34

523 37 6
                                    

Strach objął moje ciało, paraliżując mnie jeszcze bardziej niż dotychczas. Tym, którym trzymał broń nie był żaden z nich, a sam Jack. Nie miałam pojęcia, co on teraz miał w głowie. Dlaczego on przykłada pistolet do mojej głowy, i czy naprawdę ma zamiar mnie w taki sposób zabić?

- Zbliżycie się, a zastrzelę ją. - słysząc te słowa zaraz obok mojego ucha, po moim ciele rozeszły się ciarki, ale nie przez jego bliskość, a same słowa, które rozbijały się w mojej głowie. Mogłam je przedtem słyszeć tysiące razy, a dopiero teraz miały takie potężne oraz przerażające znaczenie.

Miałam tylko nadzieję, że to jest podstęp, że tak naprawdę nie chce mi zrobić krzywdy.

- Czyli faktycznie żyjesz. - powiedział chłopak o czarnych włosach, który był Jeffem. - Ty, i ona. - i kończąc zdanie ostatnim słowem, przeniósł swój potworny wzrok na mnie, która była już wystarczająco wystraszona.

- Nie mamy na to czasu. Jack, zdradziłeś Operatora. To samo z tobą, Mary. - ozięble wypowiedział się prawdopodobnie Masky. Zdziwiło mnie najpierw imię, jakim mnie nazwał, lecz przypomniało mi to o tym, że oni nie znają mojego prawdziwego imienia, a tylko to fałszywe.

Nie tylko to przykuło moją uwagę. Masky, który wydawał się być, i działać niczym robot, był specyficzny jeszcze bardziej niż przedtem. Sztywna poza, pozbawiony jakichkolwiek emocji ton głosu. Nie miałam okazji poznać go bliżej, ale mimo krótkiego zaznajomienia z jego personą, coś było nie tak.

Po chwili ciszy i intensywnego wpatrywania się w siebie, frustrujący moment, który nie zwiastował nic dobrego, ni stąd ni z owąd przemienił się w głośną strzelaninę, a było to takie nagłe, jak gdyby czas zatrzymał się na dosłownie ułamek sekundy. Również dzięki temu uwolniłam się z uścisku Jacka, który zdążył już wystrzelić parę pocisków. Nie myśląc ani moment, wzięłam losową broń ze składziku, czym okazała się kusza, z którą miałam już pewne, lecz niewielkie doświadczenie. Niestety, ktoś będąc szybszy odemnie, targnął mnie za nogi, przy czym opuściłam mój oręż, a ja boleśnie upadłam na grunt.

Szybko przewracając się na plecy ujrzałam kogoś, kto był ostatnią osobą jaką chciałam widzieć - czyli Jeffa. Widząc, jak z uśmiechem zamachuje się na mnie ze sztyletem, jedyne co byłam w stanie zrobić to wykonać typowy gest obronny, i osłonić się rękoma, co oczywiście w niczym nie miało pomóc. Gdy spodziewałam się już bolesnego ukłucia, oraz krwi, czarnowłosy w ostatniej chwili został popchany w drugą stronę przez Jacka, który w tym samym momencie rzucił mi do ręki kawałek deski.

Mimo, że mogłoby się to wydawać głupim wyborem, to wcale tak nie było, ze względu na to, iż ten dobrze wiedział że nie potrafię się obsługiwać żadną bronią, czy to pistoletem, czy to nawet zwykłym nożem.

Szybko wstałam, i nie chcąc pozostawać dłużna, szybko rzuciłam się na pomoc brunetowi. Zamaszystym ruchem, nie celując w żadne konkretne miejsce, trafiłam oponenta w przednią część łydki, a następnie korzystając z chwili jego zdezorientowania, następnie oddałam cios w kark. Z chwilą ten zgiął się, wydając odgłos syczenia. Jack gwałtownie targnął mnie za rękę, korzystając z sytuacji, i odstraszając strzałami z pistoletu pozostałą dwójkę. Gdy już po schodach wspinaliśmy się na górę, uprzednio słysząc wystrzał, na moim brzuchu poczułam przeszywający ból, który powalił mnie na podłogę w ostatniej chwili gdy wydostałam się na górę.

Wydobywając z siebie bolesny krzyk, Jack odwrócił się w moją stronę i bez zbędnych słów czy ruchów wziął mnie na plecy.

Mogłam usłyszeć jak głośno otwiera, a wręcz wyważa drzwi kopniakiem, następnie wychodząc na zewnątrz. Zimne, lecz świeże powietrze otuliło mnie całą, co wpierw było pewną ulgą, ale z czasem zaczynało być nieprzyjemne.

Czułam, jak powoli mdleję z odczuwanego bólu, bowiem było to coś niewyobrażalnie bolesnego, czego nigdy nie chciałam przeżyć w moim życiu. To okropne doznawać, jak krew ulatnia się ze mnie niewyobrażalnie szybko, gdzie w przeciwieństwie, moja noga powoli drętwieje.

W oddali byłam w stanie usłyszeć jeszcze spudłowane strzały, przed którymi Jack mógł tylko teraz uciekać, a ja tylko ich słuchać i czekać, dopóki nie będę mogła w końcu przestać w ogóle widzieć i słyszeć cokolwiek.

Nie chciałam już czuć tego bólu, nie chciałam niczego czuć.

Nie chciałam niczego widzieć.

Nie chciałam niczego słyszeć.

Dlatego pozwoliłam ciemności mnie całkowicie pochłonąć. Poczułam ulgę. Po tym wszystkim co przeszłam, w końcu mogłam sobie na to zasłużyć.

W mojej głowie nie było już nic, nie myślałam o czymkolwiek, a tylko o błogiej uldze. W pewnym momencie to wszystko zanikło.

Pozwoliłam sobie odejść.

-

"Znaleziona Maska" // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz