33

601 41 12
                                        

Nic już nie było w stanie przebić tego dnia. Ciche tykanie starego, o dziwo działającego zegara rozbijało się o ściany pomieszczenia. Skulona siedziałam i czekałam na koniec, aż w końcu zasnę, z nadzieją, że obudzę się w swoim pokoju, lecz obudzę się tutaj, na lichej podłodze i rozpocznę kolejny, mizerny dzień.

Wtem ciężkie i powolne kroki przyciszyły tykanie.

- Coś jest nie tak. - zachrypniętym głosem odezwał się. Nie zdobyło to mojej uwagi, pozostawałam w takiej pozycji i nie zamierzałam jej zmieniać.

- Keira?

Nietypowe, żeby aż tak ubiegał się o moje zainteresowanie. Czy to było aż tak ważne, żeby tak się starał?

Przykucnął przy mnie, a ja nadal nie chciałam nawet podnosić na niego wzroku. Pusto patrzyłam się w tak samo pustą ścianę, a moje oczy nawet nie chciały się od niej odlepić.

- Nie mamy na to czasu. Coś się dzieje, popatrz na mnie. - a jednak to wydawało się teraz być bardzo trudnym wyborem, jakby była to decyzja życia i śmierci. Popatrzeć, czy nie popatrzeć?

W końcu zdobyłam się na to, i spojrzałam na niego. Wyglądał na dość zmartwionego i zdenerwowanego. Ten wyraz twarzy naprawdę dziwnie na nim leżał, nie pasując do niego pod żadnym aspektem. To mnie zreflektowało, i pociągnęło do tego, że faktycznie coś jest nie tak.

- Yhym? - mruknęłam, dając mu znak, że już może kontynuować.

- Po tym jak natknąłem się na nich, załatwiłem parę pułapek. - przerwał na chwilę oddechu. - Paru z nich teraz nie ma, a raczej zostały rozmontowane.

Przez to moje ciało samo się spięło i rozprostowało. Mając na myśli to, że chcę aby moje życie się zmieniło, nie chodziło mi o dodatkowe atrakcje w postaci kolejnych napadów. Jak widać następnym razem muszę być bardziej dokładna.

- Ale... Sugerujesz, że ktoś chce nas, a raczej ciebie zaatakować? - spytałam, mimo, że odpowiedź była jasna.

- Mhm. Masz ten pistolet który ci dałem? Miej go w gotowości, jeżeli coś mi będzie, jasne? - spojrzał na mnie z wyraźną melancholią.

Wziął moje dłonie w objęcia swoich i kurczowo je splótł. Dziś to moje były zimne, natomiast jego przyjemnie ciepłe. Mogłam poczuć, jak lekko drżą z zaniepokojenia. Nurtowało mnie tylko to, dlaczego się martwi, skoro pewnie nieraz przechodził przez takie sytuacje.

- Dlaczego tak się zachowujesz? - zapytałam zaciekawiona. To było naprawdę tak dziwne, że aż przerażające.

- Muszę to mówić? - powiedział, jakby faktycznie nie chciał czegoś mówić, a z drugiej strony chciał, i to nawet bardzo, ale z jakiegoś powodu nie mógł się przełamać.

Wzruszyłam tylko ramionami, ale dając mu jednocześnie znak, że chcę, aby mi to wyznał.

- Nie martwię się o siebie. Nie chcę tylko, aby cię zabrali. - oznajmił bardziej nerwowo niż zwykle.

Wyglądał na skupionego. Mimo, że przerwał to nie skończył mówić, chciał dokończyć, i bardzo się starał aby to zrobić. Patrzyłam na niego z oczekiwaniem, a moje serce przyśpieszyło. Pierwszy raz czułam takie zaciekawienie i stres spowodowany czyimiś uczuciami.

- Keira... Naprawdę cię k...

Nieoczekiwanie słowa te przycichły na wskutek głośniejszego od nich dźwięku rozbitego szkła, co nie świadczyło o niczym dobrym. Wówczas Jack nie tracąc czasu w gotowości mnie objął, drugą ręką zasłaniając mi usta, gdybym miała wydać z siebie krzyk. Podbiegając do pomieszczenia pełniącego rolę kuchni, żwawo otworzył dotychczas mi nieznane wejście do piwnicy, którego wcześniej w ogóle nie zdarzyło mi się zauważyć. Wchodząc, zapalił nikłe światło, gdzie tam ukazał się niezbyt przyjemny widok w postaci zakonserwowanych i szczelnie zamkniętych organów ludzkich, a dokładniej nerek.

"Znaleziona Maska" // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz