Dlaczego to się dzieje? I jak? Jakim cudem, prawem?-N...Nie chcę! - krzyknęłam odpychając mocno Jacka od siebie.
Po krótszej chwili niepewnie na niego spojrzałam. Ten tylko stał i wpatrywał się we mnie ze złożonymi rękoma, następnie wzdychając.
-Upierdliwa jesteś. - powiedział, po czym rzucił się na mnie powodując, że oboje padliśmy na podłogę. On na mnie, ja pod nim. Będąc chwilę w szoku, czułam się jak sparaliżowana.
-Hmm? Nie upierasz się? - spytał, przy czym tym samym pomógł mi się opamiętać i momentalnie zaczęłam się wyrywać. Wystarczyło tylko, że złapał mnie za nadgarstki i przygnieździł je do podłogi, a ja już nie miałam szans. Zaczęłam wierzgać i kopać go nogami. Nie dawało to nic do momentu, aż nie trafiłam z całych sił w jego podbrzusze. Chłopak poległ i zwijał się na podłodze trzymając się za obolałe miejsce.
-Ty cholerna... - wysyczał - Teraz to mnie wkurzyłaś.
Szybko pożałowałam swojej decyzji ale nie było odwrotu. Nie miałam jak tego odkręcić.
-Czy tamto ci nie wystarczyło? Gdybym wiedział, to zrobiłbym coś gorszego! - wykrzyczał mi prosto w twarz. A ja znowu czułam się beznadziejnie.
-Przepraszam... - wyszeptałam niepewnie. Ten na to jakby przystał i go zamurowało.
-Co? - spytał zbity z tropu.
-Przepraszam. - powiedziałam już o wiele głośniej. Nigdy nie przepadałam za tym słowem, a co gorsza za jego wypowiadaniem, ale to była moja ostatnia deska ratunku w tej sytuacji.
-Przeprosiny na mnie nie działały - zaśmiał się, po chwili dodając - Ale w twoim wykonaniu brzmią całkiem dobrze.
Teraz role się odwróciły, i to ja byłam tą zamurowaną. Poczułam, jak moje serce zabiło mocniej, a mi się zrobiło goręcej.
-Jestem ci w stanie wybaczyć. - rzekł, diametralnie zmieniając swoje nastawienie. Ten człowiek mnie przeraża. W tak szybkim tempie może z wkurzonego agresora zmienić się w oazę spokoju. Ale po takich ludziach w końcu można się wszystkiego spodziewać.
Teraz tylko cieszyło mnie to, że udało mi się go uspokoić.
Chwila tryumfu nie potrwała długo, bo Jack nagle zaczął przerażająco kaszleć. Kaszleć krwią.
-Cholera... - wyszeptał, patrząc na swoją ubrudzoną dłoń.
Podeszłam do niego, przypominając sobie to, co się stało całkiem niedawno.
-To przeze mnie? - spytałam zmieszana.
Odwrócił do mnie głowę i się uśmiechnął, podczas gdy ja zastanawiałam się, co ten uśmiech może znaczyć. Bo w jego wykonaniu może oznaczać wszystko.
Poklepał mnie lekko po głowie.
-Jednak masz trochę siły jak jesteś w zagrożeniu. - orzekł, szczerze się śmiejąc.
Owszem, zdziwiła mnie ta reakcja, ale nieświadomie odwzajemniłam uśmiech. Jego śmiech, który brzmiał zupełnie inaczej od tego "morderczego" śmiechu brzmiał... Przyjemnie. To chyba pierwszy raz odkąd tu jestem.
-Ale! - nagle krzyknął mi prosto w twarz - Żałuj, że się nie zgodziłaś, wiele straciłaś. - oznajmił, przybierając pewniacką pozę. Pomimo obleśnego żartu zachichotałam na to.
-Ty... Się zaśmiałaś? - zapytał zmieniając wyraz twarzy na bardziej zadziwiony.
-Uhm... No tak... - odpowiedziałam skrępowana.
-Ale... - zaczął - Nie możesz się śmiać.
Nagle wyraz mojej twarzy zrzedł, a uśmiech zniknął. Cichy dźwięk, który był wesoły, zmienił się na cichy dźwięk, który był poważny. Atmosfera momentalnie tak bardzo się napięła, że mój brzuch rozbolał mnie ze stresu.
-Nie rozumiem? - spytałam lekko załamanym tonem.
-Przy mnie masz się tylko i wyłącznie bać.
CZYTASZ
"Znaleziona Maska" // Eyeless Jack
FanfictionŻycie nie mogłoby się tak łatwo potoczyć. W pewnym momencie trzeba zaznać smaku goryczy. A to może nawet zmienić twoje życie. Musi. Poznasz nowe rzeczy. W niektóre zwątpisz, a w niektóre uwierzysz. Dopiero potem się przekonasz, czy faktycznie podjął...