29

607 46 18
                                    

-Keira-

To za dużo. Zdecydowanie za dużo.

Wolną, lecz trzęsącą się dłonią złapałam się twarzy, nie wierząc w to, co się właśnie stało.
Czy ja już całkowicie zwariowałam?

- Wiedziałem, że tak się stanie, ale nie spodziewałem się, że to ty zainicjujesz - wyrwał mnie z zamyślenia Jack.

Pośpiesznie skierowałam swój wzrok na jego twarz. Uśmiechał się tym swoim zalotnym uśmieszkiem, którego nienawidzę, a zarazem przyprawia mnie o szybsze bicie serca, czym gardzę.

- Ja... Eh. To ty mi mieszasz w głowie! Nie zniosę już tego... - spuściłam swój wzrok na podłogę, mając dość tej sytuacji.

- Jasne. - prychnął, po czym ponownie przybliżył się do mnie. - W takim razie powiedz to jeszcze raz.

Zdziwiła mnie jego "prośba", jednakże nie byłam w stanie jej wykonać. Jak zwykle, zabrakło mi słów, ba, nawet zapomniałam co tak dokładnie powiedziałam, bowiem nerwy dają się we znaki.

- No co jest? Mów. - pospieszał mnie Jack, a ja nadal nie mogłam nic z siebie wydusić, a podłoga wydawała się teraz być bardzo interesująca, na co mógł wskazać wlepiony w nią mój wzrok.

Brunet po sekundzie po prostu odemnie odszedł, dając mi nadzieję, że już sobie odpuścił, a ja w końcu mogę odetchnąć i na spokojnie to przemyśleć.

Ale nie.

Przy gardle mogłam dokładnie poczuć zimno ostrza, które z jeszcze niewielką siłą stykało się z moją skórą.

- J...Jack? - spytałam, nie chcąc robić żadnych niepożądanych ruchów. Nawet nie byłabym w stanie, ponieważ strach sparaliżował moje ciało.

- Mów. - szepnął mi prosto do ucha, powodując niewielkie dreszcze w tych okolicach. Wzdrygnęłam się na to.

- J...ja... Zapomniałam. - wydukałam, mówiąc jednocześnie też i prawdę. Niestety, on chyba nie był skłonny mi uwierzyć, spekulując po jego krótkim śmiechu.

- Ach tak? Ja chyba też zapomniałem, że mogę cię zabić.

Moje serce znowu zabiło szybciej, a mój umysł nie mógł wymyśleć już żadnej racjonalnej drogi na wyjście z tej sytuacji.

Ale wtem poczułam, jak ostrze wbija się w moją skórę coraz mocniej.

Na myśl przychodził mi tylko jeden, lecz bardzo zwariowany pomysł, który z powodzeniem mógł zakończyć tę sytuację. Niestety nie byłam pewna, czy będę w stanie go zrealizować

Skalpel, który powoli ranił już moją skórę motywował mnie do działania, przy czym moje serce przyspieszyło, a poziom adrenaliny wzrastał i wzrastał, prowokując mnie do wykonania ruchu.

Przez moją głowę przeleciał ostatni namysł, po czym gwałtownie się odwróciłam, następnie łącząc nasze usta w krótkim, lecz dość namiętnym pocałunku. Mogłam przez pewien moment wyraźnie poczuć jego zaskoczenie, lecz potem odwzajemnił tylko ten gest.

Zdając sobie sprawę, co ja właściwie robię, szybko się od niego odsunęłam i spuściłam głowę.

- Wiesz co? - mruknął. - Jedynym zwyrodnialcem tutaj jesteś ty.

Po usłyszeniu jego słów szybko podniosłam wzrok, i niepewnie zlustrowałam jego wyraz twarzy.

O co mu tak właściwie chodziło, mówiąc, że to ja jestem tu jedynym zwyrodnialcem?

- Obawiam się... Że niezbyt rozumiem... - szepnęłam, delikatnie drapiąc się po ramieniu, co wskazywało na moje wahanie.

- Oh. Wykorzystujesz uczucia dla uzyskania swojego celu. - powiedział, jakbym faktycznie to ja była tutaj tą złą.

Przełknęłam tą wielką gulę w gardle i postanowiłam się odezwać.

- Nie o to mi... Po prostu musiałam coś zrobić! - wykrzyczałam, mocno zaciskając powieki, jakbym zaraz miała za to dostać w twarz.

Najgorszym był jednak fakt, że już nie byłam w stanie zaufać samej sobie. Czy to faktycznie prawda, że wykorzystałam ten pocałunek w taki sposób?

Nie. Nie mogę się dać zmanipulować.

- Wiesz... - podszedł niebezpiecznie blisko do mnie, jednocześnie przykładając palce do mojej szyi. - ...samej sobie zrobiłaś krzywdę.

Ponownie nie rozumiejąc jego słów, spojrzałam na jego dłoń, na której była średniej wielkości plama krwi. W obawie skąd się ona wzięła, szybko przyłożyłam dłoń w to samo miejsce. Gdy poczułam ciętą, lecz na szczęście nie na tyle głęboką ranę, przeszły mnie ciarki.

- Trochę niezdarnie to zrobiłaś. Robiąc gwałtowny obrót, zraniłaś się jeszcze bardziej. Jeden krok więcej, i wykrwawiałabyś się tu na podłodze.

Powiedział to z taką powagą, że sparaliżowało mnie jak nigdy dotąd. Myśl, iż brakowało do mojej śmierci spowodowaną moją głupotą niewiele, przeraziła mnie całkowicie.

Spojrzałam na niego jeszcze raz, co spowodowało, że poczucie wstydu się nasiliło i moja twarz ponownie przybrała rumieńców, a przez ciało przeleciała fala ciepła.

Mimo tego, jak dziwnie i przerażająco wyglądał, czułam coś co mnie do niego przyciąga. Mam wrażenie, jakby w środku był kimś innym, o wiele lepszym, i mam ochotę to odkryć.

Nie wiedząc kiedy, zniknął. Tam gdzie stał - już go nie było. Nerwowo rozglądnęłam się po pomieszczeniu, lecz gdy ujrzałam wychodzącego go z sąsiedniego pokoju, uspokoiłam się.

Śledząc go wzrokiem zauważyłam jak niesie ze sobą apteczkę, a zaraz po tym siada na starej kanapie, wydającej z siebie pod jego ciężarem cichy skrzyp.

- Chodź tu. — rozkazał, klepiąc lekko dłonią miejsce obok niego. Po krótkim zastanowieniu postanowiłam jednak tak zrobić.

Gdy zauważyłam, że jego ręce kierują się w moją stronę, zlękłam się, odruchowo się odsuwając.

— No co ci jest? — zaśmiał się. — Daj mi to opatrzeć, sama raczej nie dasz rady.

Zdając sobie sprawę z tego, że chce mnie tylko opatrzeć, ponownie się do niego przysunęłam, odchylając lekko szyję.

Jak tylko poczułam, że spryskuje ranę wodą utlenioną, wydobyłam z siebie cichy jęk niezadowolenia, jako że nie należało to do zbyt przyjemnych uczuć.

Ku mojemu zdziwieniu, reszta poszła gładko i szybko. Niestety coś się nie zgadzało, albowiem dłonie Jacka nadal spoczywały na mojej szyi, a raczej twarzy. Spłoszona podniosłam na niego wzrok. Mimo braku jego oczu mogłam poczuć na sobie jego spojrzenie.

- C... coś nie ta..ak? - zapytałam niepewnie, bojąc się odpowiedzi.

Ale takowej nie otrzymałam, i to było jeszcze straszniejsze.

Wyraźnie czułam, jak jego dłonie przyciskają się mocniej do mojej skóry, co powodowało już pewien dyskomfort.

- Jack... To boli! - krzyknęłam w popłochu, gdy czułam już doraźny ból.

Ucisk się zmniejszył, a ja mogłam się wyrwać z tych nietypowych objęć.

- Wybacz... - szepnął. - Zamyśliłem się.

"Znaleziona Maska" // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz