dość nietypowej, lecz wygodnej pozie. Po chwili jednak poczułam, jak jego ręce wysuwają się z moich, i odstawiają mnie na miejsce obok.

Speszyłam się, że zrobiłam coś nie tak, i pozwoliłam sobie na za dużo, co doprowadziło mnie do ponownego zaniepokojenia.

Ten głośno westchnął i podniósł się z miejsca siedzenia, następnie kierując się ku wyjściu.

- Jack? - zapytałam niepewnie, również wstając.

- Wychodzę, za niedługo wrócę. - rzucił szybko, następnie wychodząc.

Zimny wiatr wprosił się do pomieszczenia, owiewając mnie i doprowadzając do lekkich dreszczy. Wzdrygnęłam się na to, a zanim zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić - Jacka już nie było.

To było tak nagłe, iż nie zdążyłam nawet wykonać najmniejszego drgnięcia, czy też ogarnąć co się tak naprawdę wydarzyło.

- Co się stało... - szepnęłam pod nosem, po czym przez chwilę zamyślona wpatrywałam się w sufit. Ja coś zrobiłam źle? Czy takie coś w ogóle powinno mieć miejsce?

Otrzepałam głowę ze zbędnych myśli i postanowiłam przymknąć oczy, a nawet nie wiedząc kiedy - zasnęłam.

Po tej dość długiej drzemce spodziewałabym się Jacka, jednakże nic na to nie wskazywało. W mieszkaniu panowała błoga cisza, a byłam przekonana, że upłynęło już dość czasu od czasu, gdy odpłynęłam.

Nawet nie wiedząc czemu zmartwiłam się. Dlaczego martwię się o cholernego porywacza? Racja, było coś, co mnie do niego ciągnęło, ale to dalej wydawało się być nierealne. W każdej chwili mogę uciec. Dlaczego z tego nie korzystam?

Moje myśli zostały przerwane przez głośny trzask, który aż spowodował wyczuwalne drgania na podłodze. Szybko się zerwałam i spojrzałam w źródło dźwięku. O wilku mowa.

"Znaleziona Maska" // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz