11

870 62 40
                                        

-Mary, pobudka!

Wstałam jak poparzona, patrząc wprost na tego kto mnie wybudził. Był to Masky.

Czy ja nigdy nie mogę obudzić się sama?

-Kurwa, już trzynasta. Wyspana? - powiedział, przeciągając ostatnie słowo.

Nigdy nie przepadałam za tak późnym wstawaniem, ale przynajmniej wtedy miałam czas na zregenerowanie się.

Gdy już miałam postawić nogę na podłodze - krzywe spanie dało się we znaki. Bolały mnie całe plecy aż do karku. Ból sparaliżował mnie, zostawiając mnie w dość śmiesznej pozie.

Nie odpowiedziałam niczym na jego pytanie, prócz pokręceniem głową na boki, masując przy tym bolący kark.

-I tak masz jeszcze w miarę czasu. Idź się umyć, bo śmierdzisz gorzej niż Jeff - rzekł, lekko śmiejąc się przy tym, po czym wyszedł.

Nie zastanawiając się popędziłam do łazienki. Miałam dość chodzenia jak potwór wprost ze ścieków.

Gdy weszłam do pomieszczenia, przed oczami ukazała mi się przeciętna łazienka, ale też nie wyglądająca źle. Zamknęłam drzwi na klucz następnie rozbierając się. Zauważyłam, że na ciele mam dużo zadrapań, ale nie to teraz było ważne.

Gdy wkroczyłam pod prysznic i puściłam wodę, oczekiwałam ciepłej wody która da mi ukojenie.

Ale nie.

Przekręcałam kurek w prawo i lewo, ale ciągle leciała zimna woda!

Zostałam zmuszona do wzięcia zimnego, ba, nawet lodowatego prysznicu.

Po najokropniejszym umyciu się w moim życiu, zorientowałam się, że nie wzięłam żadnego ręcznika. Zirytowana ubrałam na mokre ciało swoje brudne ciuchy i wyszłam.

Jak tylko wkroczyłam do swojej sypialni, tam już niespodziewanie czekał na mnie Hoodie.

-O Boże! - krzyknęłam, opierając się o framugę.

-Wybacz - powiedział, wprowadzając mnie do pokoju.

-Nie, czekaj! - krzyknęłam, biorąc szybki i głęboki wdech. - Daj mi jakiś ręcznik!

-Powinien być w którejś z szuflad - odpowiedział, wskazując na niewielką, drewnianą komodę stojącą w rogu pokoju. Ja na to uderzyłam się z otwartej ręki w czoło, pędząc do owej komody po ręcznik.

Wyjęłam tkaninę i owinęłam w mokre włosy.

-Po co stałeś w moim pokoju? - spytałam nagle. Ale on nic na to nie odpowiedział. Sięgnął ręką do swojej kieszeni wyjmując niewielki pistolet.

-Weź. Przyda ci się - powiedział wprost.

Ja zdziwiona tą nagłą zmianą sytuacji nie wiedziałam co teraz zrobić.

Rozpoczęła się decyzja.

Mam go wziąć, czy nie?

Gdzieś na końcu wyobraźni kreował mi się obraz, gdzie przy użyciu broni uciekam z tego miejsca.

A jeszcze dalej - jak przykładam lufę do skroni i...

Nie.

Nie chcę o tym myśleć.

Wzięłam pistolet do ręki przyglądając mu się uważnie. Wyglądał jak zwykły, ze standardowym fasonem pistolet. Co prawda nie znam się na tych rzeczach, ale ten jest najprostszym modelem jaki kiedykolwiek widziałam.

-Kazali nic ci nie dawać, ale chcę mieć pewność, że w razie czego będziesz mogła się obronić - powiedział z pewnym smutkiem w głosie - Pokażę ci jak strzelać, ale uważaj, jest naładowany.

"Znaleziona Maska" // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz