-Kurwa! - krzyknęłam zaraz po tym, gdy dostałam solidnie drzwiami w nos. Upadłam na podłogę, trzymając mocno bolące miejsce, z którego prawdopodobnie sączyła się już szkarłatna ciecz.Po chwili doszło do mnie, co się tak naprawdę stało.
Zadarłam głowę w górę i ujrzałam patrzącego wprost na mnie Jacka.
-Co chciałaś zrobić? - spytał gniewnym tonem, jak gdyby dusił całą swoją złość w sobie.
Ja w tym momencie ponownie zaniemówiłam, ciągle patrząc wprost na niego, podczas gdy z mojego nosa wciąż ulatniała się krew.
Podszedł do mnie bliżej i przykucnął.
Me serce ponownie zaczęło bić mocniej i głośniej, a w mojej głowie tworzyły się najczarniejsze scenariusze. Miałam wrażenie, że ten moment będzie trwał wieczność, a napięta atmosfera nigdy się nie rozluźni.
-To nie tak... - zająkałam się, uciekając wzrokiem na podłogę.
-Ah tak? - a zaraz po tym, gdy to powiedział, zwinnym ruchem wziął mnie na swoje ramię.
Skonsternowana starałam się wyrwać, ale na moje nieszczęście to on był silniejszy.
Przecież wiedziałam, że tak może się skończyć moja zachcianka. Ale mimo to uparłam się, i teraz mogę ostro tego żałować.Podszedł do jednej z półek i wyjął długi sznur. Gdy tylko to zobaczyłam, byłam pewna, że to może być już mój koniec.
-Co ty chcesz zrobić?! - wrzeszczałam, bijąc pięściami go po plecach i wyrywając się jeszcze mocniej. Nie otrzymując odpowiedzi mogłam się tylko domyślać.
Wyszliśmy na zewnątrz i rzucił mnie pod jedno z drzew. Starałam się wstać ale moje galaretowate nogi na to nie zezwalały. Nadal byłam w szoku. W końcu to wszystko działo się za szybko.
-Proszę, masz swoją wolność, jak ci się podoba? - zapytał tonem przepełnionym wariactwem. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Dlaczego aż tak bardzo go to wkurzyło?
Wstałam i natychmiast próbowałam brunetowi wyrwać sznur, lecz to było na nic.
Przygwoździł mnie do drzewa. Nasze twarze znajdowały się teraz naprawdę blisko, przez co miałam jeszcze bardziej ograniczony dostęp do tlenu.
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Chciałam wybuchnąć płaczem i już nie dusić wszystkiego w sobie. Wypłakać się zanim stanie się cokolwiek. Już nic mnie nie obchodziło, chciałam tylko płakać, płakać i płakać.
-Dlaczego płaczesz? - zapytał, udawając zatroskanego - Przecież masz to, czego chciałaś!
Szybkim ruchem przywiązał mnie do drzewa tak mocno, że trudno mi było zaczerpnąć powietrza.
Gwałtownie podniosłam głowę i patrzyłam prosto w jego twarz. Wszystko było rozmazane przez łzy i zlewało się w jedną całość tworząc mieszankę kolorów. Zaczęłam ruszać rękami i nogami starając się zrobić cokolwiek, lecz i tak byłam bezsilna.
-Błagam... - ledwo wydusiłam - Przestań...
-Nie słyszę! Powtórz! - prowokował mnie.
-Jack... Ja... Ja przepraszaam! - wybełkotałam. Powoli czułam, jak tracę przytomność i odchodzę. Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, a moje serce i kończyny zaczęły zwalniać z każdym kolejnym ruchem. Czerń coraz to bardziej zaczęła pochłaniać wszystko wokół mnie. Miałam wrażenie, że nie pozostało mi nic prócz marnej śmierci.
Ale nagle ucisk na mojej klatce piersiowej zniknął. Opadłam na kolana i chłonęłam powietrze jak gąbka wodę.
Oparłam się o drzewo, starając się uspokoić.
CZYTASZ
"Znaleziona Maska" // Eyeless Jack
FanfictionŻycie nie mogłoby się tak łatwo potoczyć. W pewnym momencie trzeba zaznać smaku goryczy. A to może nawet zmienić twoje życie. Musi. Poznasz nowe rzeczy. W niektóre zwątpisz, a w niektóre uwierzysz. Dopiero potem się przekonasz, czy faktycznie podjął...