12

714 61 24
                                    


Minęły dwa cholerne dni od tego wydarzenia.

Siedzimy w jednym z pokoi na górze.

Wygłodzone, odwodnione, tracące zmysły.

-Jak opowieści które pisałam... - odezwała się Harriet. No tak, w końcu jest pisarką. - Dlaczego się ukrywamy, Mary?

-Widziałaś tego za tobą. Chcieli cię zabić - powiedziałam stanowczo.

-Ja... Dziękuję - szepnęła z wdzięcznością, na co ja tylko kiwnęłam głową.

-Trzeba w końcu stąd wyjść... - powiedziałam.

-Gdybyś mnie tak nie pociągnęła, to poprowadziła bym nas do wyjścia, przecież tu mieszkam. Ale teraz za cholerę nie wiem gdzie jesteśmy - odpowiedziała na jednym wdechu, a ja zaczęłam żałować swoich decyzji. Czułam się głupio, ale z drugiej strony wiedziałam, że teraz nie można się skupiać na tym co było.

Nagle na dole usłyszałyśmy trzask drzwi.

Obie spojrzałyśmy się na siebie z wytrzeszczonymi oczyma.

Przysłuchiwałyśmy się bardziej.

Było to coś w stylu rzucania czymś masywnym o podłogę, nieraz też kroki, i bliżej nieokreślone dźwięki.

Było to naprawdę przerażające.

Nagle zauważyłam, jak Harriet ciągle się na mnie patrzy. W tym momencie jej wzrok był przeszywający i straszny.

-Co jest? - spytałam poddenerwowana.

-Jedna z nas musi sprawdzić co to - powiedziała pewnie.

-Co? Nie ma mowy! Przeczekajmy to! - wykrzyczałam szeptem.

-To tylko wychylenie się zza barierek - powiedziała nietypowym tonem. Ton ten był przepełniony stanowczością ale też wariactwem. Zdziwiła mnie ta nagła zmiana.

-Harriet! Odbija ci, uspokój się - rzekłam wściekła, mając nadzieję, że się opamięta.

Nagle ni stąd ni z owąd zaczęła się szarpanina. Ona chciała, żebym za wszelką cenę poszła sprawdzić co tam się dzieje, ale w tym momencie było to zwykłe samobójstwo. Będąc szczerym bałam się, co ta kobieta jest w stanie teraz zrobić.

Obawiałam się, że słychać nasze odbijanie się i sapanie, więc chciałam uspokoić blondynkę.

-Kurwa, to nic nie da! - wykrzyczałam półgłosem nadal dość cicho.

-Musisz iść - powiedziała przez zęby.

Przypomniało mi się, że w kieszeni mam pistolet.

Ale... czy ja na prawdę chcę ją zabić?

Przecież uciekłam z nią po to, żeby ją uratować.

A mogło być o wiele lepiej. Mogłam zostać z tymi cholernymi mordercami.

Dlaczego podejmuję takie złe decyzje?

Gdy oddam strzał, ten ktoś na pewno to usłyszy, i może być po mnie.

Kobieta nagle wstała otrzepując się.

Ku mojemu zdziwieniu otworzyła drzwi i wyszła, a ja nadal patrzyłam zdziwiona siedząc na podłodze.

Z tego pokoju miałam widok na barierki i połowę schodów.

Widziałam, jak Harriet wychyla się.

Widziałam, jak wytrzeszcza oczy.

Widziałam, jak otwiera usta w celu oddania głośnego krzyku.

Widziałam, jak prosto w jej głowę trafia skalpel, a ona opada ostatkami życia na podłogę.

Zaczęłam tak mocno płakać. Ten widok był tak okropny. Ona nadal żyła, odwrócona głową w moją stronę, gdzie jej świdrujące oczy przeszywały mnie od środka. Z jej ubrań sączyło się coraz więcej krwi, a ona nadal na mnie patrząc powoli odchodziła.

Czy to możliwe, że to moja wina?

Miałam ochotę krzyknąć z całej siły. Chciałam to skończyć.

Siedziałam ciągle w tej samej pozycji, powstrzymując się od głośnego płaczu.

A następnie usłyszałam kroki i trzask drzwi.

Niepewnie wstałam i podreptałam do tych barier. Nie obchodziło mnie już, czy umrę, czy nie.

Nie zobaczyłam nic prócz wielkich kałuż krwi. Co tam się działo?

Zeszłam szybko na dół i rozglądnęłam się po pomieszczeniu.

Nagle w oczy rzuciła mi się pewna ciemno-niebieska rzecz walająca się po kącie.

Podeszłam tam i wzięłam ową rzecz do ręki.

Była to maska, niebieska, z dwoma czarnymi otworami na oczy.

Co jeszcze dziwniejsze, na masce znajdowała się czarna, lepka ciecz. Podobna do tej, która wydobywała się temu niziołkowi z oczu.

A co jeżeli to on tu był?

Nie... Nie pasowałaby do niego. I nie sądzę aby tak celnie rzucał, a już na pewno nie skalpelami.

Przyglądałam się bliżej masce. Również była popękana, zupełnie jak ta Masky'ego.

Czy jest możliwość, że mają ze sobą coś wspólnego?

Ale nigdy nie widziałam posiadacza takiej maski w tamtym domu.

"Odchodzą, albo giną podczas misji"

Może ten ktoś od nich odszedł?

Sama nie wiem co teraz robić.

Zawsze mogę się zastrzelić.

Do moich uszu nagle dobiegł dźwięk powolnego otwierania drzwi.

Nie miałam lepszego pomysłu na kryjówkę, a jako, że najbliżej mnie były schody - schowałam się pod nimi, mając pistolet w gotowości.

Słyszałam, jak ktoś się do mnie zbliża.

Wystawiłam pistolet.

Był coraz bliżej, aż w końcu...

"Znaleziona Maska" // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz